Stan części uratowanych tygrysów jest niepokojący. "Nie mamy pewności, czy przeżyją"
Część nie dostawała wody i jedzenia. Zarzuty pod kątem znęcania się nad zwierzętami usłyszał już organizujący transport Rosjanin. Prokuratura bada, czy nie doszło do zorganizowanego przemytu zwierząt.
Część tygrysów jest już w coraz lepszym stanie, ale nadal muszą dochodzić do siebie - mówi rzeczniczka poznańskiego ogrodu zoologicznego Małgorzata Chodyła:
- Bardzo dużo piją, zaczynają powolutku jeść. Oczywiście nie dostaną takiej dawki, jaką powinien przyjąć dorosły tygrys. bo byłoby to dla nich niebezpieczne. Widać, że u czterech z nich jest poprawa o tyle, że są bardziej spokojne - tłumaczyła.
Gorzej jest z trzema innymi osobnikami.
- Nadal nie mamy pewności, czy przeżyją. Nie możemy wprowadzić głębszej diagnostyki, nie możemy ich wprowadzić w stan uśpienia na tak długo, żeby wykonać zdjęcia rentgenowskie. Muszą się jeszcze przez kilka dni wzmocnić - mówiła.
Transport z początkowo 10 tygrysami miał trafić z Włoch do prywatnego ogrodu zoologicznego w Dagestanie.
Nieprzystosonana do przewozu dzikich zwierząt ciężarówka stanęła jednak przed białoruską granicą. Tamtejsi celnicy uznali, że zwierzęta nie posiadają wszystkich potrzebnych dokumentów na dalszą podróż. Z powodu przestoju znacznie pogorszył się ich stan zdrowia, a jedno zwierzę padło z wycieńczenia.