"Polscy pogranicznicy przerzucili mnie jak worek ze śmieciami, nad drutem. Dwa dni później poroniłam"
Kobieta miała zostać przerzucona przez druty na granicy 7 albo 8 października na wysokości miejscowości Bobrownik i Sokółka. Dwa dni później kobieta straciła ciążę. W lesie na granicy zaginął jej mąż - jego los do dziś nie jest znany.
29-letnia Judith w rozmowie z OKO.press opisała trasę podróży do Europy - najpierw z Konga samolotem dotarła wraz z mężem do Moskwy, a potem samochodem do Mińska, skąd żołnierze białoruscy ciężarówkami przewieźli ich na granicę. I dalej kazali iść pieszo, uważając na pograniczników i miejscową ludność. - Nie spodziewaliśmy jakichkolwiek problemów, ani tym bardziej aż takich, włóczenia się po lasach. Myśleliśmy, że to będzie normalne przejście przez granicę - mówi kobieta w rozmowie z serwisem.
To, co spotkało i wciąż spotyka ją na granicy, opisuje jako koszmar. Z jednej strony polscy pogranicznicy aż sześć razy przepychali ją na Białoruś, z kolei białoruscy żołnierze bili uchodźców - głównie mężczyzn - pałkami. - Raz w grupie było nas 12 osób – sześć kobiet i sześcioro dzieci. Malutkie, 2-3-4 lata. Polacy złapali nas w ciągu dnia. Powiedzieli, że tym razem mamy szczęście – zajmą się nami i pojedziemy do obozu dla uchodźców, gdzie będziemy mogli składać wnioski o azyl. Dali nam jedzenie i picie, potem maszerowaliśmy długo z żołnierzami. Byliśmy w jakieś miejscowości w Polsce, ale nazwy nie pamiętam. Okazało się, że oszukiwali nas tak cały dzień. Po zmroku wywieźli nas znów na granicę i powiedzieli: idźcie na Białoruś. Wypchnęli - opowiada Judith dziennikarzowi Krzysztofowi Boczkowi.
Relacjonuje, jak w pierwszych dniach października pogranicznicy chwycili ją za ręce i nogi i niczym worek ze śmieciami przerzucili przez druty. Pomogli jej aktywiści, ale do lekarza trafiła dopiero, gdy dotarła do Francji. Pytana, co czuje na myśl o tym, co spotkało ją na polsko-białoruskiej granicy, odpowiada: "Żołnierze i polscy i białoruscy traktowali nas jak zwierzęta. To ludzie bez honoru. Bez serc".
20 października informowaliśmy, że do szpitala w Sokółce trafiła migrantka z Iraku wraz z nowo narodzonym dzieckiem. Była w grupie cudzoziemców odnalezionej przez Straż Graniczną w pobliżu granicy z Białorusią.
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Gdyby nie on, Ruda Śląska mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. "To bardzo źle, że nie został upamiętniony"
-
Wybory na Słowacji. Szykuje się wielki powrót. "To już inny Robert Fico"
- Marsz Miliona Serc osłabi Trzecią Drogę? "Największe zagrożenie dla obecnej opozycji"
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn