Kto będzie nas szczepił? Coraz więcej lekarzy chce wyjść z programu
Dr Marek Zawadzki, lekarz rodzinny z Pomorza, nie ukrywa, że momentami ma już dość. Bo to on, a nie Ministerstwo Zdrowia czy Agencja Rezerw Materiałowych, musi świecić oczami przed pacjentami, gdy trzeba zmienić termin szczepienia pierwszą czy drugą dawką. A to zdarza się notorycznie. - Na chwilę obecną jedynie poczucie odpowiedzialności za przyjęte zobowiązanie i szczera, autentyczna radość, która bije od pacjentów po otrzymaniu szczepienia, motywują mnie do dalszej realizacji i trwania w Narodowym Programie Szczepień - mówi lekarz. I dodaje, że gdyby nie jego przychodnia, pacjenci musieliby zapewne jeździć na szczepienie po kilkadziesiąt kilometrów.
O spadającym entuzjazmie lekarzy w kwestii szczepień pisze też Porozumienie Zielonogórskie. "Nieterminowe dostawy, brak precyzyjnych informacji o kolejnych terminach, nieustanna konieczność zmian w grafikach i wynikająca z tego frustracja pacjentów - to wszystko powoduje, że entuzjazm do szczepień przeciwko COVID-19 spada. Dość mają zarówno medycy, zmuszeni do rozwiązywania biurokratycznych łamigłówek, narzuconych przez Agencję Rezerw Materiałowych, jak i pacjenci, przerzucani z terminu na termin" - czytamy na stronie Porozumienia Łódzkiego, czyli Łódzkiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Lekarze mówią o chaosie i o tym, że o ważnych kwestiach dowiadują się z konferencji prasowych czy komunikatów na Twitterze. Choćby o tym, że do grup uprawnionych do przyjęcia szczepienia już teraz dochodzą kolejne podgrupy - obok nauczycieli nagle pojawiły się szkolne woźne czy pracownicy sekretariatów. Mówi się też o prokuratorach.
- Harmonogram powinien być raz a dobrze ustalony, a nie ciągle zmieniany. Zza biurka w Warszawie łatwo się ad hoc wszystko zmienia, ale przecież szczepienia realizują ludzie, w konkretnych szpitalach i przychodniach. I to wymaga reorganizacji, zmian, a przy okazji powoduje nerwy i stres. Przecież nasze zespoły szczepienne są liczbowo ograniczone. Nie da się co kilka dni zwiększać liczebność takiego zespołu - mówi pani Ewa, lekarka rodzinna z Lubelszczyzny. - My nie mamy ogromnej liczby lekarzy czy pielęgniarek, którzy tylko czekają, by dołączyć do zespołów szczepiących pacjentów. Jest wprost przeciwnie - są braki kadrowe - dodaje.
Część lekarzy już myśli o wyjściu z Narodowego Programu Szczepień, choć - jak sami przyznają - nie chcieliby tego robić ze względu na pacjentów. Do programu mogą natomiast niebawem dołączyć farmaceuci. Odpowiednia ustawa i rozporządzenie już są. A to oznacza, że aptekarze - po szkoleniach, które są przed nimi - też będą mogli szczepić pacjentów.
- Wierzymy głęboko w to, że farmaceuci jako grupa są w stanie bardzo mocno wesprzeć ten proces, ze względu m.in. na swoją wiedzę, doświadczenie - mówi Michał Byliniak, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. Na szkolenia dotyczące szczepień zgłosiło się ponad 5,5 tysiąca farmaceutów. Szkolenia, organizowane na uczelniach medycznych, mają być bezpłatne.
-
Pan Jan tak trudnych czasów nie pamięta. "Nie ma nawet na utrzymanie rodziny"
-
Skatowany we wrocławskiej izbie wytrzeźwień. "To nie pierwszy przypadek"
-
Baszir z Iranu w zamknięciu spędził 113 dni. Teraz chce od Polski zadośćuczynienia
-
Sebastian M. zatrzymany. PiS "odtrąbił sukces", a poseł z Łodzi wskazuje, kto mataczył. "Powinni mieć zarzuty"
-
To nie był pierwszy wypadek Sebastiana Majtczaka? Są nowe informacje
- Trzy pytania do Donalda Tuska od TVP. I wtedy mocna deklaracja szefa PO. "Mam coraz więcej dowodów"
- Ten sondaż to game changer? Władza w Polsce może się zmienić. Poseł wskazuje moment przełomowy
- Pierwszy błąd popełnili jeszcze "na mieście". Ekspert bezlitosny dla policji ws. śmierci w izbie wytrzeźwień
- Afera po publikacji filmu Wardęgi o youtuberach. Jest doniesienie do prokuratury
- Wybory. Tutaj karty do głosowania już czekają w długich szarych tubach. O co chodzi?