Marsz Niepodległości stał się "eventem". "Prawicowe lemingi czują, że warto wtedy wyjść na miasto"
Jakub Baliński, TOK FM: Do tegorocznego Marszu Niepodległości - już 10 jego edycji - zostało raptem kilka dni (rozmawiamy w czwartek 8 listopada-red.) jednak ten temat nie zdominował krajowych mediów tak, jak to bywało w ubiegłych latach.
Prof. Wojciech Burszta, antropolog i kulturoznawca Uniwersytetu SWPS: To jest bardzo interesujące, bo środowiska konserwatywne i prawicowe nadal nie wiedzą do końca, jaki będzie jego charakter. Trwają spekulacje. To takie milczenie przed burzą. Ja już w przeszłości ukułem taką tezę, że w ostatecznym rozrachunku Prawo i Sprawiedliwość będzie musiało się zmierzyć z radykalną prawicą i areną tej walki może być właśnie Marsz Niepodległości, na którym będą wznoszone antyrządowe hasła. Kto wie, czy początek tego procesu nie zacznie się właśnie za kilka dni. Środowiska centrowo-prawicowe milczą, władza się wycofała. Podejrzewam, że Konfederacja i narodowcy mogą szykować nam jakąś niespodziankę w tym dniu.
Ostatnio urośli. Wynik Konfederacji w wyborach, które odbyły się miesiąc temu robi wrażenie. 11 posłów w Sejmie, z czego ponad połowa to osoby mniej lub bardziej związane z Ruchem Narodowym.
O to właśnie chodzi. Niektóre badania zaczynają pokazywać, że już niemal 20 procent Polaków zgadza się z poglądami skrajnej prawicy.
Marsz Niepodległości 2019 przerodzi się w wiec Konfederatów?
Wymiar polityczny marszu jest póki co rozmyty. W ostatnim czasie nie wydarzyło się nic takiego, co mogłoby katalizować emocje. Cisza w kwestii uchodźców, temat LGBT też jest wyeksploatowany. Marszowi brakuje takiego paliwa napędzającego emocje z ostatnich dni. Może to będzie kwestia aborcji, tego można się spodziewać. Jakiś apeli, w takim kierunku. Natomiast te hasła też są wymienne, jak przy każdej nacjonalistycznej ideologii są powtarzalne, w zasadzie nie ma czego interpretować, bo to ciągle to samo.
To zatem jaki to będzie marsz?
Już trochę znamy jego charakter. Można to odczytywać z symboli, haseł, na przykład z tego plakatu z pięścią owiniętą różańcem.
Wzbudził kontrowersje...
Dla antropologa to jest oczywiste. Jasne, jeśli widzimy papieża Jana Pawła II z różańcem w zaciśniętej pięści, to jest to pewna całość, znak z czysto religijnymi konotacjami. Odwołujący się do potrzeby wiary. Jednak, gdy wyjmiemy to z kontekstu, to mamy wiele podobnych przykładów symboliki pięści w faszystowskiej, hitlerowskiej czy stalinowskiej propagandzie. Nawet w PRL była pięść robotnika. Przekaz jest jednoznaczny.
Mianowicie?
Wiarą i siłą wystąpimy przeciwko tym, którzy nie myślą tak, jak my. Bójcie się nas - to jest główne hasło. Jesteśmy potęgą zarówno duchową, jak i taką prawdziwą siłą. Idziemy po was. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Zobaczymy jednak, co oprócz tego. Jakie będą hasła, okrzyki, transparenty, frekwencja i ogólny nastrój.
Jednak w ostatnich latach - w porównaniu do początków marszu - to dość spokojna impreza. Nie ma bójek z policją, niszczenia miasta.
Bo Marsz Niepodległości wpisał się w taki tradycyjny charakter corocznych eventów. Szczególnie podkreślam właśnie to, że stała się to wielozmysłowa impreza eventowa. Takie wydarzenie, na którym warto być. Nadstawić ucha, pokrzyczeć, pobyć w tłumie, bo ludzie to naprawdę lubią. Marsz stał się elementem kalendarza dorocznych świąt politycznych.
I nadal przyciąga całe rodziny.
To jest wielki sukces organizatorów, że ludzie przestali się bać tam przychodzić. To o tyle ciekawe, że święto 11 listopada ustanowiono przeciwko tym siłom, które teraz go organizują. To miał być hołd dla marszałka Józefa Piłsudskiego. A tymczasem stało się tak, że został przejęty przez dzisiejsze emanacje endeckich ugrupowań. Jednak jest to teraz event, na którym wypada być. Co napędza frekwencję.
Marsz w Warszawie to jedno. Ale we Wrocławiu, gdzie swój "Marsz Polski Niepodległej" organizują kibice piłkarscy, były ksiądz Jacek Międlar, Piotr Rybak skazany za spalenie kukły Żyda, już nie jest tak "eventowo", a bywa naprawdę niebezpiecznie.
Wrocław to niezwykle podzielone miasto. Jest tam też dodatkowe paliwo wynikające z historii miasta, zasiedleń po drugiej wojnie światowej. Z jednej strony to piękne, otwarte miasto, ale ma swoje ciemne strony, jak historia z wysiedlanymi Romami. Tam nadal działa silne środowisko antyniemieckie czy oczywiście antykomunistyczne i oni koniecznie chcą się pokazać. Widać wyjątkowy opór, części młodych ludzi, przeciwko wizji miasta preferowanej przez kolejnych prezydentów. Innymi słowy, to taki gniewny opór przeciwko otwartości i wielokulturowości Wrocławia. Oni chcą jednoznaczności. Pojawia się nawet taki gomułkowski sentyment, niczym z lat 60., w myśl hasła: "Wrocław zawsze Polski".
To co powinniśmy zrobić z marszami narodowców, da się je jakoś ucywilizować? Bo chyba zakazywanie prewencyjne nie ma sensu.
To przyzwolenie na brzydkie okrzyki czy transparenty jest zabójcze dla tej imprezy, w kontekście tego, żeby organizatorzy mogli z niej wycisnąć coś więcej. Bo przez to one się normalizują. Jeżeli nie nastąpi jakieś nieprzewidywalne tąpnięcie gospodarcze, to w tych marszach będzie chodzić coraz więcej prawicowych lemingów. Co pewnie odbije się czkawką narodowcom.
Prawicowy leming? Tego jeszcze nie słyszałem.
Narodowcom dotąd nie zależało na takich ludziach. To osoby wykształcone, dobrze zarabiające, które kompletnie nie biorą na poważnie tych skrajnych haseł. Chodzą na marsze, bo uważają, że to coś ważnego i warto wtedy wyjść na miasto. Robią masę, cywilizują kiboli w pewnym sensie…
To chyba nie w smak narodowcom.
Są trochę między młotem a kowadłem. Nie dadzą sobie zabrać marszu, ale muszą iść na kompromisy, bo inaczej impreza straci na masowości. To pewnie będzie skutkować tym, że twarzą marszu coraz bardziej będzie pan Krzysztof Bosak niż pan Robert Winnicki czy inna postać. Ktoś bardziej umiarkowany. I to jest przemyślana taktyka.
Dlaczego?
Bo sprawia, że ekstremalne wydarzenie - jakim kiedyś był Marsz Niepodległości - staje się normalnym eventem. Obłaskawia szersze masy na takie poglądy. Ludzie zaczynają traktować to wydarzenie jak każde inne. I o to właśnie chodzi. Bo dzięki temu poszerza się krąg osób, które mogą zostać zarażone tymi hasłami. Stają się one bardziej prospołeczne, nabierają ludzkiego wymiaru. A wtedy mówimy sobie: a dlaczego nie. Stąd pewnie to rosnące poparcie dla takich skrajnych prawicowych poglądów.
-
"Wara od mojej ręki i portfela". Dlaczego 36 proc. młodych mężczyzn ruszyło za Konfederacją?
-
Przywódca zbrodniczego reżimu był "przydatny" Janowi Pawłowi II. W tle "sponsoring" Kościoła
-
Putin znów grozi bronią jądrową. Jak odpowie NATO? Gen. Bieniek wskazuje: To na pewno rzecz, która będzie rozpatrywana
-
Ogródek działkowy lekiem na galopujące ceny warzyw i owoców? "Są oferty i za 150 tys. albo 200 tys. złotych"
-
Katolicka "sekta" w Częstochowie. "Wieczorem wybuchały krzyki dzieci, płacz i odgłosy uderzeń"
- Nowy tydzień przyniesie zdecydowaną zmianę pogody. "Będziemy musieli pogodzić się z powrotem zimy"
- Tusk: Jesteś katolikiem? To nie możesz głosować na PiS czy Konfederację
- Frekwencja może przesądzić o wyniku wyborów. "Do urn częściej chodzą starsi niż młodsi"
- Rosja ma rozmieścić taktyczną broń jądrową na Białorusi. Putin porozumiał się z Łukaszenką
- Watykan aktualizuje ważne procedury. Chodzi o pedofilię w Kościele katolickim