Zniesławił byłego polityka PiS, bo wysłał mu pytania. "Myślę, że trybunał w Strasburgu zauważy absurdalność sprawy"

Lokalny dziennikarz został skazany za zniesławienie, bo... przesłał do PGE pytania dotyczące działalności członka rady nadzorczej spółki, a przy okazji burmistrza Gryfina. Teraz sprawa trafi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. - Myślę, ze trybunał zauważy absurdalność tej sprawy - mówił w TOK FM Konrad Siemaszko z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Zobacz wideo

Rafał Remont jako dziennikarz Obserwatora Nadodrzańskiego w lutym 2017 r. wysłał mailem do biura prasowego PGE pytania dotyczące działalności burmistrza Mieczysława Sawaryna (były działacz PiS). Jak tłumaczył w grudniu 2020 roku "Wyborczej", sprawdzał ewentualny konflikt interesów, bo burmistrz jest jednocześnie członkiem rady nadzorczej PGE, a Gryfino ze spółką PGE prowadzi różne rozliczenia. Dziennikarz oczekiwał na reakcję szefostwa Grupy. Tymczasem odpowiedzią na te pytania był akt oskarżenia o zniesławienie skierowany przez burmistrza Gryfina do sądu. Sawaryn poczuł się pomówiony przez sam fakt zadania takich pytań. 

- W I instancji sąd skazał pana Remonta na karę grzywny, a po 3 latach sąd II instancji warunkowo umorzył postępowanie, ale uznał, że doszło do zniesławienia. Nakazał przeprosić burmistrza. A teraz złożyliśmy skargę do Trybunału Praw Człowieka - tłumaczył Konrad Siemaszko z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (HFPC).

Sprawy o zniesławienie są najczęstszym problemem dot. wolności słowa w Polsce. Jak podkreślił gość TOK FM, Helsińska Fundacja stara się w takich sytuacjach uzyskać korzystny dla oskarżonych wyrok w polskich sądach, ale gdy to się nie udaje, składa skargi do trybunału w Strasburgu. - Niestety ten trybunał działa dość wolno i na wyrok czeka się zwykle 5-8 lat. Więc ewentualna wygrana ma słodko-gorzki smak - zauważył.

Jak dodał, w Polsce narasta problem z art. 212 Kodeksu karnego, który właśnie mówi o zniesławieniu. - Często muszą się z nim mierzyć dziennikarze i inni, którzy zabierają głos w debacie publicznej. Jest to instrument, po który sięgają urzędnicy w reakcji na krytyczne publikacje dziennikarskie. I jest on wyjątkowo dotkliwy, bo to środek karny. Grozi za to rok więzienia. Nawet jeśli takie sankcje nie są zasądzane, to dziennikarz może zostać wpisany do Krajowego Rejestru Karnego, co utrudnia mu pracę. W statystykach widać, że to rosnący problem. Między 2015 a 2018 rokiem liczba osób skazanych za zniesławienie wzrosła dwukrotnie - wyjaśniał Siemaszko.

Polska przegrała już w Strasburgu kilkanaście spraw wytaczanych z artykułu 212, co daje nadzieję Rafałowi Remontowi na pozytywne dla niego rozstrzygnięcie. - Zwłaszcza, że sprawa dotyczy wczesnego okresu przygotowania materiału dziennikarskiego i silnie widać tu efekt mrożący. Bo jeżeli będziemy oskarżać dziennikarzy o samo wysyłanie pytań do biur prasowych, to wykonywanie ich pracy będzie bardzo utrudnione. Myślę, ze Europejski Trybunał Praw Człowieka zauważy absurdalność tej sprawy - zauważył.

Stwierdził również, że najlepiej byłoby usunąć art. 212 z Kodeksu karnego, co zwykle popierają politycy opozycji, ale gdy dochodzą do władzy, zaczynają z niego korzystać, oskarżając dziennikarzy o zniesławienie.

TOK FM PREMIUM