"Puk, puk, tu policja, mamy dla pani wezwanie". Do pracy przy COVID-19 ściągane są nawet lekarki w ciąży
Lekarze przyznają, że sytuacja w szpitalach jest dramatyczna: łóżek brakuje niemal wszędzie, karetki z duszącymi się pacjentami z COVID-19 jeżdżą od szpitala do szpitala, bo nie mogą znaleźć dla nich wolnych miejsc. Brakuje również respiratorów. Pisze o tym m.in. prof. Michał Zembala ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
"Błagam - uszanujcie nowe obostrzenia, noście porządnie maski, myjcie ręce, zostańcie w domach, pomagajcie jeden drugiemu. (...) Dziś koniecznym jest przetrwać. Przetrwać wspólnie i pomóc zarówno tym, którzy chorują, jak i tym, którzy tymi chorymi się opiekują" - napisał lekarz.
Sytuacja jest trudna, ale jak mówią lekarze - to nie oznacza, że można postępować wbrew prawu. - Na czas nie przygotowano odpowiednich list, z których wojewodowie mogliby korzystać przy wydawaniu tego typu decyzji administracyjnych powołujących do pracy - ocenia Kajetan Komar-Komarowski. W efekcie - jak dodaje - powoływane są kobiety w ciąży, matki karmiące, samotni rodzice czy rodzice, którzy mają pod opieką dziecko z niepełnosprawnością, którego nie mają z kim zostawić. Do ich drzwi puka policja z informacją, że następnego dnia mają się stawić w odległym szpitalu. Informacje o wezwaniach wręczanych lekarzom zbiera Zespół Kryzysowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Zgodnie z przepisami dotyczącymi walki z koronawirusem, wojewoda może odgórnie delegować medyka do pracy w danej placówce. Taka decyzja ma rygor natychmiastowej wykonalności. Jeśli lekarz jej nie wykona, może dostać karę w wysokości nawet 30 tys. zł. Można się od decyzji wojewody odwołać, ale odwołanie jej nie wstrzymuje.
Jak mówi nam mecenas Kajetan Komar-Komarowski reprezentujący Zespół Kryzysowy OZZL, na Mazowszu i w Wielkopolsce jest po kilkadziesiąt powołań, do których prawnicy maja poważne zastrzeżenia. - Chodzi o przypadki z teraz, z trzeciej fali pandemii. Mamy opracowane odpowiednie wzorce odwołań i staramy się na bieżąco pomagać. Od decyzji odwołujemy się do ministra zdrowia. Prosimy o wstrzymanie rygoru natychmiastowej wykonalności - tłumaczy mecenas.
Zgodnie z art. 47 Ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu epidemii, skierowaniom do pracy nie powinni podlegać: lekarze emeryci, kobiety w ciąży, samotni rodzice mający pod opieką dzieci do 18 roku życia, rodzice dzieci poniżej 14 roku życia, osoby wychowujące dziecko z orzeczeniem o niepełnosprawności czy lekarze, którzy sami są niepełnosprawni. Dzieje się jednak inaczej.
Jednocześnie młodzi lekarze, którzy mogliby wspomóc w tej nadzwyczajnie trudnej sytuacji system ochrony zdrowia, muszą się uczyć do ustnych egzaminów, z których minister zdrowia nie chce ich zwolnić. Chodzi o medyków, którzy po kilku latach specjalizacji zdali już bardzo trudne egzaminy testowe, a teraz czekają na ustne. I nie pracują.
DOSTĘP PREMIUM
- Izraelskie ulice spłynęły krwią, rząd szykuje odpowiedź. "Spirala wrogości podkręca się w trybie turbo"
- PiS szykuje się do kroku wstecz ws. "lex Kaczyński". Prof. Matczak: Boją się, ale mleko i tak się rozlało
- "Katolicyzm powinien być traktowany jak najsilniejsze narkotyki. Trzeba przed nim bronić dzieci" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Dostęp do legalnej aborcji w Polsce to fikcja. "Są takie województwa, w których nie ma lekarza gotowego do przerwania ciąży"
- Egzorcyści przywiązali ją do łóżka, namaszczali krocze i okaleczali krzyżem. Tortury w piwnicach kościołów
- Opozycja rozliczy PiS? Lewicka przypomina, że już raz Tusk im odpuścił. "PO nie opłacało się dobijać PiS"
- "Król nieba" schodzi z lotniczej sceny. "Początek końca epoki"
- Koniec sporu Kaczyński-Sikorski. Szef PiS wsparł Siły Zbrojne Ukrainy. Polityk PO przyjął przeprosiny
- Senat pracuje nad nowelą o ustawy o SN, a minister... odradza składanie poprawek. "Piach w tryby"
- Spektrum autyzmu na pierwszy rzut oka trudno dostrzec. "Zdarzało mi się słyszeć, że dziecko się źle zachowuje, bo źle je wychowuję"