Największe marzenie na dziś? Normalne spacery, takie jak przed pandemią. Spacery na świeżym powietrzu z ciężko chorymi dziećmi

To marzenie ojca Filipa Buczyńskiego, prezesa Lubelskiego Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia. Zakonnik założył hospicjum ponad 20 lat temu, bo chciał nieść pomoc nieuleczalnie chorym dzieciom. Pomoc medyczną, pielęgniarską, fizjoterapeutyczną czy psychologiczną w ich własnych domach.
Zobacz wideo

Hospicjum Małego Księcia powstało w 1997 roku. Czy dzisiejszy czas - czas pandemii - to najtrudniejszy okres w ciągu tych ponad 20 lat działalności? - Nie, właśnie nie - mówi ojciec Filip Buczyński. Jak tłumaczy, najtrudniejsze jest odchodzenie dzieci - świadomość, że nic już nie można w konkretnej sytuacji zrobić; że medycyna nie jest w stanie pomóc. A dziś? - Dziś, wbrew pozorom, jest bezpiecznie. Wszyscy się pilnujemy, nie chorujemy - mówi nasz rozmówca.

Lubelskie hospicjum przez lata było wyłącznie hospicjum domowym. Pomagało swoim podopiecznym i ich rodzinom w ich domach. Od kilku lat jest też niewielki oddział stacjonarny, w Domu Małego Księcia. Dziś jest w nim siedmioro pacjentów. W czasie epidemii - obowiązuje tu ścisły reżim sanitarny, a to oznacza, że rodzice nie mogą odwiedzać swoich pociech. - Plusem tej sytuacji jest to, że w związku z brakiem odwiedzin nie ma infekcji. Dzieci są w bardzo dobrej jakości życia, pomijając oczywiście aspekt choroby zasadniczej - mówi ojciec Filip. Zwraca też uwagę, że problemem jest brak wolontariuszy - na co dzień przychodzili, przytulali dzieci, nosili na rękach. Dziś - w związku z zagrożeniem epidemicznym - przychodzić nie mogą. Ciepło i przytulanki stara się zapewnić dzieciom hospicyjny personel (lekarze, pielęgniarki).

Jeśli chodzi o hospicjum domowe, koronawirus powoduje, że wyjazdów do dzieci jest mniej niż jeszcze dwa czy trzy miesiące temu. - Ale jeśli rodzina zgłasza nam, że nas potrzebuje, jedziemy - mówi ojciec Filip Buczyński. Podkreśla, że dziś - częściej niż zwykle - prócz próśb o wsparcie medyczne czy psychologiczne, pojawiają się wątki związane z potrzebami socjalnymi. Bo zdarza się, że rodzice nieuleczalnie chorych dzieci - tak jak wielu innych rodziców - w związku z zamknięciem sklepów/usług/gastronomii tracą pracę. - Staramy się pomagać, również w tym zakresie - mówi nasz rozmówca.

Hospicjum dla Dzieci to, prócz porad i psychologicznego czy duchowego wsparcia, także wypożyczalnia specjalistycznego sprzętu dla dzieci. By ich życie w domu było łatwiejsze i lepszej jakości. Chodzi m.in. o specjalne łóżka, ssaki, inhalatory, pulsoksymetry. Ale także asystor kaszlu. To kosztowne urządzenie (jego wartość to ok. 20 tysięcy zł) dla dzieci niezdolnych do samodzielnego odkasływania. Ułatwia odrywanie i przemieszczanie wydzieliny.

Część urządzeń trzeba non stop podłączać do prądu. W związku z problemami finansowymi, w części domów pojawia się z tym problem. - Jesteśmy również po to, by pomagać w takich przypadkach. By nie trzeba było wyłączać tych urządzeń tylko dlatego, że rodzina nie ma pieniędzy - mówi nasz rozmówca.

Ojciec Filip Buczyński ma na dziś jedno marzenie - by wróciła normalność i by nieuleczalnie chore dzieci, m.in. z chorobami nowotworowymi, mogły tak jak wcześniej wyjść na spacer. Z rodzicem albo z wolontariuszem. Bez obawy o zakażenie, koronawirusa, epidemię.

Posłuchaj rozmowy Anny Gmiterek-Zabłockiej:

TOK FM PREMIUM