To oznacza, że usunięto jedyny publicznie dostępny sposób na kontrolę tego, czy sankcje nałożone na Rosję i Białoruś są realnie przestrzegane.
Wcześniej niemal w każdej chwili można było podejrzeć, kto przejeżdża przez granicę i czy jest to na przykład cysterna, TIR z drewnem czy laweta samochodowa. Teraz takiej możliwości nie ma, bo - jak tłumaczy Krajowa Administracja Skarbowa - kamery wyłączono ze względów bezpieczeństwa.
- Funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej, którzy pracują na granicy, mają ten bezpośredni kontakt - wyjaśniała Anita Wielanek, rzeczniczka KAS.
To sprawia, że nie można również stwierdzić, czy TIR-y wjeżdżają do Polski, w tym ile ich jest lub czy jakiekolwiek są zawracane. Celnicy twierdzą, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Wielanek tłumaczy, że nie odnotowano prób przewiezienia przez granicę towarów objętych sankcjami.
Kamery formalnie należą do wojewodów
Unia Europejska - w ramach nowego pakietu sankcji - chce zakazać wjazdu do Polski rosyjskim i białoruskim przewoźnikom drogowym. Jednak o tym, czy będzie on przestrzegany nie dowiemy się już z sieci.
Kamery formalnie należą do wojewodów, ale ci odsyłają do Straży Granicznej, która jest dysponentem obrazu. Z kolei Straż Graniczna twierdzi, że za kamery odpowiada Krajowa Administracja Skarbowa, lecz ta temu zaprzecza. Faktem jest, że nie ma w tej chwili żadnej ogólnodostępnej platformy, która weryfikowałaby słowa urzędników o przestrzeganiu sankcji na Rosję i Białoruś.
W czwartek rano została wznowiona blokada TIR-ów na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Kukurykach na lubelszczyźnie. Protest, który planowany jest do 17 kwietnia, organizują Związek Ukraińców w Polsce, Euromaidan-Warszawa i Strajk Kobiet.
Teraz z kodem: UKRAINA odsłuchasz każdą audycję i podcast TOK FM. Aktywuj kod tutaj ->
