"Gdy wszyscy patrzą na Kuźnicę, w innych miejscach dzieje się to samo". Sprzeczne komunikaty ws. migrantów
- W momencie kiedy uwaga całej Polski koncentruje się na tym, co dzieje się w Kuźnicy, to w innych miejscach granicy dzieje się to samo. Może na mniejszą niż w Kuźnicy, ale większą niż wcześniej skalę - relacjonował w środę w Pierwszym śniadaniu w TOK-u Jakub Medek, reporter TOK FM. Jak mówił, we wtorek wieczorem dwie duże grupy siłowo sforsowały granicę. Jedna jakieś 25-30 km od Kuźnicy - na południe, pod Krynkami. Druga, dużo dalej na południe, bo w Puszczy Białowieskiej.
Obydwa zdarzenia miały podobny scenariusz jak ten z Kuźnicy. Duże grupy osób najpierw zniszczyły płot graniczny, a później wbiegły na terytorium Polski. - Część z nich ściągnięte na miejsce służby miały zatrzymać, części jednak miało się udać przedostać w głąb kraju - podawał Medek. Według policji każda z grup liczyła około kilkudziesięciu osób.
- Widać zatem, że ta operacja zorganizowana przez reżim Alaksandra Łukaszenki (…) skutecznie zwróciła uwagę w jedno miejsce, a w tym czasie dzieje się to samo w innych miejscach - mówił w TOK FM red. Medek.
Jeśli chodzi natomiast o samą Kuźnicę - dziennikarz TOK FM wskazał, że noc w rozbitym tam koczowisku minęła spokojnie. - Ludzie śpią w namiotach, grzeją się przy ogniskach. Dziś w nocy może nie było tak zimno jak wczoraj, niemniej nie jest przesadnie ciepło, zwłaszcza dla ludzi z Południa - zauważył. W koczowisku w okolic Kuźnicy - według Straży Granicznej - może być nawet około 800 osób.
- To nie była spokojna noc, rzeczywiście było wiele prób przełamania polskiej granicy. Z tego, co usłyszałem, z meldunków dowództwa Wojska Polskiego (...) i z tego, co możemy się zapoznać z komunikatów Straży Granicznej, wszyscy ci, którzy się przedarli, zostali zatrzymani - powiedział Mariusz Błaszczak, szef MON, w Programie 1 Polskiego Radia.
W Sejmie o kryzysie na granicy
W środę przed południem premier Mateusz Morawiecki o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy ma rozmawiać w Warszawie z przewodniczącym rady europejskiej Charlesem Michelem. Wczoraj (wtorek) na nadzwyczajnym posiedzeniu sejmu debatowali o tym posłowie. Szef rządu mówił, że kryzys na polsko-białoruskiej granicy może trwać jeszcze przez miesiące, a nawet lata. - Trzeba się przygotować na długie uderzenie - powiedział.
Ze strony opozycji padały zarzuty, że rząd chce wsłuchiwać się w jej głos tylko w sytuacjach z którymi sam sobie nie radzi. Tak mówił między innymi Tomasz Siemoniak z Platformy Obywatelskiej: "Do jedności potrzeba dialogu, a tego po prostu nie ma". Włodzimierz Czarzasty z Lewicy apelował za to, by rząd skupił się na pomaganiu migrantom i by polskie służby przestały nielegalnie wypychać ich za polską granicę. - Musimy bronić naszej wschodniej granicy, jednocześnie każdy migrant, który przedostanie się przez tę granicę, powinien otrzymać w Polsce pomoc. Wojna nie eliminuje humanizmu, a migrant to człowiek - powiedział.