Awantura z Kają Godek w szpitalu. Aktywistka twierdzi, że wysłano ją na kwarantannę za poglądy

Kaja Godek znana aktywistka antyaborcyjna uważa, że została wysłana na kwarantannę, bo lekarzom w szpitalu nie podoba się jej działalność publiczna. Kobieta twierdzi, że nie miała kontaktu z chorymi na COVID-19.
Zobacz wideo

Jak donosi tygodnik "Wprost", Kaja Godek, znana aktywistka antyaborcyjna, w środę zgłosiła się do SOR Szpitala Praskiego w ubiegłym tygodniu. Narzekała na dolegliwość nerek. Tygodnik pisze, że doszło do konfliktu z lekarzami, między innymi dlatego, że kobieta nie chciała założyć maseczki na twarz. Wezwano policję, ale Godek poinformowała funkcjonariuszy, że ma problemy z oddychaniem. Mandatu nie wystawiono, a Godek maseczkę założyła, żeby „nie potęgować napięcia”. - Kobieta twierdzi też, że została rozpoznana jako działaczka antyaborcyjna, co miało skutkować złośliwymi komentarzami ze strony pracowników placówki – pisze Wprost.

Następnie aktywistka została zbadana. Leżała na sali z innymi pacjentami. - Godek twierdzi, że w piątek miała telefon z sanepidu, który podjął decyzję o dwutygodniowej kwarantannie, bo w szpitalu miała mieć kontakt z pacjentem, u którego wykryto koronawirusa – czytamy na Wprost.pl.

Przedstawiciele szpitala potwierdzili, że faktycznie tego dnia przyjęto pacjenta z koronawirusem, ale awantury nie chcieli komentować. Z kolei sama Godek utrzymuje, że nie miała z nikim kontaktu, a wysłano ją na kwarantannę "w zemście" za jej działalność antyaborcyjną.

Przedstawiciele Godek złożyli w sanepidzie pismo z zażaleniem na decyzje o kwarantannie. Podkreślono, że kobieta została rozpoznano jako aktywistka, więc izolację zarządzono, aby "zrobić jej na złość".

Pobierz Aplikację TOK FM, słuchaj i testuj przez dwa tygodnie:

TOK FM PREMIUM