"Zlikwiduj VI przykazanie, to o czym będą mówić księża?" Fragment książki "Czarni" Pawła Reszki

- Seks świeckich to jest nasza mania. Poza seksem nie dostrzegamy już żadnych grzechów - tak w rozmowie z Pawłem Reszką mówi wykładowca z seminarium. Publikujemy fragment rozdziału "Opętanie, rzecz o kobietach księży" z książki "Czarni".
Zobacz wideo

Kamil, młody ksiądz, północna Polska

- Dziewczynom to się chyba podoba? Uduchowione twarze, sutanny, koloratki.

- To wszystko oznacza niedostępność, a zakazany owoc lepiej smakuje.

- Czyli smalą do was cholewki?

- Tak można powiedzieć. U mnie w seminarium był nawet taki termin: klerwa, czyli kurwa kleryka. Taka kobieta, która leci na kleryków i jej zadaniem jest wyrwać kleryka z seminarium. Wtedy się czuje dowartościowana, że nawet kleryk zwrócił na nią uwagę, uległ jej.

- I były takie dziewczyny?

- Jasne, klerw było dużo.

Szczepan, ksiądz emeryt

Znajomy wikary prowadził chór chłopięcy. Specjalnie taki chciał prowadzić - żeby było mniej pokus. Ale tam właśnie się to wszystko zaczęło. Młode matki przychodzą pooglądać synów. Zaczynają się podkochiwać. I w końcu księdza zbałamuciły. Zrzucił sutannę. Kilku podobnych było u nas w okolicy.

Rozmowa z Arturem, księdzem z dużego miasta

Siedzimy w małej włoskiej restauracji. Artur jest nijaki - pucułowata twarz, łysina, kilkanaście kilo nadwagi. Ubrany przyzwoicie, ale prowincjonalnie, bez szału. Przeciętny facet zawieszony gdzieś między trzydziestką a pięćdziesiątką. Rozmawiamy o Bogu, sakramentach i misji Kościoła. Ale jego oczy biegają po sali. Bo w piątkowy wieczór do knajpki przychodzą naprawdę fajne dziewczyny. A wiadomo, krew nie woda. Niby tego nie zauważamy, ale przecież nie sposób udawać przez cały czas.

Artur sam zagaja:

- Załóżmy, że któraś z nich przysiada się do nas na chwilę. Kto będzie dla niej bardziej interesującym rozmówcą? Z kim z nas będzie chciała kontynuować znajomość?

- Wiem, co chcesz powiedzieć, i raczej nie wierzę.

- Mylisz się. Dla dziewięciu na dziesięć kobiet bardziej interesujący jestem ja.

- Aha…

- Ale ja ci to wyjaśnię. Jest takie powiedzenie: ksiądz i niewiasta z jednego ciasta. My znamy lepiej kobiety niż przeciętny mężczyzna.

- Dlaczego?

- Kobiety żyją w świecie emocji. Męski świat jest ich pozbawiony. To świat rzeczy. A ksiądz z racji noszenia sutanny, z racji przygotowania, potrafi mówić o emocjach. Robimy to, można powiedzieć, zawodowo. Dlatego ksiądz jest idealnym rozmówcą dla kobiet.

- Czyli jak zagadamy z tą dziewczyną, to za jakiś czas okaże się, że ona wybierze ciebie?

- Dokładnie tak będzie. Bo jestem wychowany do mówienia o duchowości. A na dodatek mam bogate doświadczenie w takich rozmowach. Od dawna podejmuję się kierownictwa duchowego kobiet. Wiem, jak one ze mną rozmawiają, czego oczekują i jak się potem ze mną związują.

- Kierownictwo duchowe? Czyli że kobieta ma kłopoty, spowiada się i potem mówisz: "Dobra, musimy jeszcze porozmawiać, żeby ci bardziej pomóc", tak?

- Tak. W zasadzie kierownictwo duchowe jest dla ludzi pogłębionych. Mówiąc potocznie, dla takich bardziej zaawansowanych katolików. Oni nie tylko się spowiadają, ale i przychodzą na dłuższe rozmowy. Tak się zaczyna kierownictwo duchowe. Bardzo przypomina pracę psychologa, skoncentrowaną na stronie duchowej.

- A przy okazji ona jest ładna. Zbliżacie się do siebie i to jeszcze w taki piękny sposób. Więc po pewnym czasie patrzysz na jej urodę. Dostrzegasz, że jest ładna, kobieca.

- A ona zaczyna uważać ciebie za jedynego opiekuna. Inni faceci są szorstcy, agresywni, nic nie rozumieją. A ten zrozumie, powie dobre słowo, zaakceptuje, pomoże duchowo. Okazuje się, że jesteś powiernikiem jej najgłębszych spraw.

- Sytuacja wymarzona, by pojawił się flirt.

- Na pewno. Jeśli kapłan jest dojrzały, to wie, że nastąpił moment, w którym należy to wszystko przerwać. Miałem bardzo wiele takich sytuacji. Po pięciu latach kapłaństwa mogę sporządzić bilans: kilkanaście dziewczyn się we mnie zakochało, kilka jasno o tym powiedziało i składało mi konkretne propozycje seksualne.

- Co ci mówiły?

- Zakochała się, nie wyobraża sobie życia beze mnie. I tak dalej. Wtedy trzeba się z tego szybko wymiksować.

- Jak?

- Trzeba wytłumaczyć, że jest teraz zakochana, ale wcale nie kocha naprawdę. Miłość to jest długa relacja, a na długą relację nie ma szans, bo nie możemy być razem. Ja przecież jestem księdzem. Mówię jej, że rezygnuję z tej relacji.

- Jak?

- No po prostu: "Podjąłem jasną decyzję, nie chcę".

- Mówisz na odchodne: "I jeszcze, kochana, nie zapomnij poszukać sobie innego kierownika duchowego!".

- Przeważnie nie. Przeważnie staram się tak to jakoś ułagodzić, żeby dalej jej pomagać, a jeśli ona nie potrafi sobie z tym poradzić, wtedy ona sama rezygnuje z mojego kierownictwa. Ciekawe, czy ty rozumiesz poziom emocji. Ona chce pomocy i w trakcie tego potrafi się zakochać. A ty zdajesz sobie sprawę, że nie możesz jej wykorzystać. A przecież nie ma nic prostszego - wiesz już o niej wszystko. Pętla została zawiązana. Możesz ją w każdej chwili zacisnąć.

- Zaciskasz?

- Nie robię tego. To jest kwestia dojrzałości. W ogóle trzeba to też jasno powiedzieć i warto zapisać, że kierownictwo duchowe to jest taki rolls-royce. Dość rzadko spotykany, bo nie każdego na to stać. Mało księży się decyduje na kierownictwo duchowe kobiet.

- Bo?

- Bo wielu z nas po prostu boi się kobiet. Boi się tego, że pójdzie to za daleko. Dlatego od początku trzeba stawiać konkretne ramy. Na przykład ustalamy, że zawsze spotykamy się w kościele. Ja, czyli ksiądz, przychodzę w sutannie na takie spotkania. Rozmawiamy w okolicach konfesjonału. Nie ma przychodzenia do mnie do pokoju. Nie dlatego, że nie chcę, żeby ona była u mnie w pokoju. Chodzi o to, żeby nie pójść za daleko.

- Przyznaj, że po to, żeby samego siebie ochronić.

- Tak. Samego siebie ochronić. Ale czasami trzeba złamać kryteria, zbliżyć się bardziej niż zwykle, żeby kogoś otworzyć, żeby pomóc. To wszystko nie jest takie proste i oczywiste.

Michał, ksiądz, duże miasto

Starszy duchowny wspominał kiedyś złe czasy dla Kościoła. Opowiadał mi o tym, jak funkcjonowali w głębokiej represyjnej komunie w latach pięćdziesiątych. Trzeba się było ukrywać, uważać na wszystko, bo władza nienawidziła księży i zakonników. I nagle mówi: "Najważniejsze, żeby nie było posądzeń, że ksiądz ma babę, i żeby, jakby co, nie trzeba było płacić alimentów na dzieci". To mnie zaszokowało. Bo wychodzi na to, że najważniejsze było unikanie konsekwencji współżycia płciowego albo posądzenia o takie współżycie. To znaczy, że mogą cię wkręcić w alimenty, jeśli sypiasz z babą. Jeśli sypiasz z facetem, to się nie uda. I moim zdaniem stąd się brało milczące przyzwolenie na zachowania homoseksualne, a nawet przymykanie oczu na zachowania pedofilskie. Bo wszyscy mówili, jak w końcu zeszło "na te sprawy": "No, trzeba sobie jakoś radzić". Czyli to była miękka zgoda. Ale gdy w rozmowie pojawiał się motyw kobiety, natychmiast następowała burzliwa reakcja: "Żeby tylko nikt was z babą nie widział! Bo to jest zgorszenie!" i za chwilę padało kluczowe zdanie: "A jeszcze jak pojawi się dziecko! Będziesz musiał alimenty płacić!".

Mariusz, ksiądz wikariusz

Celibat to nie jest czystość, tylko bezżeństwo. Proste?

Jarosław, proboszcz, południowa Polska

Wyobraź sobie księdza, który gromi wiernych z ambony. Wali ich obuchem za seks przedmałżeński, zdrady, onanizm. A potem, zaraz po mszy, mówiąc brutalnie, biegnie pod pierzynę. To nie jest wyssane z palca. Na pewnej plebanii wikariusze mają osobne pokoje, ale wspólną łazienkę. Ściany cienkie, wszystko słychać. No i za ścianą odbywa się, no klasyczna kopulacja. Kobieta jęczy, dyszy, piszczy. Trudno to znieść. Gdyby jakoś to kulturalnie, po cichu, ale nie. W końcu człowiek nie wytrzymuje i wywala z kopa drzwi do łazienki i idzie do kolegi wikariusza: "Kuźwa, stary! Przecież mieliśmy przed chwilą koncelebrę! Przy ołtarzu ze mną stałeś! A teraz co? Jak to można pogodzić?". A baba oczywiście mężatka. Tylko że mąż marynarz, wiecznie w delegacji.

Piotr, zakonnik, duże miasto

Wiadomo z psychologii o mechanizmie projekcji. Zwalczasz u innych to, co tkwi w tobie. To mechanizm obronny - bo przecież jakbyś przyznał, że to, co zwalczasz, dotyczy właśnie ciebie, bolałoby bardzo. A tak zwalczasz, a nie boli. No ale dość teorii. Rzecz działa się w Warszawie. Pewien starszy zakonnik spowiadał w kościele. Trafiła do niego moja znajoma, dziewczyna z duszpasterstwa akademickiego. No i wyznała, że ma chłopaka i że się z nim przytula. Zwyzywał ją strasznie: "Kurwo, dziwko, pozwalasz, żeby ci ręce wsadzał w majtki". Było to, no powiedzmy, niewybredne. Dziewczyna opowiadała mi o tym incydencie z płaczem i poczuciem niesmaku. Nie minęło pół dnia, przylatuje do mnie ów ojczulek: "Ojcze Piotrusiu, proszę mi pomóc, coś mi się tam w komputerze zepsuło". Wchodzę do niego i widzę, co jest. Pootwierał dziadek tyle tych okienek pornograficznych, że komputer się zawiesił. W każdym kącie ekranu ktoś się bzykał.

Józef, ksiądz, wykładowca w seminarium

Zlikwiduj VI przykazanie, to o czym będą mówić księża? Z czego będą spowiadać? Seks świeckich to jest nasza mania. Poza seksem nie dostrzegamy już żadnych grzechów.

Krzysztof, ksiądz, duże miasto

Myślę, że my, duchowni, mamy jakąś obsesję w sprawach seksualności ludzi świeckich. To jest oczywiste maskowanie naszych problemów i frustracji. Budzi się w nas pies ogrodnika: sami nie zjedzą i innym nie dadzą.

Józef, ksiądz, wykładowca w seminarium

Seksualność w Kościele jest objęta tabu. Mamy nauczać o tym, ale nie przeżywać jej. A przecież właściwie pojęta seksualność jest higieniczną relacją z każdym człowiekiem. I jeżeli w Kościele dochodzi do tego typu nadużyć i skandali, to tylko dlatego, że nie ma higieny relacji. Seksualność jest zepchnięta do jakiejś czarnej dziury. Nigdy się o tym nie mówiło. Akceptowało się różne grzechy, ale się nie mówiło. Rzeczywistość seksualna jest zostawiana w przestrzeni kawałów, śmieszek, anegdot, nabijania się z siebie nawzajem. Ale nie jest to przestrzeń rzeczywistej dyskusji.

Marek, ksiądz, zakonnik

Duża część księży jest zniewolona. Pornografia i masturbacja – zachowują się jak mali chłopcy. Sam przez to przechodziłem. Byłem na terapii. Dziwnie się na mnie patrzysz? Żenada, nie? Ale tyle tylko zostaje człowiekowi. Księża co chwilę biegają do spowiedzi: „Tak, masturbowałem się, oglądałem pornografię”. I tylko tyle pojmują z seksualności. Zresztą prawdę mówiąc, wielu z nas jest przerażonych własną seksualnością. Nasze ciało wzbudza strach. Nawet myśl, nawet sen czy polucja są traktowane jako grzech. Z tym trafiają potem do konfesjonału. To zmienia się w jakąś manię prześladowczą.

Jarosław, proboszcz, południowa Polska

Jest taki dowcip branżowy: Siedzi dwóch księży w restauracji, przeglądają menu. W pewnym momencie przychodzi bardzo ładna kelnerka. Jeden z nich przygląda się tej dziewczynie lubieżnie. A ten drugi mówi: „Uspokój się, księdzem jesteś!”. „Wiem, że jestem na diecie, ale to nie znaczy, że w menu nie mogę zajrzeć”.

Pobierz Aplikację TOK FM i słuchaj sprytnie:

TOK FM PREMIUM