IPN zdominowała radykalna prawica? "Instytut to zgliszcza, odbudowa renomy zajmie wiele lat"
Gdy na p.o. dyrektora wrocławskiego Instytutu Pamięci Narodowej został nominowany Tomasz Greniuch, protestowali historycy, parlamentarzyści i samorządowcy. Media przypomniały, że Greniuch w przeszłości był działaczem Obozu Narodowo-Radykalnego, a na zdjęciach uwieczniono, jak "hajlował". Sam Greniuch tłumaczył się jednak, że "nigdy nie był nazistą" i przepraszał za "nieodpowiedzialne gesty" sprzed lat, które uznał za błąd. Mimo kontrowersji i głosów krytyki z wielu stron, pozostał na stanowisku, na które powołano go w ubiegłym tygodniu.
Estera Flieger, redaktorka naczelna działu publicystyka serwisu Ngo.pl, zauważała w TOK FM, że zarówno dorobek naukowy Greniucha, jak i jego kompetencje zawodowe są wątpliwe w kontekście objętej przez niego funkcji. - W delegaturze IPN w Opolu zarządzał zespołem 10 osób, a otrzymał stanowisko w oddziale we Wrocławiu, gdzie pracuje osób 140 - przypominała.
Dlaczego w takim razie w ogóle został powołany? Flieger przyznała, że z IPN płyną sprzeczne informacje, ponieważ według jednej wersji ta nominacja była prowokacją, która miała uderzyć w obecnego prezesa IPN Jarosława Szarka, a w efekcie obniżyć jego szanse na następną kadencję. Druga wersja mówi jednak o tym, że to sam prezes IPN stoi za nominacją Greniucha. - Nie wiem, czy prezes Jarosław Szarek chciał zagrać na to, żeby mieć jakąś kontrolę nad radykalnym, prawicowym skrzydłem - zastanawiała się gościni TOK FM. - Ta nominacja jest po prostu wielkim nieporozumieniem, tajemnicą prezesa IPN-u, który powinien podać się natychmiast do dymisji - stwierdziła.
Dziennikarka wyjaśniała również, jaka obecnie sytuacja panuje w strukturach IPN. - Kadencja prezesa Jarosława Szarka dobiega końca, na początku lutego został rozpisany konkurs na nowego prezesa (...). Konkurs będzie rozstrzygnięty pod koniec kwietnia - tłumaczyła. - Kadencja Jarosława Szarka jest najsłabsza, to jest najgorszy prezes IPN-u w ponad 20-letniej historii tego instytutu - oceniła. Jak mówiła dalej, IPN został "całkowicie pozbawiony pluralizmu" i dominuje w nim "radykalna prawica", a naukowcy z innymi poglądami mają pod górkę.
Zauważała też, że dzisiaj IPN ma fatalne stosunki z innymi, podobnymi instytucjami na świecie. - Wcześniej IPN miał lepszą pozycję na arenie międzynarodowej, dzisiaj już zwyczajnie się nie liczy. Zwłaszcza po tej nominacji - podkreślała. - To są wieloletnie straty (...) Jarosław Szarek sprowadził IPN do roli wasala wobec PiS. Jest prezesem całkowicie zależnym od partii, prezentuje jedynie taką wersję historii, która jest na rękę PiS-owi i Jarosławowi Kaczyńskiemu - stwierdziła, a jako przykład podawała kwestię Żołnierzy Wyklętych, która nie jest już poddawana naukowej analizie, ale "sprowadzona do czystej roli propagandowej".
Flieger podkreślała jednak, że IPN jako taki jest w dzisiejszej Polsce potrzebny. - Prowadzenie polityki historycznej, zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej (...), jest standardem światowym. Robi to każde państwo. Uważam, że dobrze, aby polityka historyczna była działaniem skoordynowanym, zinstytucjonalizowanym. IPN jest instytucją, która łączy cechy placówki edukacyjnej, badawczej, śledczej, urzędu a także archiwum - mówiła. I zauważała, że IPN ma na swoim koncie sukcesy wydawnicze i badawcze, ale teraz instytut musi skupić się na jeszcze jednej kwestii. Odbudowa renomy, prestiżu IPN-u to będzie odgruzowywanie tego instytutu, to są zgliszcza w tym momencie - podsumowała.