"GW" o Marku Lisińskim, b. szefie fundacji Nie Lękajcie się: Pojawiają się wątpliwości, czy był molestowany
Kilka dni temu Marek Lisiński zrezygnował z funkcji szefa Fundacji "Nie lękajcie się", kiedy "Gazeta Wyborcza" napisała, że wyłudził pieniądze od jednej z ofiar.
W poniedziałek (3 czerwca) "GW" kontynuuje śledztwo w tekście pt. "Czy Marek Lisiński był molestowany? Pojawiają się wątpliwości". Z artykułu wynika, że Marek Lisiński mógł kłamać, aby wyłudzić od Kościoła pieniądze.
"Marek w kółko mówił o pieniądzach"
Autorki tekstu - Katarzyna Włodkowska i Katarzyna Surmiak-Domańska - wspominają w nim m.in. powstanie Fundacji "Nie lękajcie się". Organizacja powstała w 2013 roku. Zakładają ją Wojciech Pietrewicz, Marek Lisiński oraz Marek Mielewczyk. Kluczowymi celami nowej organizacji miało być dokumentowanie przypadków molestowania dzieci przez księży, pomoc psychologiczna i prawna dla ofiar, wspieranie ich w pozyskiwaniu odszkodowań od Kościoła. "Marek w kółko mówił o pieniądzach – wspomina Pietrewicz. – Ja chciałem najpierw zbudować podwaliny, pozyskać dobrych prawników, a jeśli walczyć o odszkodowania, to z powództw sądowych. Przekonywałem, że każde odszkodowanie, które uda się uzyskać, musi być ogłoszone w mediach, żeby był efekt. A nie tak, że każdy weźmie od kurii pod stołem. A Marek: 'Mają nam zapłacić do ręki'" - czytamy w "GW".
Marek Lisiński pożyczał od księdza pieniądze?
Dziennikarki przytaczają także, kiedy po wygranym w kurii procesie przeciwko ks. Witkowskiemu, Marek Lisiński miał napisać do płockiego biskupa, który prowadził sprawę: „Jeżeli Biskup byłby gotowy wypłacić mi rekompensatę w wysokości 200 tysięcy złotych na terapię, za straty moralne i psychiczne, gotów jestem zrzec się przyszłych roszczeń, a nawet wycofać z działalności publicznej w fundacji. Chciałbym już definitywnie zamknąć ten rozdział własnego życia”.
Autorka tekstu o Marku Lisińskim: To nie pierwszy raz, jak pożycza pieniądze i nie oddaje>>>
Kuria nie chce jednak płacić, więc Lisiński składa pozew cywilny. Żąda przeprosin i 10 tysięcy złotych od Witkowskiego oraz od parafii, gdzie miało dojść do molestowania.
Autorki tekstu opisują także swoje spotkanie z księdzem Zdzisławem Witkowskim. Duchowny zaprzecza, by miał molestować Lisińskiego. Opowiada natomiast, jak pożyczał mu pieniądze, a ten nie oddawał.
Marek Lisiński wypiera się, jakoby miał pożyczać od księdza pieniądze.