10 tysięcy złotych za list artystów do Sejmu. "Karę doręczył mi do rąk własnych zamaskowany oddział policji"

- Karę doręczył mi w sobotę rano do rąk własnych zamaskowany oddział policji. Była to niesamowicie filmowa sytuacja. Panowie uprzedzili, że samo doręczenie jest nagrywane - opowiadał w TOK FM Michał Frydrych, który brał udział w akcji artystycznej, a teraz musi zapłacić 10 tysięcy złotych.
Zobacz wideo

6 maja, czyli w dniu, w którym Sejm zajmował się ustawą w sprawie wyborów korespondencyjnych, grupa artystów protestowała przeciwko narażaniu zdrowia i życia obywateli. Ich działanie nawiązywało do akcji "List" Tadeusza Kantora z 1967 roku. Grupa artystów sprzed gmachu Poczty Głównej przy Świętokrzyskiej w Warszawie przeszła przed Sejm. Było ich siedmioro, wszyscy w maskach i odblaskowych kamizelkach. Nieśli długi 14-metrowy transparent wyglądający jak list - z napisem "Żyć nie, umierać". 

Po kilku dniach okazało się, że część artystów została ukarana karą administracyjną w wysokości 10 tys. zł. Decyzję wydał sanepid - na wniosek policji. 

Jednym z ukaranych jest malarz Michał Frydrych, który gościł we wtorkowym Pierwszym Śniadaniu w TOK-u. Jak opowiadał, karę doręczył mu w sobotę rano do rąk własnych "zamaskowany oddział polskiej policji". - Była to niesamowicie filmowa sytuacja. Panowie uprzedzili, że samo doręczenie jest nagrywane. Gdy zamknąłem drzwi, przypomniała mi się scena z filmu z Romanem Wilhelmim "Wojna światów - następne stulecie", która otwiera ten film - powiedział. - Przyznano mi karę administracyjną w wysokości 10 tysięcy złotych za nieprzestrzeganie w dniu 6 maja nakazu przemieszczania się w odległości nie mniejszej niż dwa metry od siebie - doprecyzował.

Frydrych podkreślał, że artyści nieśli transparent z zachowaniem odpowiednich odległości, które wynosiły około 2,3 metra. W końcu było ich siedmioro, a baner liczył aż 14 metrów. Co więcej - zdaniem gościa TOK FM - policjanci, którzy zatrzymywali akcję artystyczną po drodze, również wskazywali na odpowiednie zachowanie odległości. Zwracali jedynie uwagę, że naruszony został obowiązujący w Polsce zakaz zgromadzeń. 

 'List' przeciw nielegalnym wyborom - przemarsz z Poczty Głównej pod budynek  Sejmu, gdzie w  ramach protestu srodowisk artystycznych zostanie wykonana adaptacja happeningu Tadeusza Kantora 'List' z 1967 roku 'List' przeciw nielegalnym wyborom - przemarsz z Poczty Głównej pod budynek Sejmu, gdzie w ramach protestu srodowisk artystycznych zostanie wykonana adaptacja happeningu Tadeusza Kantora 'List' z 1967 roku  Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl

Mecenas Beata Siemieniako, która doradza ukaranym artystom, mówiła w TOK FM, że w tej sytuacji "wykorzystano wyjątkowo represyjny środek, który został wprowadzony ustawą o przeciwdziałaniach skutków koronawirusa". Chodzi o przepisy zakładające natychmiastową wykonalność kary. - Można się od niej odwołać, można szukać pomocy w sądzie, ale i tak w ciągu siedmiu dni bardzo dotkliwą karę trzeba zapłacić - wyjaśniała prawniczka. Jak dodała, problemem jest to, że nie ma możliwości zakwestionowania działań policji oraz fakt, iż "działanie sanepidu odbywa się bez jakiegokolwiek udziału samego zainteresowanego". - Nie ma możliwości, żeby złożyć wyjaśnienia i na przykład dostarczyć film wideo, który był przez dziennikarza zarejestrowany w tym dniu - podkreśliła rozmówczyni Piotra Maślaka. 

 - Już Rzecznik Praw Obywatelskich podkreślał, że takie kary i rygor ich natychmiastowej wykonalności to może być źródło nieuzasadnionej i nadmiernie dotkliwej represji - przypomniała Siemieniako. - To kolejny przykład, kiedy prawo stanu wyjątkowego zlewa się z prawem powszechnie obowiązującym. Te przepisy z nami zostaną, nawet kiedy epidemia się skończy - dopowiedziała.

Co mogą i powinni teraz zrobić artyści? Zdaniem prawniczki wyjść jest kilka, ale każde jest dość czasochłonne. Po pierwsze - od decyzji powiatowego sanepidu o nałożeniu kary można się odwołać do szczebla wojewódzkiego, jak również zaskarżyć ją do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Po drugie - można złożyć wniosek o wstrzymanie tej egzekucji. - A można też zastanowić się, czy funkcjonariusze policji nie naruszyli przepisów i złożyć skargę, gdyby się okazało, że sporządzona przez policjanta notatka jest sprzeczna z tym, co widać na zarejestrowanym wideo - radziła mecenas Siemieniako.

Całej rozmowy z Michałem Frydrychem i Beatą Siemieniak posłuchaj w Aplikacji TOK FM:

Artyści, którzy wzięli udział w akcjiArtyści, którzy wzięli udział w akcji fot. Yulia Krivich

TOK FM PREMIUM