Aktywista głoduje, bo nie godzi się na łamanie w Polsce praw człowieka. To wsparcie dla protestu uchodźców
Protest głodowy w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców w Lesznowoli trwa od wtorku. Biorący w nim udział cudzoziemcy, którzy piją tylko wodę, napisali poruszający list do komendanta Straży Granicznej. Przekazali go również Rzecznikowi Praw Obywatelskich i przedstawicielom Biura Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców.
"Uciekliśmy z Syrii - z kraju, w którym wojna zniszczyła nam wszystko. Uciekliśmy przed ciągłym cierpieniem, wojną, przemocą, aresztowaniami, porwaniami, torturami i śmiercią" - napisali w liście. Wskazali również: "Po długich koszmarnych tygodniach błądzenia po Puszczy Białowieskiej, zmarznięci, głodni i wyczerpani, trafiliśmy w Polsce na kolejny koszmar więzienia w tzw. ośrodkach strzeżonych Straży Granicznej".
Polski aktywista dołącza do protestu
Do protestu dołączył polski aktywista z Grupy Granica, który od miesięcy pomaga na Podlasiu - przy granicy z Białorusią. Paweł (imię zmienione) chce pozostać anonimowy. Nie chce się ujawniać, bo - jak mówi - to nie jego protest. Dołączył, bo po prostu w pełni solidaryzuje się z cudzoziemcami i nie zgadza się na ich nieludzkie traktowanie. Domaga się przestrzegania w Polsce praw człowieka.
Stąd głodówka, wspólnie z cudzoziemcami, choć w innym miejscu, bo na wolności - w domu. - Na razie czuję się dobrze, piję wodę, do tego jakieś witaminy - informuje w rozmowie z TOK FM. Jak mówi, dwóch Syryjczyków, którzy podjęli głodówkę, zna od kilku miesięcy. Poznał ich zimą, w lesie na Podlasiu, w trakcie jednej z interwencji. Razem z innymi Polakami starał się im pomóc.
Pamięta, że był wtedy straszny mróz. - Aby się ogrzać, wspólnie w tym lesie tańczyliśmy - my ich uczyliśmy polskich tańców, a oni nas syryjskich - wspomina. Potem utrzymywał kontakt z Syryjczykami, m.in. przez portale społecznościowe. - Pisaliśmy do siebie, rozmawialiśmy - opowiada. Odwiedził ich nawet - jako przyjaciel - w ośrodku w Wędrzynie (gdzie przebywali przed pobytem w Lesznowoli - przyp.red.). - Widziałem, w jakich poniżających warunkach muszą przebywać. Rozmawiałem z nimi, wiem, ile ich to kosztuje. To są osoby z doświadczeniem wojennym, byli torturowani. Ale nie wzięto tego pod uwagę - mówi nasz rozmówca.
- Spędziłem na granicy na Podlasiu około ośmiu miesięcy. I widzę, że cała ta sytuacja robi się obecnie coraz gorsza. Wszelkie działania, niesienie pomocy, są nam coraz bardziej utrudniane. I to samo dzieje się w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców - ocenia nasz rozmówca. - Część osób jest tam przetrzymywanych wbrew prawu międzynarodowemu. Są osoby, które są ofiarami tortur i nie powinny być umieszczane w zamknięciu - mówi aktywista. I dodaje, że to główny powód, dla którego dołączył do głodówki.
- Doskonale rozumiem decyzję chłopaków o głodówce, bo oni próbowali już wszystkiego. Chcieli dostać jakiekolwiek informacje na swój temat, np. kiedy ich wypuszczą. Ale tych informacji nie mają. Decyzje o przedłużeniu detencji są podejmowane za ich plecami, nikt nie wie, jaką decyzję kto dostanie i kiedy - dodaje nasz rozmówca.
- To, że polskie państwo tak postępuje, zupełnie nie mieści mi się w głowie - że jest taka praktyka i że jest na to przyzwolenie - mówi Paweł. - Obawiamy się, czy Straż Graniczna nie będzie próbowała ich zmuszać do jedzenia. Na razie się to nie dzieje - stwierdza. Zdaniem aktywisty: "To, co dzieje się na granicy, jest całkowicie nieracjonalne. To jak zachowują się służby".
"Miałem poczucie niemocy"
Nasz rozmówca w trakcie interwencji w lasach na polsko-białoruskiej granicy widział wiele cierpienia, poniżenia, lęku. - Dla mnie cała ta sytuacja jest patologiczna. Wiele razy miałem tam poczucie niemocy. Dochodzi do tego frustracja z powodu tego, że to całkowicie nieracjonalne i głupie działanie. Można byłoby przecież tę sytuację rozwiązywać sensownie i dać ludziom możliwość przekraczania granicy na przejściu granicznym. Ale takiej możliwości nie ma. A to sprzyja przemytowi czy handlowi ludźmi - podkreśla.
Aktywista opowiada też, że do końca życia będzie pamiętał interwencję na bagnach, gdzie utknęły dwie osoby. - Polskie służby nas wtedy złapały, ale nie chciały pomóc ratować człowieka - Syryjczyka. To było straszne, odbieram to jako podłość z ich strony. Sami wynieśliśmy z bagien tego chłopaka - opowiada. Przyznaje, że nie rozumie takiego działania służb. - To nieludzkie - ocenia.
-
Posłanka PiS nie wykluczyła sojuszu z Konfederacją. "Wcześniej takich deklaracji nie było"
-
"Janusz Kowalski nawet gatunków zbóż nie odróżnia". Były minister punktuje: Premier kpi sobie z rolnictwa
-
PiS z Konfederacją będą rządzić po wyborach [Sondaż Ipsos dla TOK FM i OKO.press]
-
Katolicka "sekta" w Częstochowie. "Wieczorem wybuchały krzyki dzieci, płacz i odgłosy uderzeń"
-
Zmiana czasu na letni. To już tej nocy. Ważne ostrzeżenie
- Watykan aktualizuje ważne procedury. Chodzi o pedofilię w Kościele katolickim
- Dawid Kubacki przekazał informacje o stanie zdrowia żony, Marty. "Dla nas to pierwsze zwycięstwo"
- Klimatyczna bomba tyka i "może nas wessać". "Robimy sobie ten kryzys za własne pieniądze"
- Skazany za napaść na Polaków w Rimini domaga się ponownego procesu
- Urlop z powodu siły wyższej. Zmiany w Kodeksie pracy dadzą pracownikom dodatkowe dwa dni wolnego