Polska Amazonka znika. Kryzys klimatyczny w Dolinie Górnej Narwi

Na naszych oczach swój charakter zmienia przyrodniczy unikat - płynąca setkami koryt Narew. Rzeka, nazywana czasem polską Amazonką, pada ofiarą kryzysu klimatycznego. I na dłuższą metę niewiele z tym można zrobić.
Zobacz wideo

Największą turystyczną atrakcją Narwiańskiego Parku Narodowego jest kładka z Waniewa do Śliwna. Łączy oba, oddalone od siebie o ponad kilometr, brzegi doliny. Torfowiska pokonujemy, idąc po drewnianych pomostach, kolejne koryta rzeki przepływamy na specjalnych, łączących kładki pontonach. Właściwie to przepływaliśmy. Od roku pontony spoczywają na dnie, bo rzeką płynie zbyt mało wody. A że przeprawy mieszczą się na początku i końcu ścieżki, jedyna droga do unikatowego przyrodniczo serca doliny jest zamknięta.

- Za trzy miliony złotych, głównie dzięki unijnemu wsparciu, wyremontowaliśmy całą ścieżkę. Pontony specjalnie wymieniliśmy na takie o mniejszym zanurzeniu. Ścieżkę otworzyliśmy ubiegłej wiosny, na chwilę - mówi Ryszard Modzelewski, dyrektor Narwiańskiego Parku Narodowego. Podkreśla, że przez 11 lat funkcjonowania starej ścieżki sytuacja, w której w Narwi było zbyt mało wody, by pontony mogły pływać, nie zdarzyła się ani razu.

Amazonka i Nil w jednym

Rzeczywiście, od ponad roku stan wody w Górnej Narwi jest albo niski, albo bardzo niski. Niektóre odcinki rzeki zamknięto nawet dla spływów kajakowych. Sytuacja jest stabilna i nie zmienia się w zależności od pory roku. Jak wyjaśnia prof. Piotr Banaszuk z Wydziału Budownictwa i Nauk o Środowisku Politechniki Białostockiej, zarazem członek rady naukowej parku narodowego, w tym tkwi główny problem. Bo górną Narew można porównywać nie tylko do Amazonki, ale też do Nilu. By jej ekosystem mógł funkcjonować, rzeka musi regularnie wylewać. I to w określonych momentach. Najważniejszy jest wylew na przedwiośniu, z roztopów. Od dwóch lat w Narwi takiego zjawiska nie było w ogóle.

- W efekcie mamy następującą sytuację: chociaż suma opadów rocznych w Polsce północno-wschodniej nie odbiega od wieloletniej normy, w ostatnich latach nawet lekko wzrosła, to dolina nam wysycha. A sama Narew traci swój wyjątkowy charakter, przestaje płynąć wieloma korytami - mówi naukowiec.

Niezbędne powodzie

To właśnie z ich powodu Narew, na odcinku chronionym przez Narwiański Park Narodowy, nazywana jest polską Amazonką. Zamiast płynąć jednym korytem, rozlewa się w dziesiątki strug, płynąc całą szerokością doliny. Z góry wygląda jak lśniąca pajęczyna. To po części zasługa człowieka - prowadzonej przez wieki ekstensywnej gospodarki, wykaszania torfowisk, udrażniania i przegradzania kolejnych koryt. Ale przede wszystkim samej rzeki i cyklicznych wylewów.

Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl

- To pas transmisyjny dostarczający na równinę zalewową materię i energię niezbędną do jej funkcjonowania. Powstałe dzięki zalewom rozlewiska są też niezbędne dla rozrodu płazów i niektórych gatunków ryb. Do tego silny strumień wody czyści koryta rzeki z osadów i roślin - wylicza prof. Banaszuk. To czyszczenie jest o tyle istotne, że wąskie koryta Narwi błyskawicznie zarastają. Czasem wystarczy kilka lat, by zniknęły bez śladu.

Coroczny wylew istotny jest też dla samych wypełniających dolinę torfów. Gdy go nie ma, torfów nie tylko nie przybywa, ale wręcz zaczyna ubywać. - A gdy torfy murszeją, wzrasta ilość składników pokarmowych w glebie. Do tego woda nie ogranicza rozrostu roślinności i na łąki wkraczają nam krzewy i drzewa, łąki po prostu znikają - mówi dyrektor Modzelewski.

Im bardziej paruje, tym bardziej jest sucho

Razem z nimi, znikają charakterystyczne dla nich gatunki roślin i zwierząt, czyniące dolinę Biebrzy wyjątkową. Na przykład storczyki. Brak wody i coraz wyższa temperatura eliminuje też charakterystyczne dla Polski północno-wschodniej zimnolubne wierzby.

- W ubiegłym roku w Dolinie Górnej Narwi robiliśmy dużą inwentaryzację płazów - kumaków i traszki. Niestety, gwałtownie ich ubywa, bo ubywa siedlisk, w których mogą żyć i się rozmnażać - mówi dr Andrzej Kamocki z Politechniki Białostockiej, również członek rady naukowej parku.

Jak dodaje, zarastanie torfowisk doliny prowadzi do jeszcze jednego zjawiska. Krzewy i drzewa odparowują znacznie więcej wody, niż roślinność bagienna. W efekcie jest jeszcze bardziej sucho.

- O ile to zjawisko dotyczy hektara czy kilku hektarów, nie ma większego znaczenia. Ale jeśli mówimy o tysiącach hektarów, to może mieć wpływ na bilans wodny - dodaje dr Kamocki. - Nagle może się okazać, że ilość opadów, która wystarczyła przez lata, już nie wystarcza - dodaje prof. Banaszuk.

Walka z wiatrakami

Dolina Górnej Narwi w większej części straciła swój wyjątkowy, wielokorytowy charakter jeszcze w Polsce Ludowej. Zmieniło ją odwadnianie łąk na potrzeby pastwisk i zanikanie starych, mało wydajnych sposobów gospodarowania. Swoje dołożył też zbiornik wodny Siemianówka, jeden z największych zalewów w Polsce. Leżący na północnym skraju Puszczy Białowieskiej zbiornik zapobiega najniższym stanom wody, ale znacznie ogranicza te najwyższe.

Trochę mogłoby pomóc odpowiednie wykorzystanie urządzeń melioracyjnych. Rowy mogą bowiem teren nie tylko odwadniać, ale i nawadniać. - Do tego jednak potrzeba konkretnych planów i ich egzekwowania od prywatnych właścicieli. A tego nie ma - podkreśla dr Kamocki.

Najlepiej zachowaną część doliny chroni park. Robi, co może. Wykasza zarośla, mechanicznie udrażnia koryta. Ale naukowcy zgodnie przyznają, że przy tak mocnym rozchwianiu klimatu, to walka z wiatrakami.

- Układ przyrodniczy, który się wykształcał przez tysiące lat, doszedł do jakiegoś stanu równowagi. Nagle znalazł się w nowym środowisku. I nie potrafi się w nim odnaleźć - podsumowuje profesor Banaszuk.

Pobierz Aplikację TOK FM, słuchaj - np. rozmowy Cezarego Łasiczki - i testuj przez dwa tygodnie za darmo:

TOK FM PREMIUM