Eksplozja niewybuchu w Kuźni Raciborskiej. Nie można dotrzeć do ciał dwóch saperów

Stan dwóch z czterech saperów, którzy zostali ranni w eksplozji niewybuchu w Kuźni Raciborskiej w województwie śląskim, jest ciężki. Do ciał dwóch zmarłych żołnierzy nie można na razie dotrzeć. Teren, na którym doszło do wybuchu usiany jest pociskami.
Zobacz wideo

Stan dwóch saperów, rannych we wczorajszej niekontrolowanej eksplozji niewybuchu, w Kuźni Raciborskiej, jest ciężki. Dwóch z nich przebywa w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, trzeci w szpitalu świętej Barbary w Sosnowcu. Jest nieprzytomny i leży na oddziale intensywnej terapii.

- Chory w wyniku wybuchu niewypału doznał ciężkich obrażeń w zakresie twarzoczaszki oraz ciężkiego urazu czaszkowo-mózgowego. Stan chorego pozostaje skrajnie ciężki - tłumaczył neurochirurg dr Wojciech Kasper. 

Saperów odwiedził minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. - To, co się wydarzyło będzie ustalane przez dochodzenie prokuratorskie. Będzie prowadzone śledztwo. Mam nadzieję, że szybko się ono zakończy i da odpowiedź na temat przyczyn wczorajszego tragicznego zdarzenia - zapewnił. 

Pacjent, który przebywał w szpitalu w Rybniku został już wypisany do domu. 

Kuźnia Raciborska. Nie można dotrzeć do ciał dwóch saperów

Szefowa Prokuratury Rejonowej Katowice-Południe Bogusława Szczepanek-Siejka zaznaczyła, że nie wiadomo, kiedy zostanie przeprowadzona sekcja zwłok zmarłych żołnierzy - na razie nie można do nich dotrzeć. Z tego samego powodu na razie nie jest też możliwe przeprowadzenie oględzin miejsca wypadku. - Cały ten teren, na którym doszło do zdarzenia, jest usłany pociskami z okresu drugiej wojny światowej. Musi tam wejść grupa saperska, która rozminuje teren - tak, by mógł wejść na miejsce prokurator i żandarmeria, która będzie wykonywać czynności - wyjaśniła.

Kuźnia Raciborska. Eksplozja niewybuchu. Nie ma jeszcze decyzji o wszczęciu śledztwa

Do wypadku doszło we wtorek około godz. 13.40 podczas wykonywania zadania usuwania przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych, które realizowali żołnierze 29. patrolu rozminowania 6. Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic. Dwaj saperzy zginęli na miejscu, czterech zostało przewiezionych do szpitali. Dwaj z nich zostali poważnie ranni.

Prokurator Bogusława Szczepanek-Siejka powiedziała w środę PAP, że wciąż nie zapadła formalna decyzja o wszczęciu śledztwa. Katowicka prokuratura, w której kilka miesięcy temu został utworzony dział ds. wojskowych, wykonuje czynności w tzw. niezbędnym zakresie. Chodzi o działania konieczne dla zabezpieczenia śladów i dowodów.

- Jest zabezpieczana dokumentacja z jednostki wojskowej, z której pochodzili żołnierze, którzy ulegli wypadkowi. W dniu dzisiejszym będą przesłuchiwani świadkowie, na miejscu pracują prokuratorzy z działu wojskowego naszej prokuratury oraz z wydziału wojskowego z Prokuratury Okręgowej w Warszawie i docelowo to śledztwo będzie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Warszawie - powiedziała prokurator. Jak wyjaśniła, sprawa zostanie przekazana do tej jednostki z uwagi na jej wagę i charakter postępowania.

Eksplozja nastąpiła w kompleksie leśnym między Kuźnią Raciborską a Rudą Kozielską, około kilometra od najbliższych dróg - ulic Pańskiej i Leśnej. Żołnierze mieli rozbroić niewybuchy znalezione trzy dni wcześniej i zabezpieczone do przyjazdu saperów. Prawdopodobnie były to pociski artyleryjskie z czasów II wojny światowej. Specjaliści mieli je unieszkodliwić.

TOK FM PREMIUM