"Dzisiaj to karykatura misji edukacyjnej". Dwa lata Muzeum II Wojny Światowej
Misja stworzenia muzeum, jako państwowej instytucji kultury podległej ministrowi kultury, została powierzona w 2008 r. prof. Pawłowi Machcewiczowi, historykowi z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Przy tworzeniu koncepcji i treści wystaw współpracowali tacy znawcy historii II wojny światowej i totalitaryzmów, jak Norman Davies, Timothy Snyder, Tomasz Szarota, Włodzimierz Borodziej czy Jerzy Wojciech Borejsza.
23 marca 2017 roku muzeum zostało otwarte dla zwiedzających.
Sprawa "odzyskiwania" muzeum przez rząd Prawa i Sprawiedliwości okazała się najgłośniejszym i najważniejszym w ostatnich latach sporem publicznym o historię, kształt polskiej pamięci i związanej z nią wizją polskości. Dla rządu PiS placówka stała się jednym z pierwszych instrumentów kreowania nowej polityki historycznej i zarazem przykładem specyficznego podejścia rządu do autonomii instytucji kultury.
Jarosław Kaczyński: Muzeum powołane do dezintegracji narodu
Kilkanaście dni po udostępnieniu wystawy zwiedzającym, min. Piotr Gliński odwołał prof. Machcewicza z funkcji dyrektora, informując o połączeniu Muzeum II Wojny Światowej z nowopowstającym Muzeum Westerplatte. Połączenie muzeów oceniono jako formalny wybieg dający ministrowi kultury możliwość odwołania Machcewicza z funkcji przed upływem jego kadencji i przejęcia pełnej kontroli nad muzeum.
Tak naprawdę jednak walka o kształt muzeum rozpoczęła się już w chwili podjęcia decyzji o jego powstaniu.
W rozmowie z TOK FM prof. Machcewicz przypomina, że już w 2008 roku Jarosław Kaczyński powiedział, że muzeum jest powołane do "dezintegracji narodu" i że ma zniszczyć polską świadomość narodową i zastąpić ją świadomością europejską poprzez eksponowanie niemieckich cierpień w czasie wojny. - W kategoriach racjonalnych było to nie tylko kłamstwo, ale i absurd oraz odwrócenie wszystkich sensów wystawy - ocenia historyk. Jarosław Kaczyński już w 2008 roku zapowiedział, że po dojściu do władzy zmieni koncepcję muzeum tak, aby przedstawiało "polski punkt widzenia". - Uderzyło mnie wtedy, że polityk jednej partii przyznaje sobie i swojej partii monopol na określanie, co jest polskim punktem widzenia. Było już wtedy jasne, co nastąpi po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Nie przewidziałem tylko, że zostanę usunięty ze stanowiska dyrektora za pomocą triku prawnego - komentuje Machcewicz.
Pierwszy dyrektor gdańskiego muzeum przypomina również, że we wrześniu 2016 roku, w apogeum sporu o kształt ekspozycji nieotwartej jeszcze placówki, minister Gliński w Sejmie powiedział, że to jego partia wygrała wybory i ma demokratyczny mandat do zmiany każdej wystawy w Polsce. - To moim zdaniem sedno sporu. Jeśli przyjąć założenie Glińskiego, to trzeba uznać, że nie ma czegoś takiego jak autonomia kultury, historii czy muzeów. To rządząca partia decyduje o szczegółach wszystkich wystaw historycznych. Dla mnie to powrót do czasów PRL-u, kiedy wydział kultury KC PZPR decydował, co można prezentować, wydawać i jaką wersję historii opowiadać - mówi twórca muzeum. Minister Gliński w rozmowie z dziennikarzami portalu "wPolityce.pl" nie ukrywał nawet, że w konflikcie o muzeum jest tak naprawdę więcej polityki niż historii.
"Uzupełnienia, poprawki i zmiany"
Następcą prof. Pawła Machcewicza na stanowisku dyrektora muzeum został dr Karol Nawrocki, pracownik gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej i przewodniczący Koalicji na Rzecz Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Z działu naukowego muzeum odeszło pięciu z sześciu pracujących tam historyków będących współtwórcami wystawy. Zmiany kadrowe nie ominęły nawet niektórych przewodników, ponieważ - jak relacjonowali - w ocenie dyrekcji, zbyt mały nacisk kładli na heroizm, bohaterstwo i wzniosłe cechy, jakie wykształca w ludziach wojna.
Pomimo apeli prof. Machcewicza, nowy dyrektor muzeum dokonał kilkunastu zmian w ekspozycji, uzasadniając to "niewystarczającą ekspozycją polskich wątków".
"Manipulacje, fałszerstwa, próby cenzury"
W rozmowie z TOK FM prof. Machcewicz ocenia, że spośród wielu zmian najgłębszą ingerencją w narrację ekspozycji jest zmiana filmu kończącego wystawę. W oryginalnym obrazie prezentowane były współczesne sceny pokazujące cierpienia cywilów na wojnie w Syrii czy w Donbasie. Film miał ostrzegać, że historia może się powtórzyć, że skłonność do przemocy tkwi w każdym z nas, co jest stałym zagrożeniem dla pokoju. - Nasz film zastąpiono prymitywną, propagandową produkcją IPN pt. "Niepokonani", która w konwencji komiksu czy gry komputerowej pokazuje, jak Polacy praktycznie sami wygrali wojnę, potem zostali zdradzeni przez aliantów, ale ostatecznie sami pokonali komunizm. To karykatura i zaprzeczenie całej opowieści o wystawie - ocenia pierwszy dyrektor Muzeum II Wojny Światowej.
Zdaniem prof. Machcewicza inne zmiany też są bardzo charakterystyczne i głęboko godzą w narrację muzeum. Są albo manipulacjami, albo fałszerstwami, albo próbami cenzury. - Wystawa sugeruje, że ratowanie Żydów było najbardziej masową postawą Polaków. Plansza "Polacy wobec Zagłady" sugeruje, że wszyscy Polacy ratowali Żydów, choć wystawa w innych miejscach pokazuje złożoność tej kwestii. Informacja, że Polacy mogli uratować nawet ponad 100 000 Żydów, jest po prostu przykładem fałszowania historii. Manipulacją z kolei jest usunięcie informacji o liczbie sowieckich partyzantów tylko po to, żeby ich liczba nie była większa od liczby polskich partyzantów - ocenia prof. Machcewicz.
O wprowadzonych w treści wystawy zmianach dyr. Nawrocki szczegółowo opowiedział w sponsorowanym wywiadzie dla tygodnika "Sieci". Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", koszt "uzupełnień, poprawek i napraw" wystawy wyniósł ok. 600 tys. złotych, a sponsorowany wywiad dyrektora kosztował muzeum 25 tysięcy złotych.
Naukowcy pozywają muzeum
Kolejną odsłoną sporu o kształt muzeum był precedensowy proces sądowy wytoczony muzeum przez autorów oryginalnej wystawy, prof. Pawła Machcewicza, prof. Rafała Wnuka, dr Janusza Marszalca oraz dr Piotra Majewskiego. W pozwie naukowcy domagają się stwierdzenia przez sąd naruszenia ich praw autorskich, przywrócenia ekspozycji do pierwotnego stanu i przeprosin w mediach. W reakcji na proces naukowców, grupa historyków i dziennikarzy zorganizowała zbiórkę pieniędzy na koszty prowadzenia sprawy sądowej.
Jak mówił prof. Machcewicz w rozmowie z TOK FM, w zeszłym roku proces toczył się sprawnie, jednak w tym roku "niepokojąco zwolnił". Ostania rozprawa przed Sądem Okręgowym w Gdańsku odbyła się w lutym, kolejna zaplanowana jest dopiero na lipiec.
Machcewicz: "Nękanie i próba zdyskredytowania"
W zeszłym roku prof. Machcewicz stał się również przedmiotem zainteresowania Centralnego Biura Antykorupcyjnego i prokuratury. - Żadnych zarzutów mi nie postawiono, odbieram to po prostu jako formę nękania i próbę zdyskredytowania mnie w oczach opinii publicznej. Śledztwo, w którym byłem przesłuchiwany w Gdańsku i w ramach którego CBA przyjechało do mnie do domu, zostało umorzone przez prokuratora, który nie dopatrzył się przestępstwa. Niebawem jednak wszczęto kolejne śledztwo, które dotyczy poważniejszych zarzutów - wyrządzenia poważnych szkód finansowych w muzeum oraz korupcji - relacjonuje prof. Machcewicz. Historyk ocenia, że przesłuchanych zostało już kilkadziesiąt osób, w tym pracownicy muzeum, jego były zastępca dr Marszalec oraz była główna księgowa muzeum. Sprawę inwigilacji dr Marszalca i księgowej opisywała w zeszłym roku "Gazeta Wyborcza".
Muzeum bez flagi UE i logotypu Gdańska
W tle tych wydarzeń głośno było również o kolejnych - po naciskach, politycznych, merytorycznych i administracyjnych - wydarzeniach, które dobrze oddają klimat panujący wokół i w samym muzeum.
Dużym echem odbiło się usunięcie z masztów przed muzeum flagi Unii Europejskiej i baneru z logotypem Gdańska. W happeningu przeciwko zdjęciu flag wziął m.in. udział nieżyjący już prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz. Adamowicz ujawnił też, że jednym z przewodników po muzeum jest lider pomorskiego Obozu Narodowo-Radykalnego, który w publicznym poście na portalu społecznościowym, salę muzeum poświęconą liderowi włoskich faszystów Benito Mussoliniemu, nazwał "najładniejszą salą w MIIWŚ".
Na początku zeszłego roku wyborem nowych członków rady muzeum domknięto proces zmian kadrowych. Z nadania min. Piotra Glińskiego w składzie nowej rady znaleźli się m.in. senator PiS prof. Jan Żaryn, dr hab. Sławomir Cenckiewicz - historyk IPN znany m.in z krytyki Lecha Wałęsy, prawicowy publicysta Piotr Semka,ks. Jarosław Wąsowicz, duszpasterz kibiców, autor „Gazety Polskiej Codziennie”.
Ojciec Pio i "żołnierze wyklęci"
W ostatnim czasie sytuacja wokół Muzeum II Wojny Światowej jest spokojniejsza. Wystawa główna funkcjonuje w formie zgodnej z wizją obecnego ministra kultury. Muzeum cieszy się wielkim zainteresowaniem zwiedzających - w listopadzie zeszłego roku odwiedził je milionowy gość. Co jakiś czas słychać o kolejnych przedsięwzięciach związanych z misją edukacyjną muzeum. Muzeum było niedawno jednym z patronów budowy gdańskiego pomnika "żołnierzy wyklętych", patronowało II edycji Kongresu Św. Ojca Pio, a także nawiązało współpracę z polską marką odzieżową "Red is Bad", która znana jest z antyunijnych i antyokrągłostołowych haseł na swoich strojach.
Pamięć o twórcy muzeum, prof. Machcewiczu, jest konsekwentnie gumkowana. Z ekspozycji poświęconej historii placówki usunięto na przykład zdjęcie z rozpoczęcia działalności muzeum, na którym historyk widniał z prof. Joanną Penson (w czasie wojny więźniarką Pawiaka i obozu koncentracyjnego Ravensbrück, w późniejszych latach działaczką Solidarności i osobistą lekarką Lecha Wałęsy).
Machcewicz: "To, co dzieje się dzisiaj w muzeum, to karykatura misji edukacyjnej"
Zdaniem prof. Machcewicza, to co dzisiaj dzieje się w muzeum, to karykatura misji edukacyjnej, jaką powinna pełnić tego typu placówka. - Jednym z najbardziej szokujących zdarzeń było wystawienie na wystawie czasowej fotografii Romualda Rajsa "Burego". Fotografia mordercy kobiet i dzieci odpowiedzialnego za wymordowanie około 80 białoruskich cywilów stała obok zdjęć Witolda Pileckiego i Stefana "Grota" Roweckiego. Dla mnie to haniebne - ocenia w rozmowie z TOK FM prof. Paweł Machcewicz.
Czytaj też: Komunikat IPN o "Burym" wywołał konsternację... w IPN. "Ogłoszenie odbyło się bez naszej wiedzy">>>
- Z drugiej strony, to mimo wszystko ciągle w ponad 90 procentach wystawa, którą my stworzyliśmy. Uważam za sukces, że udało się ją w ogóle otworzyć i że odwiedza ją ponad 600 tys. ludzi rocznie. O ile wcześniej monopol na mówienie o historii miała prawica, to dzięki sporowi wokół muzeum, wielu ludzi o poglądach bardziej centrowych, umiarkowanych, po raz pierwszy głębiej zainteresowało się sprawami historycznymi i kwestią autonomii instytucji kultury. To coś, czego nie da się wymazać decyzjami politycznymi. Cieszę się, że nasza praca nie poszła na marne. Wiem, że zmiany zostaną kiedyś usunięte, bo jak pokazuje historia, żaden rząd nie trwa wiecznie - podsumowuje prof. Machcewicz.
-
Prezydent "jest klaunem ośmieszającym społeczeństwo". Orędzie nie poprawiło jego wizerunku
-
Co Kaczyński zrobi po marszu 4 czerwca? Frasyniuk o możliwym "nokautującym ciosie"
-
"Roszczeniowe zetki" rozwścieczyły pracodawców. "Rozwydrzone dzieci, które nie dorosły do pracy"
-
Chińczycy strącili najbogatszego człowieka świata. To zły prognostyk dla gospodarki
-
Nowa "wrzutka wyborcza" PiS z emeryturami. Ekspertka odsłania kulisy. "W strachu przed strajkami"
- Startuje cross-border.pl - KIG i Amazon pilotują eksport polskich MŚP
- "Niemiecki geniusz" w serialu, czyli (znowu) o aktorze w kryzysie
- Franciszek po operacji. Nowe informacje o stanie zdrowia papieża
- "Nie wiedzieli, co kradli". Z pociągu zniknęły cztery skrzynie z amerykańską amunicją, która miała trafić do Ukrainy
- Kolejny "występ" Adama Glapińskiego. Jak co miesiąc. O czym mówił szef NBP?