W karambolu koło Szczecina zginęło sześć osób. Kierowca tira może wyjść z aresztu

Sąd Okręgowy w Szczecinie zdecydował, że mężczyzna, który według prokuratury miał doprowadzić do tragicznego wypadku koło Szczecina, będzie mógł wyjść na wolność, jeśli wpłaci 5 tys. zł kaucji. Sąd wziął pod uwagę m.in. trudną sytuację rodzinną 35-letniego kierowcy tira.
Zobacz wideo

Do tragicznego wypadku doszło w niedzielę 9 czerwca na drodze A6 w kierunku Świnoujścia na wysokości Szczecina, między węzłem Kijewo a węzłem Dąbie. W wyniku zderzenia samochodów część z nich zapaliła się. Zginęło sześć osób, w tym troje dzieci

Ofiar mogło być więcej, gdyby nie bohaterska postawa kierowcy innej ciężarówki.  Andrij Sirowacki uwalniał ludzi ze zmiażdżonych aut.

Sąd łagodzi stanowisko

Kierowca ciężarówki usłyszał zarzut sprowadzenia na drodze katastrofy w ruchu lądowym "poprzez niewłaściwą obserwację przedpola jazdy, niezachowanie bezpiecznego odstępu od poprzedzających pojazdów oraz niedostosowanie prędkości do sytuacji na drodze" - to zdarzenie zagroziło życiu i zdrowiu co najmniej 22 osób. Jak wynika z ustaleń prokuratury, doszło do zderzenia samochodu ciężarowego, którym kierował mężczyzna, z poprzedzającymi go samochodami osobowymi i powstania efektu domina. Uczestniczyło w nim siedem samochodów osobowych i samochód ciężarowy. 

Wniosek o aresztowanie na trzy miesiące kierowcy tira złożyła prokuratura. Pozytywnie rozpatrzył go sąd rejonowy, ale dziś poznaliśmy decyzję sądu wyższej instancji. Jak informuje szczecińska "Wyborcza", 35-letni kierowca będzie mógł wyjść z aresztu, jeśli w ciągu siedmiu dni wpłaci kaucję - 5 tys. złotych.

„Sąd stwierdził, że zebrany w sprawie materiał dowodowy został już w znacznej części zebrany i zabezpieczony, na który także składają się obszerne wyjaśnienia podejrzanego (...). Sąd uznał, że do czasu ewentualnego wniesienia aktu oskarżenia podejrzany może przebywać na wolności, bo nie ma obawy utrudnienia przez niego toczącego się postępowania” – poinformowano po zakończeniu posiedzenia sądu.  Sąd podejmując decyzję wziął zapewne pod uwagę także trudną sytuację rodzinną mężczyzny. Ma on troje dzieci, którymi opiekuje się niepracująca żona.

Obrońca mężczyzny, mec. Patryk Zbroja powiedział PAP, że sąd podzielił w tym względzie argumentację obrony. 35-latek, jak dodał, nigdy się nie ukrywał. - Nie było żadnych sygnałów, które by świadczyły o tym, że będzie dążył do bezprawnego utrudniania tego postępowania, że będzie dążył do wpływania na świadków – powiedział adwokat.

Zaznaczył, że jego klient "przyznaje się do spowodowania wypadku", ale - jak mówi - zrobił to nieumyślnie, nie zaś, jak zarzuca prokuratura, z tzw. zamiarem ewentualnym. - Była to sytuacja życiowa, której zawinił, ale jest świadom konsekwencji swojego czynu. Jest mu bardzo przykro z powodu śmierci wielu osób, która nastąpiła na skutek tej katastrofy – powiedział mec. Zbroja.

Według sądu, kwota poręczenia majątkowego będzie, w przypadku podejrzanego, "na tyle znaczna, że zabezpieczy prawidłowy tok postępowania przygotowawczego".

TOK FM PREMIUM