"Uparte" antyaborcyjne furgonetki. "Nawet jeśli wygramy w sądzie, one i tak będą stać"

Sytuacja z furgonetką antyaborcyjną przed Szpitalem Bielańskim przypomina paragraf 22 - dopóki nie ma wyroku, dopóty nie można nic zrobić. A wiążącego wyroku nie będzie, bo zmienia się napis na samochodzie. I tak w kółko.
Zobacz wideo

"Aborcyjna rzeźnia nr 2" - furgonetkę z takim hasłem ustawił przed Szpitalem Bielańskim Mariusz Dzierżawski z fundacji Pro-Prawo do Życia. 

Właśnie tam, gdyż nieżyjący już profesor Romuald Dębski, kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii w tym szpitalu przyznał kiedyś w wywiadzie, że w placówce dokonuje się legalnych aborcji. 

W grudniu 2017 lecznica złożyła zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Ta uznała jednak, że nie ma podstaw do oskarżenia publicznego. Cztery miesiące później szpital spróbował innej drogi i wystąpił z prywatnym aktem oskarżenia. Wezwał też do usunięcia samochodu.

Wyrok w tej sprawie zapadł w marcu tego roku. Sąd uznał 64-letniego Mariusza Dzierżawskiego za winnego, ale odstąpił od wymierzenia kary. Dlaczego? Bo furgonetka, o której mowa, nie jest już zaparkowana przed szpitalem. Teraz jest inna. Jednocześnie sąd orzekł wobec oskarżonego obowiązek zapłaty 5 tys. zł nawiązki na rzecz Polskiego Czerwonego Krzyża. 

A przed szpitalem stoi za to nowy samochód z nowymi napisami. Teraz można się z nich dowiedzieć, że w 2017 roku w tym szpitalu “Aborterzy zabili 131 dzieci”. 

“Sił brakuje na ten matrix”

- Cały czas trwamy w tym sporze – wzdycha Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego. Szpital odwołał się od wyroku. - Nawet jeśli wygramy ten proces, samochody będą dalej stać – nie ma wątpliwości. Wystarczy, że zmieni się samochód. Albo napis na nim.

- Nikt nie może sobie z tym poradzić - dodaje Gałczyńska-Zych. Sytuacja przypomina paragraf 22 - dopóki nie ma wyroku, dopóty służby nie mogą nic z tym zrobić. A wyroku nie będzie, bo zmienia się napis. I tak w kółko. 

Pozostaje jeszcze inna droga walki z furgonetką - zgłoszenie jej do straży miejskiej jako wraku. Z informacji, którą uzyskaliśmy od straży miejskiej wynika, że tylko od 1 czerwca do 13 września tego roku wpłynęło pięć zgłoszeń w sprawie wraku lub pojazdu nieużytkowanego, stojącego w rejonie Szpitala Bielańskiego. “W jednym przypadku pojazd został zakwalifikowany jako wrak, a następnie usunięty z drogi” - przekazali strażnicy. Dodali, że w tym czasie tylko raz wpłynęło zgłoszenie dotyczące treści umieszczonych na pojeździe. “Obecnie toczy się przed sądem postępowanie z art. 141 Kodeksu wykroczeń (kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany - red). Sprawa nie została jeszcze rozstrzygnięta” - informuje Straż.

Weź zdjęcie z google i naklej na auto

- Człowiek, który postawił tam ten samochód, w życiu nie był na sali porodowej, nie widział takiego zabiegu i nie zna takiej kobiety. Wziął sobie jakieś wygooglane zdjęcie i ponaklejał napisy - komentuje Anna Parzyńska, ginekolożka, która prawie 6 lat pracowała w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim na Kopernika. Niedawno szerokim echem odbił się jej emocjonalny wpis na facebooku. W rozmowie z nami przyznaje się, że zdenerwowała się na widok samochodu stojącego przed Szpitalem Bielańskim. - Wielokrotnie widziałam go przed kliniką, w końcu wkurzyło mnie to na maksa, nie mogłam spać w nocy. Tak powstał ten wpis - tłumaczy. 

Obrazy i napisy z furgonetki docierają również do pacjentów szpitala.  – To może wywołać traumę, np. u dzieci, które to widzą, bo przecież nie u tych osób, które są zainteresowane. Sił brakuje – mówi nam dyrektor placówki. I dodaje, że to i tak nikogo nie interesuje. - Nikt nie usuwa tych ciąż, bo lubi. Jest to zgodne z prawem i trzeba to umożliwić – mówi Dorota Gałczyńska-Zych.

Żeby dostać zgodę na wcześniejsze, czyli do 24 tygodnia, zakończenie ciąży, trzeba mieć potwierdzenie z kliniki o wskazaniach. Następnie pisze się podanie do konsultanta krajowego czy wojewódzkiego, a później dopiero wydawana jest zgoda. 

Patrz, jak cierpią

Jakie pacjentki trafiają na terminację ciąży? -  Legalna aborcja jest w Polsce dopuszczalna w trzech przypadkach, w 2019 roku 98 proc. zabiegów zostało wykonane w uwagi na trwałe i nieodwracalne uszkodzenie płodu- przyznaje Anna Parzyńska. Tłumaczy, że jej zdaniem badania prenatalne między 11. a 14. tygodniem z punktu widzenia medycznego powinny być zalecane wszystkim pacjentkom. Tymczasem NFZ refunduje je z uwagi na wskazania, czyli m.in. wady wrodzone w rodzinie, choroby przewlekłe, zażywanie lekarstw przez kobietę w ciąży czy wiek powyżej 35 lat. - Znając diagnozę, pacjentka ma możliwość decyzji. Jeśli zdecyduje się kontynuować ciążę zapewniamy jej opiekę i wsparcie. Niektóre wady płodu wymagają natychmiastowej interwencji po porodzie dlatego tak ważna jest wiedza na ten temat - dodaje.

Przekonuje, że w takiej sytuacji każdy ma prawo zdecydować sam. - Wielokrotnie te dzieci nie dożywają roku i patrzenie, jak cierpią w inkubatorze jest bardzo traumatycznym przeżyciem - przekonuje. I dodaje, że gdyby sama musiała podjąć taką decyzję, wolałaby, by nikt nie prawił jej morałów, tylko dał wsparcie i pomógł. 

A jako lekarz nie czuje, że komukolwiek utrudnia ten proces. - Ani że to mnie odziera z człowieczeństwa, czy że zachowuję się nieludzko - zaznacza.

Wkrótce po jej wpisie furgonetka z podobnymi zdjęciami i napisami stanęła przed szpitalem w Krakowie. Właśnie tym, w którym pracowała. 

TOK FM PREMIUM