Prezydent Wrocławia zaskarży wyrok sądu. Chodzi o Marsz Polski Niepodległej
Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał, że ratusz nie miał prawa rozwiązać Marszu Polski Niepodległej, który w 2018 roku zorganizowali w stolicy Dolnego Śląska były ksiądz Jacek Międlar i skazany za spalenie kukły Żyda Piotr Rybak.
Postanowienie jest nieprawomocne i prezydent miasta, Jacek Sutryk, zapewnił, że zaskarży decyzję sądu - informuje wrocławska "Gazeta Wyborcza". - W trakcie pochodu doszło do aktów agresji, były osoby poszkodowane. Wyroków sądu nie komentuję, ale dalej jestem przekonany, że nasza decyzja miała na celu zadbanie o bezpieczeństwo Wrocławia - powiedział.
Marsz Niepodległości we Wrocławiu. Byli ranni, poszkodowany był też policjant
11 listopada 2018 roku uczestnicy Marszu Polski Niepodległej już niedługo po jego rozpoczęciu zaczęli odpalać race, wskutek czego pochód musiał się zatrzymać. Natomiast kiedy marsz dotarł do miejsca, w którym jego uczestnicy znaleźli się obok pokojowej kontrmanifestacji, narodowcy zaczęli rzucać w nich racami, petardami i butelkami. Krzyczeli też obraźliwe hasła: „Jeb… was”, „Chodźcie, kur…”. Jedna z osób prowadzących pochód miała nawoływać: Jak rzucacie, to trafiajcie, ale pamiętajcie, nie wolno rzucać. Dwie osoby biorące udział w kontrmanifestacji zostały ranne. Poszkodowany został też jeden z policjantów. Postępowania zostały jednak umorzone, ponieważ nie można było wykryć sprawców.
Po tych zajściach obserwatorzy marszu z ramienia ratusza zdecydowali się na rozwiązanie zgromadzenia. Swoją decyzję magistrat uzasadniał uczestnictwem w pochodzie osób mających środki pirotechniczne, zagrożeniem zdrowia i życia oraz brakiem reakcji organizatora na naruszenie prawa.
Piotr Rybak postanowił jednak odwołać się od tej decyzji do Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Ten pod koniec października 2019 uznał, że rozwiązanie zgromadzenia było bezzasadne.
Sąd stwierdził, że organizatorzy marszu apelowali do uczestników, by nie odpalali rac. Jego zdaniem, przywołanie dalszego uczestniczenia w marszu osób posiadających materiały pirotechniczne nie mogło uzasadniać rozwiązania zgromadzenia, ponieważ co najmniej 40 minut poprzedzających rozwiązanie zgromadzenia materiały pirotechniczne nie zostały już po raz kolejny użyte. Według sądu marsz należało rozwiązać wcześniej, bezpośrednio po powtórnym odpaleniu rac.
Sąd odniósł się również do ataku na kontrmanifestantów. Jego zdaniem to miasto popełniło błąd, zgadzając się na to, by kontrmanifestacja odbyła się tak blisko trasy marszu. W tym przypadku również podkreślono, że od czasu zajścia zdarzenia (rzucania w kontrmanifestantów) do rozwiązania przemarszu także upłynęło 40 minut. Według sądu wtedy „stan zagrożenia, jeżeli nie ustał całkowicie, to uległ istotnemu zmniejszeniu”.
Rozmowy posłuchasz też wygodnie na telefonie dzięki aplikacji TOK FM.
-
Posłanka PiS nie wykluczyła sojuszu z Konfederacją. "Wcześniej takich deklaracji nie było"
-
Dawid Kubacki przekazał informacje o stanie zdrowia żony, Marty. "Dla nas to pierwsze zwycięstwo"
-
Katolicka "sekta" w Częstochowie. "Wieczorem wybuchały krzyki dzieci, płacz i odgłosy uderzeń"
-
Zmiana czasu na letni. To już tej nocy. Ważne ostrzeżenie
-
"Janusz Kowalski nawet gatunków zbóż nie odróżnia". Były minister punktuje: Premier kpi sobie z rolnictwa
- Ogródek działkowy lekiem na galopujące ceny warzyw i owoców? "Są oferty i za 150 tys. albo 200 tys. złotych"
- Watykan aktualizuje ważne procedury. Chodzi o pedofilię w Kościele katolickim
- Klimatyczna bomba tyka i "może nas wessać". "Robimy sobie ten kryzys za własne pieniądze"
- Skazany za napaść na Polaków w Rimini domaga się ponownego procesu
- Urlop z powodu siły wyższej. Zmiany w Kodeksie pracy dadzą pracownikom dodatkowe dwa dni wolnego