"Przemytnicy opowiadali, że to najłatwiejsza trasa migracyjna w historii". Reporter prześledził wędrówkę migrantów
Szymon Opryszek prześledził szlak, który przemierzają migranci, nim dotrą na polsko-białoruską granicę. Informacje na ten temat zbierał przez wiele miesięcy, m.in. w Turcji, skąd wyrusza wielu migrantów. - Stambuł okazał się najlepszym miejscem, żeby poszukać agencji turystycznej lub przemytnika, żeby rozpocząć taką podróż. Zazwyczaj są to wycieczki w jednym kierunku - do Mińska - mówił w rozmowie z Maciejem Zakrockim.
Agencje turystyczne czy przemytnicy załatwiają wizę białoruską i przelot (w jedną stronę), a czasem już na miejscu zakwaterowanie. Potem migranci taksówkami docierają do granicy.
- W Stambule spotkałem się z dwoma przemytnikami, jeden wiedział, że jestem dziennikarzem, a przed drugim odegrałem historię, że mam dziewczynę Syryjkę, która chciałaby wraz z rodziną pokonać tę drogę. Zaskakujące było to, że obaj przemytnicy opowiadali o tej podróży jako o najłatwiejszej trasie migracyjnej w historii do Europy - przyznał reporter.
Potrafił podać też konkretne stawki, które inkasują agencje i przemytnicy. - 1500 dolarów to zazwyczaj stawka na początek za wizę, często za lot i zakwaterowanie. Jak ktoś decyduje się na przemytników, to za 2500 dolarów są w stanie załatwić kogoś, kto pójdzie z tymi ludźmi, a często też odbierze ich po polskiej stronie i dowiezie do Niemiec - wyjaśniał.
Podróż w jedną stronę
Szymon Opryszek wskazywał też dowody na bezpośrednie zaangażowanie w proceder przerzutowy Alaksandra Łukaszenki. Chodzi o biuro podróży CentrKurort, które znajduje się pod zarządem kancelarii białoruskiego prezydenta. - Agencja w maju uzyskała niezwykłe uprawnienia, mogła np. wystawiać wizy Irakijczykom, a jej współpraca z liniami lotniczymi z Iraku doprowadziła do zwielokrotnienia napływu migrantów. Jest to klucz do tej zagadki - mówił gość TOK FM.
Ale ogromną rolę odegrały i wciąż odgrywają tureckie linie lotnicze. - Mało kto mówi o udziale tureckiego rządu i linii Turkish Airlines, które 4-5 razy dziennie wysyłają samoloty do Mińska - dodawał Opryszek, podkreślając, że za kryzysem stoi skomplikowany proces, a w tle jest międzynarodowa polityka.
Świadomość tego procederu ma Unia Europejska. W związku z tym za zostać wprowadzony zakaz sprzedaży biletów w jedną stronę na te trasy, a przede wszystkim po debacie w Parlamencie Europejskim jest presja, żeby wobec firm lotniczych, organizujących takie przeloty, wprowadzić zakaz przelotów do innych państw UE.
Biznesik na granicy
Rozmówca Macieja Zakrockiego opowiadał również o tym, co miał okazję zobaczyć już po białoruskiej stronie granicy. A chodzi o wykorzystywanie trwającego od miesięcy kryzysu jako okazji do zarobku przez taksówkarzy czy ludzi wynajmujących migrantom kwatery w Mińsku, Grodnie, Brześciu.
- Najbardziej dojmującym doświadczeniem było zbieranie stawek pograniczników białoruskich - butelka wody za 20 dolarów, wydostanie się z "pasa śmierci", czyli strefy granicznej za 400 dolarów od rodziny. Ktoś chciał 40 dolarów za to, że wezwie taksówkę - wyliczał. Dodał jednak, że sami pogranicznicy nie mają nic do powiedzenia w kwestii tego, co dzieje się na granicy, ponieważ nad nimi jest "białoruski Secret Service zajmujący się zwalczaniem terroryzmu - panowie w kominiarkach, którzy rządzą na całej granicy".
- Mam kontakt z jednym z białoruskich pograniczników, który wprost powiedział mi, że jest w stanie wskazać miejsce dla moich znajomych do przejścia na polską stronę, ale na terenie jednostki, w której pracuje, bo na całej granicy pracuje Secret Service - mówił Szymon Opryszek.
Pytany o kroki, które - jego zdaniem - należałoby teraz podjąć, by rozwiązać trwający kryzys, przyznał, że przede wszystkim jesteśmy w tym spóźnieni o jakieś trzy miesiące. - Kroki, które teraz próbuje podjąć Unia Europejska, powinny być podjęte w sierpniu, kiedy wszyscy wiedzieli o zaangażowaniu Łukaszenki i Turkish Airlines. Teraz pytanie brzmi, jak daleko posunie się Łukaszenka. Mam obawę, że on nie będzie miał żadnych skrupułów - dodał reporter.