Jak ratować zwierzęta zimą? "Nie musisz być bohaterem, ale masz zareagować" [PORADNIK PRAWNY]

Zima to szczególnie ciężki czas dla zwierząt, np. dla psów, które trzymane są na łańcuchu. Jak przekonywała w TOK FM mec. Karolina Kuszlewicz, prawnym obowiązkiem każdego z nas jest zareagować na krzywdę. - Nie musisz być wielkim bohaterem, który przeskakuje przez płot, jakby się kręcił jakiś film. Po prostu wykręć numer 112. Wystarczy, że przeczuwasz jako człowiek krzywdę zwierzęcia, gdy leży w śniegu - mówiła prawniczka.
Zobacz wideo

Mróz i śnieg to nie tylko zagrożenia dla ludzi, lecz także dla zwierząt. Jak mówiła w TOK FM mec. Karolina Kuszlewicz - rzeczniczka ds. ochrony zwierząt w Polskim Towarzystwie Etycznym - każdy z nas ma nie tylko obowiązek moralny zareagować na cierpienie zwierząt i pomóc, lecz także obowiązek prawny. 

- Gdy zwierzę jest zagrożone zamarznięciem albo poważnym wychłodzeniem, mamy obowiązek mu pomóc. Mówi o tym Ustawa o ochronie zwierząt. W pierwszej kolejności wskazuje trzy podmioty zobowiązane do ich ratowania, które w prawie nazywamy "interwencyjnym odebraniem zwierzęcia". Są to: policja, straż miejska oraz przedstawiciele prozwierzęcych organizacji społecznych. Te podmioty mogą pojawić się w miejscu, gdzie zwierzę jest trzymane w złych warunkach, skontrolować je i powiedzieć delikwentowi: "Odbieramy to zwierzę, bo w warunkach, w jakich je trzymasz, jego zdrowie lub życie jest zagrożone" - wyjaśniała.

Jak dodała prawniczka, w następnej kolejności przepisy określają, jak każdy z nas powinien się zachować, gdy zwierzęciu dzieje się krzywda. - Gdy ono znajduje się: w brudzie, w stanie nieleczonej choroby, bez dostępu do wody i jedzenia lub na łańcuchu w mrozie czy deszczu, to są przypadki znęcania się nad nim. Odpowiedzialność za to ponosi nie tylko jego opiekun, lecz także np. sąsiedzi, którzy świadomie dopuszczają do dalszego znęcania się nad nim. Czyli każdy z nas, kto wie, że zwierzę może zamarznąć, ma zareagować - podkreśliła w rozmowie z Przemysławem Iwańczykiem.

Jak podkreśliła mec. Kuszlewicz, do przypadków znęcania się nad zwierzętami dochodzi w Polsce codziennie. W oficjalnych statystykach jest ich odnotowywanych ok. dwóch tys. rocznie, ale - jak tłumaczyła ekspertka - to tylko wierzchołek góry lodowej. Bo po prostu większość takich sytuacji nie jest skutecznie zgłaszana policji i nie trafia do oficjalnych raportów.

- Moim zdaniem w Polsce cierpią miliony zwierząt. Jeśli ktoś tego nie widzi, to znaczy, że nie trafił na takie historie albo nie dość bacznie patrzy. A powinniśmy widzieć i reagować, bo być może jesteśmy jedynymi osobami, których empatia pozwala na zgłoszenie takiego przypadku i uratowanie zwierzęcia - tłumaczyła.

"Nie musisz być bohaterem"

Prawniczka tłumaczyła, jak powinniśmy reagować, gdy widzimy np. psa na łańcuchu, który trzęsie się z zimna. - Nie musisz być wielkim bohaterem, który przeskakuje przez płot, jakby się kręcił jakiś film. Po prostu wykręć numer 112 i powiedz, że w tym i w tym miejscu zwierzę znajduje się w bardzo złych warunkach. Nie musisz mieć udowodnione, że to jest przypadek znęcania się. Wystarczy, że przeczuwasz jako człowiek krzywdę zwierzęcia, gdy leży w śniegu. Żądaj tego, żeby twoje zgłoszenie zostało przekazane na policję, bo to ona w pierwszej kolejności ściga przestępstwa i ma prawo do interwencyjnego odebrania zwierzęcia - apelowała.

Podkreśliła, że podczas zgłaszania takich sytuacja trzeba być upartym, bo policja czasem nie jest przygotowana do podobnych interwencji, a zgłaszający niesłusznie jest przez nią odsyłany do pozarządowych organizacji pomocowych. - Oprócz powiadomienia policji warto zadzwonić też do stowarzyszenia, które zajmuje się ochroną zwierząt. Wtedy masz już dwie ścieżki pomocy. Jeśli jedna nie zadziała, to może druga to zrobi - powiedziała rzeczniczka ds. ochrony zwierząt w Polskim Towarzystwie Etycznym.

Karolina Kuszlewicz oceniła, że spychanie odpowiedzialności na pozarządowe organizacje prozwierzęce jest nieuczciwe ze strony państwa. - Te organizacje liczą zwykle po kilka osób i jak jest mróz czy trudna sytuacja dla zwierząt, to ci ludzie (aktywiści) praktycznie nie śpią, tylko jeżdżą na interwencje. To jest bardzo nieuczciwe, że np. policja umywa w takich sytuacjach ręce - podsumowała gościni TOK FM.

TOK FM PREMIUM