Prokurator u Jerzego Z. Dlaczego dajemy się nabierać na pseudoterapię?

- Powinno się wprowadzić taką edukację na poziomie szkoły podstawowej, żeby dziecko odróżniało suplement diety, żywność, lekarstwo - mówiła w TOK FM Katarzyna Sabiłło, prezeska Fundacji Lege Pharmaciae.

Prokuratura w asyście policji weszła do magazynu Jerzego Z., słynnego propagatora pseudoterapii. Działała na wniosek Rzecznika Praw Pacjenta, który powołując się na ekspertyzę biegłych z Narodowego Instytutu Leków, zaalarmował o sprzedawaniu produktów leczniczych bez wymaganych zezwoleń.

Jerzy Z. nie jest lekarzem. Studiował na Akademii Górniczo-Hutniczej. Jego porad dotyczących leczenia słuchają setki tysięcy ludzi.

Podejrzanemu grozi do dwóch lat więzienia.  

- Wiemy, że ten pan sugeruje przypisywanie pewnym substancjom właściwości leczniczych, których te substancje nie posiadają. Nie ma na to dowodów - mówiła w TOK FM Katarzyna Sabiłło, prezeska Fundacji Lege Pharmaciae.

Dodała, że wśród jego zaleceń można też znaleźć niebezpieczne porady, które nie tylko nie poprawiają stanu zdrowia, ale też mogą go pogorszyć.

Nie można winić pacjentów

Dlaczego jednak część pacjentów decyduje się na słuchanie tego rodzaju porad i zakupy podejrzanych specyfików?

- Katarzyna Sabiłło zwróciła uwagę na kilka przyczyn, w tym niedostateczny system edukacji. - Może warto wzorem innych państw europejskich, które są znacznie bardziej rozwinięte w tym zakresie, edukować już dzieci? Powinno się wprowadzić taką edukację na poziomie szkoły podstawowej, żeby dziecko odróżniało suplement diety, żywność, lekarstwo - wymieniała.

Jak mówiła, problemem jest też sposób komunikacji z pacjentem w aptece i w gabinecie lekarskim oraz stan publicznego systemu opieki zdrowotnej. - Tutaj jest bardzo dużo do zrobienia i trudno się czasem dziwić osobie, która jest chora, która musi czekać na wizytę do specjalisty bardzo długo, że idzie do znachora. Nie można winić pacjentów - zauważyła Katarzyna Sabiłło.

TOK FM PREMIUM