Marsz Niepodległości. Dwa lata, a winnych nadal brak. Co wymiar sprawiedliwości ustalił w sprawie hasła "biała Europa"?
Podczas przemarszu ulicami Warszawy w 2017 roku niektórzy jego uczestnicy nieśli transparenty z hasłami "Europa będzie biała albo bezludna", "islam=terror" czy "śmierć wrogom ojczyzny". Niektórzy manifestujący krzyczeli też "Polska cała tylko biała" czy "Cała Polska śpiewa z nami, wypierd...lać z uchodźcami".
Od samego początku sprawą interesował się Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar. Skierował do Prokuratora Okręgowego w Warszawie wystąpienie, w którym m.in. uznał, że propagowanie tego typu haseł powinno być przez organy ścigania zbadane pod kątem nawoływania do nienawiści i propagowania ustroju faszystowskiego.
Marsz Niepodległości 2017. Co ustaliła prokuratura?
Niewiele. Dwa lata po pamiętnym Marszu Niepodległości w Warszawie, podczas którego niesiono transparenty z rasistowskimi hasłami, śledztwo nadal trwa. Jak poinformował nas rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie, jest ono na etapie gromadzenia i analizy zebranego w sprawie materiału dowodowego. Nikomu nie postawiono zarzutów.
Nie udało nam się uzyskać odpowiedzi, jakie postępy poczyniono od zeszłego roku, kiedy również pytaliśmy o toczące się już śledztwo w tej sprawie, ani co teraz oznacza gromadzenie i analiza materiału.
Rok temu trwały już "czynności mające na celu ustalenie personaliów osób, które dopuściły się naruszenia porządku prawnego podczas Marszu" - poinformował nas wówczas rzecznik prokuratury okręgowej Łukasz Łapczyński.
Jak tłumaczył, z częścią osób wytypowanych jako te, które dopuściły się naruszenia prawa w trakcie marszu, przeprowadzono czynności procesowe. Większość z nich zakwestionowała jednak swój udział w zgromadzeniu. Konieczne było więc powołanie biegłych z zakresu antroposkopii, aby ustalić, czy osoby utrwalone na nagraniach były osobami wytypowanymi przez policję. W listopadzie zeszłego roku prokuratura nadal czekała na opinię specjalistów w przypadku większości wytypowanych osób.
W jednym z przypadku udało się ustalić, że osoba wytypowana przez policję nie była osobą, która dopuściła się naruszenia prawa w trakcie Marszu Niepodległości, a w przypadku dwóch innych stwierdzono, że mogą być one obywatelami innego kraju, do którego wysłano europejski nakaz dochodzeniowy.
Co działo się przez ostatni rok? Nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Zarzuty. Dla niosących rasistowskie hasła nie, dla aktywistów tak
Podczas przemarszu policja, "zgodnie z taktyką działań", nie interweniowała w sprawie osób niosących rasistowskie hasła. Funkcjonariusze mieli jednak inną "strategię" wobec grupy 45 aktywistów z Obywateli RP. Zatrzymano ich w związku z pikietą przy trasie przemarszu narodowców. Interwencji miano dokonać z powodu "zakłócania zgromadzenia cyklicznego".
Zatrzymane osoby przewieziono na komisariat, przetrzymano przez kilka godzin, a na koniec dwóm z nich początkowo zarzucono propagowanie faszyzmu. Chodziło o transparent, na którym przedstawieni byli hitlerowcy, przedstawiciele ONR oraz napis: "Warszawa zhańbiona". Potem wycofano się z wcześniejszego zarzutu.
Wymiar sprawiedliwości zadziałał też w przypadku grupy kobiet, które z transparentem "Faszyzm. Stop" zajęły część Mostu Poniatowskiego, którym poruszali się uczestnicy przemarszu. Były opluwane, kopane w plecy, brzuch, szarpane i wynoszone z tłumu przez osoby zamaskowane. Policja nie interweniowała, ale za blokowanie marszu obwiniła dziewięć kobiet, które zgłosiły się jako poszkodowane.
Prokuratura początkowo umorzyła śledztwo ws. pobicia, a działania maszerujących oceniła jako nieobjęte umyślnością. "Zamiarem atakujących nie było pobicie pokrzywdzonych, lecz okazanie niezadowolenia, że znalazły się one na trasie przemarszu" - uzasadniała swoją decyzję prokurator Magdalena Kołodziej. Pokrzywdzone zostały natomiast skazane na 200 zł grzywny za przeszkadzanie w legalnym marszu.
Z dziewięciu skazanych kobiet, siedem wniosło sprzeciw wobec decyzji sądu. W październiku 2019 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieście zdecydował, że kobiety są niewinne. Wyrok jest jeszcze nieprawomocny. Policja miała siedem dni na odwołanie.
Decyzja prokuratury o umorzeniu postępowania w sprawie fizycznego ataku na protestujące na moście kobiety została uchylona przez sąd w lutym 2019 roku. Przyjęto zażalenie poszkodowanych na - jak miał to określić sąd - bulwersującą decyzję prokuratury. Teraz, na mocy decyzji sądu, prokuratura musi się ponownie zająć sprawą, czyli m.in. ustalić sprawców pobicia.
Słuchaj wygodnie także na telefonie dzięki aplikacji TOK FM.
-
Gdzie jest Adrian Klarenbach? Nieoficjalnie: Gwiazdor TVP zawieszony. Poszło o posła Zjednoczonej Prawicy
-
Szef Lasów Państwowych rusza na "wielką batalię wyborczą" z rządem. "Władza próbuje prywatyzować państwo"
-
Koniec protestu osób z niepełnosprawnościami. Posłanka Hartwich przekazała, kiedy opuszczą Sejm
-
Min. Moskwa chce zabierać paszporty krytykom PiS-u. "Putin też by chciał, żeby Nawalny wyjechał"
-
PiS plus Konfederacja równa się kolejny rząd? "Ona będzie Solidarną Polską do kwadratu"
- "Babciowe". Donald Tusk obiecuje nowe świadczenie. "Nikt na tym nie traci"
- Robert Lewandowski o "aferze premiowej". Zaskoczył kibiców
- PiSowscy wujowie - co mówią, co myślą? I czy waloryzacja 500 plus to będzie "game over" dla opozycji
- Ktoś odważy się aresztować Putina? Na pewno nie Węgry. "Sygnał dla świata"
- Miesiączka, podpaski, tampony - przestań się wreszcie wstydzić! Czy urlop menstruacyjny jest możliwy w Polsce