Pseudokibice są zorganizowani na wzór armii. "Prawicowi politycy wiedzą, że wystarczy im nie przeszkadzać"
Nie milkną komentarze po atakach pseudokibiców i chuliganów na białostockim Marszu Równości.
Jak mówił w TOK FM prof. Radosław Kossakowski, socjolog sportu, autor książki 'Od chuliganów do aktywistów? Polscy kibice i zmiana społeczna', w komentarzach na forach kibicowskich na temat tych wydarzeń pojawia się przekonanie, że racja była po stronie kontrmanifestantów.
Pojawiły się pochwały za "obronę polskich dzieci i wartości", nie ma zaś głosów potępiających przemoc.
- Jest chęć podkreślenia, że "my też byliśmy ofiarami", bo np. "policja z agresją nas zaatakowała, kolejny raz jesteśmy ofiarami lewicowej ideologii" - mówił.
Zauważył też, że nie potępiono atakowania nastolatek, ani narażania dzieci - prawdopodobnie w myśl zasady "cel uświęca środki".
Jak tłumaczył, chociaż środowiska pseudokibiców są zantagonizowane, istnieją między nimi obszary zgody, takie jak udział w Marszu Niepodległości czy właśnie niechęć do społeczności LGBT.
Symbole antysytemowości
Zdaniem badacza, jest to efekt długiego, wielowymiarowego procesu, który zaczął się jeszcze przed rokiem 1989.
- Kibice mają tendencję do kojarzenia wszelkiej maści ruchów i idei lewicowych z komunizmem. A w środowiskach kibicowskich jest bardzo silny ruch antykomunizmu. Na początku lat 90. rząd nie zajmował się kibicami i te grupy zostały zagospodarowane przez skrajnie prawicowe grupy skinheadów - wyjaśniał prof. Kossakowski.
- Prawicowa, konserwatywna symbolika wzięła się z czasów bardzo dużych napięć i walk kibiców z rządem w czasie przygotowań do Euro 2012. Kibice szukali symboli, którymi "opakowaliby" swoją antysystemowość. Nie mogli sięgnąć po lewicowe symbole, jak podobizna Chce Guevary albo sierp i młot - a tak jest we Włoszech czy Francji. Sięgnęli więc po zestaw symboli konserwatywnych, np. żołnierzy wyklętych - dodał.
Lekarze i prawnicy
Socjolog opisuje środowisko pseudokibiców jako silnie zmaskulinizowane grupy, w których nie akceptuje się "słabości", trzeba być gotowym do walki i "trzymać język za zębami". - Tam nie ma miejsce na ambiwalencję, tożsamościowe dwuznaczności.W takich grupach nie ma miejsca dla geja, bo jest przez jej członków uznawany za kogoś słabego, z kogo inni by się śmiali (...) To ostatni bastion tradycyjnie rozumianej męskości, gdzie role płciowe są zdefiniowane w sposób czarno-biały - wyjaśniał.
Grupy najbardziej agresywnych kibiców często opisywane są jako dzieci z ubogich, robotniczych rodzin. Profesor Kossakowski podkreślał jednak, że w ich skład wchodzą też przedstawiciele klasy średniej - lekarze, prawnicy. Dodał jednak, że osoby wykonujące prestiżowe zawody nie odważą się raczej wziąć udziału w kontrmanifestacji takiej, jak w Białymstoku.
- Na stadionie się to rozmywa, na Marszu byliby bardziej widoczni, mają więcej do stracenia. Wysyłanie na kontrmanifestację kibiców, którym się "mniej w życiu udało" jest więc pewną strategią. Nie uczestniczą w nich też chuligani, którzy mają na koncie nielegalne aktywności - w obawie, że policja spisze ich dane. Tam idą osoby, które są w pewnym sensie po środku. Nie idą ludzie zaangażowani w przemyt ani prawnicy - wyjaśniał.
Z obserwacji socjologa wynika też, że prawnicy należący do grup agresywnych kibiców udzielają im porad prawnych - można je znaleźć nawet w adresowanych do kibiców wydawnictwach.
Jak w armii
Jak mówił profesor Kossakowski, pseudokibice poszczególnych klubów są bardzo dobrze zorganizowani, występuje tam hierarchia na wzór armii. Głównymi decydentami są grupy chuligańskie. Nie ma jednego "generała" na całą Polskę, każdy klub ma swojego, konsultuję się oni jednak między sobą. - Jeżeli kibice wyjadą do Płocka, to będzie to decyzja środowiskowa skonsultowana z "górą" - tłumaczył.
- Były chuligan opowiadał mi, że jeżeli jest się w grupie chuligańskiej z pierwszego szeregu, to jest się "żołnierzem" 24 godziny na dobę. Jeżeli dostajesz telefon w środku nocy, że trzeba coś zrobić, to nie możesz odmówić, bo wypadniesz z gry, albo jeszcze gorzej - mówił.
Prowadzący audycję Grzegorz Sroczyński przypomniał, że w dyskusjach po zdarzeniach w Białymstoku pojawiły się sugestie, że decyzyjne osoby ze środowiskach kibicowskich mogę mieć kontakty z politykami partii rządzącej.
- Nie sądzę, że politycy PiS zapraszali ich do siebie do biura. Ale może mają do siebie telefony? Politycy prawicowi wiedzą, że kibice są wrażliwi na pewne kwestie i wystarczy im nie przeszkadzać - skomentował socjolog.
Zmian społecznych nie da się zatrzymać
Zdaniem prof. Kossakowskiego, środowiska kibicowskie w Polsce otworzą się na osoby LGBT, ale nie wydarzy się to szybko.
- Za 20-30 lat gej-ultras na trybunie nie będzie problemem, tak jak jest obecnie w Niemczech czy Anglii. Tam pewnie procesy obyczajowe zostały już przerobione. U nas to też się stanie, ale to jest kwestia edukacji, procesów modernizacyjnych, cywilizujących ludzi. To, że tak wiele osób solidaryzuje się ze społecznością LGBT pokazuje, że coraz więcej osób zacznie ją akceptować. Wydaje mi się, że tych procesów nie da się zatrzymać - tak, jak np emancypacji kobiet. Chuligan nie ma problemu z tym, że jego żona idzie do pracy - zauważył.
- Oczywiście to nie znaczy, że ktoś ma ochotę na to czekać, osoby LGBT chciałyby żyć normalnie tu i teraz - podkreślił.
Po ubiegłotygodniowych zajściach w Białymstoku podczas Marszu Równości policja zidentyfikowała 112 osób i prowadzone są 84 postępowania - poinformował w niedzielę wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker.
-
To nie broni jądrowej Putina należy się bać. Gen. Komornicki wskazuje "największe zagrożenie" dla Polski
-
Ogromny żółw jaszczurowaty złapany pod Warszawą. To gatunek niebezpieczny dla ludzi
-
Zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych. "Niemieckie koncerny na wygranej pozycji"
-
Szokujące rekolekcje w Toruniu. Kobieta poniżana przed ołtarzem. Będzie wniosek do prokuratury
-
Kaczyński "nie prowadzi zdrowego trybu życia". "Słabo się czuje". A "frakcje zaczynają wyłazić spod dywanu"
- Sałatka jarzynowa nigdy nie była tak droga. Przed nami Wielkanoc "najdroższa w historii"
- MKOL podjął decyzję ws. rosyjskich i białoruskich sportowców. Stawia warunki. "Dzień hańby"
- Dwa domy, ale jedno dzieciństwo. Rozstanie rodziców nie musi być traumą
- Lichocka pozwała Budkę. Chodzi o jej słynny gest. Sąd podjął decyzję
- "Kobiety w IT. "W zeszłym roku 70 proc. awansowało" - przyszłość wygląda obiecująco