Premier wini protestujących za wzrost zakażeń. Ekspert: Znacznie większy wpływ miało na to otwarcie szkół
Premier Mateusz Morawiecki ogłosił w środę wprowadzenie nowych obostrzeń, które mają ograniczyć wzrost zakażeń koronawirusem.
- Wzrost liczby zakażeń z powodu protestów może wynosić nawet 5 tys. każdego dnia - powiedział premier, powołując się na szacunki naukowców z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania (ICM), które działa przy Uniwersytecie Warszawskim.
Tymczasem samo ICM jeszcze we wtorek wydało komunikat, w którym czytamy, że "w symulacjach ICM założono dwa poziomy skuteczności wprowadzenia stref żółtej i czerwonej na terytorium całego kraju, co przekłada się na prognozowane liczby stwierdzonych przypadków. W obecnym stadium rozwoju modelu nie jesteśmy metodologicznie przygotowani, aby uwzględnić w sposób odpowiedzialny tego typu zgromadzenia jako odrębny czynnik. W związku z powyższym nieuprawnione jest stwierdzenie, że z modelu ICM UW wynika, iż protesty uliczne mogą zwiększyć liczbę stwierdzonych przypadków z 25 tys. na 31 tys."
O tym, że naukowcy nie są w stanie wiarygodnie oszacować, jaki wpływ na liczbę zachorowań mają protesty, mówiła wcześniej w TOK FM ekspertka od modelowania przebiegu epidemii prof. Anna Gambin.
O oświadczenie ICM Agnieszka Lichnerowicz pytała w TOK FM dr. inż. Piotra Szymańskiego, który jest członkiem grupy MOCOS (MOdelling COronavirus Spread) i adiunktem w Katedrze Inteligencji Obliczeniowej na Politechnice Wrocławskiej.
- Na pewno wpływ tych protestów jest znacznie niższy niż wpływ otwarcia szkół - odpowiedział stanowczo Szymański.
- Żaden model w Polsce nie jest obecnie w stanie uwzględnić wpływu protestów wprost - to znaczy powiedzieć, że protesty się przełożyły na tyle zakażeń i tyle zgonów. To jest po prostu niemożliwe, bo nie mamy na to danych. Nie ma z czego tego modelować - mówił ekspert.
Stwierdził, że potrzebne do takiego modelu dane nt. struktury kontaktów mogłyby zebrać "w najlepszym razie władze Chin, ale tam nie ma protestów" - Oni mają scentralizowane dane z GPS-ów o tym, jak się poruszają mieszkańcy, więc mogą tego typu elementy śledzić - wyjaśnił Szymański.
- Jesteśmy w stanie modelować, jak rozprzestrzenia się wirus w szkole. Mamy jakąś populację szkoły, możemy wymodelować kontakty między uczniami. I to niemiecka część naszego zespołu zrobiła we wrześniu dla Berlina, dla Nadrenii-Palatynatu. Dla Polski jest jednak to bardzo trudno modelować, bo nie mamy danych o tym, jak wygląda powiązanie między gospodarstwem domowym, szkołą, a innym gospodarstwem. Bo nikt tych danych nie zebrał! - mówił wyraźnie poirytowany naukowiec.
Dlatego właśnie, choć w Polsce znakomitych ekspertów od modelowania nie brakuje, należy traktować ich przewidywania jako przybliżone. Nawet najbardziej wyrafinowany model nie stworzy precyzyjnej prognozy, jeśli dane, którym się go "karmi" będą niewystarczające.
Wiedzą o tym oczywiście sami naukowcy, dlatego unikają stawiania mocnych tez opartych o słabe dowody - takich, jak te o przełożeniu protestów na konkretną liczbę chorych. Na nieszczęście dla nich, politycy takich oporów nie mają.
DOSTĘP PREMIUM
- "Dziś nie płacę" i "dzida". Ale potem wracają, bo "pensja przyszła". Plaga kradzieży paliw na stacjach
- Kowal tłumaczy, po co Zełenskiemu pociski dalekiego zasięgu. "To bardzo prosta rzecz"
- F-16 raczej nie dla Ukrainy. Ale jest inny pomysł. "Unikamy wielomiesięcznego szkolenia pilotów"
- Ksiądz skazany za antysemickie kazanie. Pierwszy taki wyrok w sprawie katolickiego duchownego
- Co dalej w sprawie tortur w więzieniu w Barczewie? Ekspert: Obawiam się najgorszego scenariusza
- Oświadczenie Redakcji TOK FM w sprawie komunikatu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
- Alert RCB. "Jeśli możesz, zostań w domu!". Służby ostrzegają
- Doświadczona, młoda, buntownicza. Platforma Obywatelska [596. Lista Przebojów TOK FM]
- Miasto niczym Koszalin na północnej Lubelszczyźnie
- Śnieżyce przechodzą nad Polską. Bardzo trudne warunki na drogach