Setki migrantów na granicy z Polską. "Wszyscy czekamy. W większym napięciu niż do tej pory"
Od rana na wysokości przejścia granicznego w Kuźnicy zbiera się coraz większa grupa migrantów, których w drodze do granicy eskortowały białoruskie służby. Przedstawiciele rządu informują, że jest to "największa do tej pory próba masowego siłowego wejścia na teren Polski". O godzinie 13 zebrał się rządowy sztab kryzysowy w tej sprawie.
Sytuację komentowała w TOK FM Kalina Czwarnóg z Fundacji Ocalenie. Zaznaczyła, że już od jakiegoś czasu docierały informację, że na wysokości Kuźnicy zbierana jest duża grupa cudzoziemców, którzy mogą chcieć przekroczyć granicę. - Ale to jest sytuacja, do której doprowadziła m.in. polityka polskich władz, które osoby uciekające znów wypychają na granicę. To, że tych osób jest coraz więcej - tam po drugiej stronie - to jest właśnie tego efekt - oceniła aktywistka.
Czwarnóg przypomniała, że ze względu na wprowadzony stan wyjątkowy ani dziennikarze, ani przedstawiciele organizacji pozarządowych nie mogą wjechać na teren przy samej granicy. - Natomiast z bliskiej odległości obserwują to, co się dzieje - na razie jest spokój. Nie mamy rosnącej liczby zgłoszeń osób, które potrzebują pomocy - poinformowała.
- Wszyscy czekamy. Myślę, że w większym napięciu niż do tej pory, bo pewnie większość z nas boi się, że może dojść do incydentów, do wzmożonej przemocy. Natomiast na razie o niczym takim nie słyszeliśmy. Wszyscy w napięciu czekają - dodała rozmówczyni Przemysława Iwańczyka.
"Determinacja migrujących jest coraz większa"
Jak mówiła dalej przedstawicielka Fundacji Ocalenie, to, co dzieje się w Kuźnicy, to "akcja sterowana przez białoruskie służby". - Od początku tak było i chyba nikt, kto to obserwuje, nie ma co do tego wątpliwości - podkreśliła.
Kalina Czwarnóg zaznaczyła również, że "determinacja osób migrujących jest coraz większa". - Dlatego, że one nie mają wyboru - nie mogą wrócić do domu. Służby białoruskie zmuszają je do tego, by zostały w strefie przygranicznej i próbowały, po raz kolejny i kolejny, przekraczać zieloną granicę. Więc te osoby są na pewno bardzo zdeterminowane. One nie mają wyjścia, nie mogą się cofnąć i to jest największa tragedia - podsumowała.
"Należy migrantom udzielić natychmiastowej pomocy"
Z kolei Marta Górczyńska, prawniczka z Grupy Granica, mówiła w TOK FM, że sytuację, do jakiej doszło w poniedziałek na granicy, można było przewidzieć już wiele tygodni temu. - Wysyłaliśmy apele do wszystkich instytucji międzynarodowych, żeby działać z wyprzedzeniem, wysłać na miejsce zespoły ratunkowe, medyczne, bo one niestety mogą się bardzo przydać - powiedziała.
Podkreśliła, że migranci znaleźli się w sytuacji bez wyjścia i "muszą prosić Polskę o pomoc, żeby wydostać się z Białorusi". - Należy ich potraktować jako osoby, które potrzebują pomocy i ochrony z naszej strony. Zamiast przemocy i traktowania ich – jak to jest przedstawiane w narracji rządowej – jako grypy szturmującej polskie granicy, należy potraktować ich jako ofiary i udzielić im natychmiastowej pomocy - oceniła.
Jak dodała, obawia się, że na granicy dojdzie do "eskalacji przemocy". - Myślę, że większość polskich funkcjonariuszy i żołnierzy, którzy tam się znaleźli, nie była wcześniej w takiej sytuacji i bardzo trudno przewidzieć, kto i jak zareaguje. Można wyobrazić sobie czarne scenariusze, w których komuś puszczają nerwy i zostają oddane strzały. Więc należy tę sytuację zdeeskalować, nie budować takiego napięcia, że to jest obrona polskiej granicy, bitwa o coś – przekonywała gościni Jakuba Janiszewskiego.
Głos w sprawie wydarzeń z Kuźnicy zabrał w poniedziałek też przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Powiedział, że jeżeli dojdzie do fizycznego naruszenia granicy polsko-białoruskiej, to nasze władze powinny skorzystać z konsultacji w ramach Paktu Północnoatlantyckiego. - Bo dotyczy to już bezpieczeństwa całej wschodniej granicy UE i państw NATO - argumentował były premier i były szef Rady Europejskiej.
Stan wyjątkowy
Straż Graniczna podaje, że od początku roku zanotowała ponad 30 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Od 2 września w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego przylegających do granicy z Białorusią obowiązuje stan wyjątkowy.
Do strefy stanu wyjątkowego nie mają wstępu między innymi dziennikarze czy medycy-wolontariusze, choć o dopuszczenie tych drugich apelował niedawno sam prymas Wojciech Polak.
-
"Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Ksiądz, w którego mieszkaniu odbyła się orgia, zabrał głos. "To uderzenie w Kościół"
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
-
Kamienica na Mokotowie oddana w prywatne ręce. Mieszkańcy w strachu. "Nie powinniśmy być tak traktowani"
- Samochód to tutaj zbędny luksus? "Nie wszyscy chcemy być Nowym Jorkiem". "Tu jest bajka"
- Kobiety zamiast mężczyzn powinny latać w kosmos? Są lżejsze, zużywają mniej tlenu. Potwierdzają to badania NASA
- Wypadek na A1. BMW jechało znacznie szybciej? "Służby na miejscu wypadku wiedziały"
- Gdyby nie on, Ruda Śląska mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. "To bardzo źle, że nie został upamiętniony"
- Wciąż nie wiedzą na kogo zagłosują. To o ich głosy będzie toczyła się walka [SONDAŻ]