Co polskie służby miały na Ludmiłę Kozłowską? "Laboratoryjny dowód na tandetność działania państwa polskiego"

Ludmiła Kozłowska może podróżować po większości państw UE, choć Polska próbowała to uniemożliwić. Co ciekawe, do dziś nie wiadomo, co polskie służby miały na szefową Fundacji Otwarty Dialog. - Uderzono w Kozłowską przed znalezieniem kompromatu, więc ta sprawa musiała się tak skończyć - mówił w TOK FM Zbigniew Parafianowicz z "DGP".
Zobacz wideo

Ludmiła Kozłowska została w poniedziałek wykreślona z systemu informacyjnego strefy Schengen, co oznacza, że może już swobodnie podróżować po krajach Unii Europejskiej. Latem 2018 roku szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wpisał szefową Fundacji Otwarty Dialog (obywatelkę Ukrainy) do tego systemu i oznaczył najwyższym alertem. Działaczkę uznano wówczas za osobę stanowiącą zagrożenie. Kozłowska dostała zakaz wjazdu do większości krajów Unii Europejskiej.

Co ciekawe, ABW do tej pory nie wyjaśniło, dlaczego podjęto taką decyzję. Informowano jedynie o wątpliwościach dotyczących finansowania działalności fundacji. Pojawiły się też sugestie dotyczące związków z władzami rosyjskimi.

Sama Ludmiła Kozłowska od początku przekonywała, że atak na nią ma związek z aktywnością publiczną jej męża - Bartosza Kramka - krytykującego rząd Prawa i Sprawiedliwości.

"Sprawa dość kompromitująca"

Wiele wskazuje na to, że polskie służby angażowały się w szkodzenie Kozłowskiej nie tylko w krajach Unii Europejskiej. Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", "Polska mogła współpracować w sprawie Fundacji Otwarty Dialog z kontrolowanymi przez oligarchę Vladimira Plahotniuca służbami specjalnymi Mołdawii".

W tym kraju doszło niedawno do zmiany władzy - rządy objęła opozycja, która ma poparcie UE oraz Stanów Zjednoczonych. Z liderami mołdawskiej opozycji, a teraz władzy, współpracowała fundacja Kozłowskiej. I ściągnęła na siebie uwagę poprzednich rządzących - zlecono powołanie komisji śledczej, której celem było wykazanie dywersyjnej działalności Otwartego Dialogu. Treść raportu komisji poznali dziennikarze "DGP" - próżno szukać tam informacji o związkach fundacji Ludmiły Kozłowskiej z rosyjskimi służbami.

Jak komentował w Poranku Radia TOK FM Zbigniew Parafianowicz, współautor artykułu, sprawa Kozłowskiej "to taki laboratoryjny dowód na tandetność działania państwa polskiego". - W finale prac nad tym tekstem zaczęliśmy szukać ludzi, w obozie władzy, którzy by się przyznali, że są architektami tej sprawy. Ciężko było znaleźć odpowiedzialnych. Odcina się od tego MSZ. Nieoficjalnie mieliśmy sygnały z ABW, że na tym wyższym szczeblu - nazwijmy to na szczeblu pułkowników - nikt nie chce się tym zajmować, bo to sprawa dla nich dość kompromitująca. Warto przypomnieć, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie ocenił, w wyroku wydanym w połowie kwietnia, że dowody zgromadzone przez ABW są dość ogólnikowe - wyliczał dziennikarz. I dodał, że "uderzono w Kozłowską przed znalezieniem kompromatu, więc ta sprawa musiała się tak skończyć".

- To wszystko tworzy obraz absolutnej porażki, dużej kompromitacji instytucji państwowych; do tego z kontekstem międzynarodowym, który jest dla Polski niekorzystny - podkreślił Parafianowicz.

Krytyka władzy nie ujdzie płazem?

Po co więc polskie władze tyle uwagi poświęciły Ludmile Kozłowskiej? Dziennikarz "DGP" mówi wprost, że sprawa ma "wyraźny kontekst polityczny". - Fundacja Otwarty Dialog nigdy nie była przeciwnikiem, który mógł realnie zagrozić PiS-owi. To jest fundacja, która potrafi szybko organizować różne akcje, angażować się w głośne sprawy, ale nie jest na tyle duża, żeby skutecznie podgryźć ugrupowanie takie jak PiS. Tam był wyraźny kontekst polityczny, ale zaczęto nie do tej strony, co trzeba. I to się wszystko rozsypało - ocenił Zbigniew Parafianowicz.

Warto więc przypomnieć, od czego zaczęła się "kariera" Otwartego Dialogu. Politycy, komentatorzy sprzyjający obozowi władzy, a w końcu media publiczne zaczęły poświęcać organizacji dużo uwagi w 2017 roku. To wtedy telewizja publiczna zaczęła informować o tym, że Bartosz Kramek, mąż Ludmiły Kozłowskiej, w mediach społecznościowych krytykuje rząd PiS. Polskie Radio z kolei informowało, że razem z żoną brał udział w kontrmanifestacji, która odbyła się w czasie jednej z miesięcznic smoleńskich.

TOK FM PREMIUM