"Siadałam i pracowałam przez 2-3 doby, właściwie bez przerw, jak maszyna"
- Wielu moich pacjentów to nie dzieciaki, które zażywają narkotyki w celach rozrywkowych, tylko dorośli ludzie, którzy czują presję, żeby zwiększyć swoją wydajność, móc pracować do późna. Ta presja jest silna zwłaszcza w korporacjach czy innych zawodach gdzie jest duża konkurencja - opowiada terapeuta uzależnień Adam Nyk.
Gdy myślimy o narkotykach w korporacjach, pierwsze skojarzenia to sceny "American Psycho" - eleganckie garnitury, pewni siebie karierowicze i kokaina. Jednak na regularne branie kokainy mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy już są na górze firmowych hierarchii - gram kosztuje ok. 300-500 zł. Szeregowy pracownik sięgnie raczej po tańsze stymulanty, np. 10 razy tańszą amfetaminę lub dopalacze, których nowe rodzaje można bez problemu kupić przez internet.
Kuba o swojej pierwszej firmie zdradza tylko, że była "z szeroko rozumianej branży IT". - Bardzo specyficzna praca - czasem całymi tygodniami nie miałem dosłownie nic do roboty, a potem nagle trzeba było codziennie zap… po 14 godzin, żeby dowieźć projekt na czas. I to nie przez kilka dni, tylko np. przez miesiąc. Wiem, że byli ludzie, którzy wytrzymywali to tempo, pijąc tylko kawę czy jakieś yerba mate. Ja nie potrafiłem, choć miałem wtedy 20 lat, byłem w szczycie formy - wspomina. Tłumaczy, że po stymulanty (początkowo leki z pseudoefedryną, a później - za namową kolegów z pracy - amfetaminę) sięgnął nie tyle po to, by móc robić "więcej" i "lepiej", ale by po prostu utrzymać pracę.
- Nie chcę, żeby to zabrzmiało, jakby jedyną alternatywą było dla mnie iść i żebrać. Ale strasznie mi zależało, żeby pracować akurat w tym miejscu. Poza tym rozliczaliśmy się z przepracowanych godzin, finansowo mi się to opłacało. Mocno potrzebowałem wtedy pieniędzy, bo wyprowadziłem się z domu i nie miałem wsparcia od rodziców - wyjaśnia.
Nie tylko pracownicy biurowi
Stymulanty wydają się "opłacalne" nie tylko osobom, które pracują za biurkiem. "Amfetamina jest dla kasjerek, kurierów, budowlańców. Tańsza od energetyków, pozwala dociągnąć do wypłaty i dorobić na boku" - pisze Elżbieta Turlej w ostatnim numerze "Newsweeka". "Przez moją stację w dzień i w nocy przewijali się robotnicy dojeżdżający 'na białym' do fabryk po czeskiej i niemieckiej stronie. Tankowali u mnie ratownicy medyczni i tirowcy (...) Ale najwięcej było chłopaków ze 'zbiorkomu' [kierowców komunikacji miejskiej]" - opowiada jedna z bohaterek jej reportażu.
Niestandardowe godziny pracy, presja, żeby "się wyrobić", konieczność stałego zachowania czujności na drodze - to wszystko może skłaniać zawodowych kierowców (nie tylko autobusów) do wspomagania się nielegalnymi substancjami.
- Miałem pacjenta, który pracował jako taksówkarz. Jak wiadomo, taksówkarze największy utarg mają w weekendy, zwłaszcza nocą. Więc przez sobotę i niedzielę wspomagał się amfetaminą czy mefedronem, a później odsypiał w tygodniu. Tyle że ten czas potrzebny na regenerację staje się coraz dłuższy, więc początkowo wystarczał mu jeden dzień, później musiał odpoczywać do środy… Wreszcie doszło do tego, że był zupełnie wyłączony z życia rodzinnego, jego bliscy zaczęli protestować - opowiada ekspert.
Jak mówi terapeuta, początkowo nawet żona mężczyzny nie domyślała się, że zażywa on narkotyki. Gdy w końcu się jej przyznał, tłumaczył, że tylko w ten sposób może zarobić wystarczająco dużo, by utrzymać rodzinę. Argument finansowy z czasem przestał mieć znaczenie. Tolerancja na amfetaminę rośnie szybko, zatem do utrzymania stanu pobudzenia potrzebne są coraz większe dawki. Taksówkarz w pewnym momencie odkrył, że tyle wydaje na narkotyki, że jego "system" przestał się opłacać nawet w wymiarze materialnym (nie mówiąc już o kosztach zdrowotnych i osobistych).
"Wyszłam z imprezy, pojechałam do domu i pisałam do rana"
Amfetamina nie tylko pozwala nie zasnąć przez wiele godzin. U wielu osób wyraźnie poprawia koncentrację, spostrzegawczość czy kreatywność.
- Przez całe liceum i większość studiów jedynymi używkami, jakie znałam, były alkohol i marihuana. Nie lubiłam ich zresztą szczególnie, bo w większych dawkach mnie zamulały. Pewnego dnia na domówce wciągnęłam z ciekawości kreskę. I poczułam się, jakby nad moją głową zapaliła się taka żarówka z kreskówki. Akurat męczyło mnie, rozgrzebałam trudny rozdział magisterki i nijak nie mogę go skończyć. Zaczęłam o tym myśleć i nagle miałam milion genialnych pomysłów - żeby ten wątek tak pociągnąć, a gdzieś zrobić takie nawiązanie… Wyszłam z imprezy, pojechałam do domu i pisałam do rana - opowiada Sandra.
Sandra już w podstawówce była dzieckiem, o którym nauczyciele mówią "zdolna, ale leniwa". Przeszkadzała na lekcjach, zapominała o pracach domowych, trudno było jej się skupić na dłuższych tekstach. Dopiero jako 30-latka usłyszała diagnozę ADHD. Zanim to jednak nastąpiło, z trudnością przebrnęła przez studia, kilka razy zmieniała pracę, aż w końcu postanowiła zostać freelancerką.
- To była idiotyczna decyzja. Dostawałam zlecenia, ale bez szefa nad sobą, nie potrafiłam się zmobilizować do pracy, wszystko robiłam na ostatnią chwilę i byle jak - ocenia. Wtedy ponownie sięgnęła po amfetaminę. - Po prostu siadałam i pracowałam przez 2-3 doby, właściwie bez przerw, jak maszyna. Nic mnie nie było w stanie rozproszyć - mówi Sandra.
I od razu dodaje: - W ulotkach dla rodziców "jak rozpoznać, że moje dziecko ćpa" zwykle są wymienione objawy typu "rozszerzone źrenice, blada cera, katar". Ale skutki dłuższego ciągu są dużo, dużo gorsze. Na przykład zaczynają się tiki - nie takie, że lata ci powieka, ale że wykręca ci całe ciało, wykrzywiasz twarz, czasem nawet mimowolnie wydajesz jakieś odgłosy. Leją się z ciebie wiadra potu, który śmierdzi gorzej niż normalny.
"Nawet mieliśmy kogoś w rodzaju biurowego dilera"
Kuba twierdzi, że nie doprowadził się nigdy do takiego stanu, ale do zażywania stymulantów zniechęciło go głównie to, co działo się z jego psychiką w czasie "zjazdów". - Ciężko mi to nazwać smutkiem, to była jakaś czarna dziura, najgorsza depresja - opisuje.
Amfetamina fizycznie nie uzależnia silnie, jednak mimo skutków ubocznych trudno ją odstawić, gdy już się stanie elementem codzienności. - Usypanie kreski na jako znak, że zaczyna się pracę bywa formą rytuału, jak poranny papieros lub kawa - podsuwa Adam Nyk.
Z porannego papierosa zrezygnować trudno. A jeszcze trudniej ze wspólnego wyjścia na fajkę z kolegami z pracy. - W firmie, o której mówiłem był taki "krąg ćpunów", nawet mieliśmy kogoś w rodzaju biurowego dilera - zamawiało się u kolegi z sąsiedniego działu, co się chciało i on następnego dnia przynosił. Nikt się szczególnie nie krył ani nie wstydził, nawet ta niećpająca część pracowników traktowała to jako coś normalnego. Szef? Chyba musiał coś widzieć, ale niezbyt go to obchodziło - opowiada Kuba.
Przyznaje, że zdarzyło mu się kilka razy wciągnąć w pracy kreskę "właściwie bez powodu". - Nie było dużo roboty, nie namawiali mnie, wiedziałem, jak się będę czuł następnego dnia. Nie mam pojęcia, po co to było. Z nudów? Dla towarzystwa? - zastanawia się.
Czy poczuł wtedy, że może mieć problem z narkotykami? - Nie, bo nie myślałem wtedy w takich kategoriach. Trochę podobnie większość ludzi ma z alkoholem - możesz pić codziennie, ale póki nie robisz burd lub nie leżysz zarzygany, nikt nie powie, że masz problem. Tak jak mówiłem - dla wszystkich wokół ćpanie w pracy było czymś normalnym. Dopiero gdy stamtąd odszedłem, zacząłem sobie uświadamiać, że to jakaś patologia - mówi Kuba.
Sandra obecnie nie zażywa żadnych wspomagaczy. Twierdzi jednak, że czasem jej tego brakuje. - Ta naspidowana wersja mnie była błyskotliwa, pomysłowa, nie miała problemów z koncentracją. Czuję się głupia i nieudolna, gdy się do niej porównuję - twierdzi.
- To zupełnie normalne. Oczywiście, że po amfetaminie człowiek może pracować skuteczniej. Ale to nie znaczy, że "na trzeźwo" nie ma silnych stron. Na terapii pracujemy m.in. nad uświadomieniem sobie tego - komentuje to Adam Nyk.
- Niejednokrotnie pacjenci przez długi czas, starają się żyć w przekonaniu, że kontakt z konkretnym środkiem, przynosi więcej zysków niż strat. Że im pomaga, ułatwia życie. Gdy zaczynamy sobie uświadamiać, że tak naprawdę, to nie ma żadnej supermocy, że to nic innego niż coraz głębsze drenowanie naszego organizmu, pojawia się impuls do zmiany. Niestety u niektórych, przychodzi on bardzo późno - podsumowuje terapeuta.
Jakie są skutki przyjmowania amfetaminy?
Często przyjmowana amfetamina doprowadza do wyniszczenia organizmu i poważnych problemów psychicznych.
Długotrwałe fizyczne efekty narkotyzowania się tą substancją to m.in. ogólna nerwowość, ubytek wagi, kłopoty ze snem, wyniszczenie organizmu, wypłukiwanie witamin z organizmu, zaburzenia cyklu miesiączkowego, uszkodzenia nerek i wątroby. Uzależnienie od amfetaminy powoduje też szereg zaburzeń psychicznych, m.in. agresję, wahania nastroju, niezdolność odczuwania przyjemności, a także urojenia, manię prześladowczą oraz głęboką depresję.
(imiona bohaterów tekstu zostały zmienione)
-
Molestował nieletnich i współpracował z SB. Kim był "bankier" Jana Pawła II? "Żył jak pączek w maśle"
-
Poseł Rutka cytuje hejterskie teksty z TVP. O kim mowa? Karolina Lewicka zgadła od razu
-
"Trwa walka nerwów". Gen. Bąk wskazuje, kiedy spodziewać się "istotnych zmian" na ukraińskim froncie
-
W Holandii stworzyli cmentarz, bo Polki "zaczęły pytać, jak mogą pożegnać swoje dzieci"
-
Katolicka "sekta" w Częstochowie. "Wieczorem wybuchały krzyki dzieci, płacz i odgłosy uderzeń"
- Xi Jinping namówi Putina do pokoju z Ukrainą? "To tylko dobra wymówka"
- "Margin Call": film zamiast podręczników do Business English
- "Wizyta Putina w Mariupolu to teatrzyk". Ekspertka o "wiosce putinowskiej"
- Dawid Kubacki kończy sezon. "Nie to jest teraz najważniejsze"
- Ile może dorobić emeryt w 2023 r.? Od 1 marca obowiązują nowe limity