"Dużo domysłów" ws. jodku potasu. "Kiedy zagrożenie wystąpi, nie będzie czasu na informowanie"

57 milionów tabletek jodku potasu trafia właśnie do gmin. To przygotowanie na ewentualne promieniowanie radioaktywne, które może być efektem wojny w Ukrainie. Polskie władze zapewniają, że dystrybucja leku w Polsce to tylko prewencja, przygotowanie na ewentualną sytuacje kryzysową. - Brakuje mi trochę polityki informacyjnej, ale do tego już przywykłem w naszym kraju, że jeśli chodzi o zarządzanie kryzysowe, to jej nie ma - ubolewał w TOK FM Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa.
Zobacz wideo

Rząd dystrybuuje tabletki z jodkiem potasu na wypadek ewentualnego wystąpienia skażenia radiacyjnego. Ma to związek przede wszystkim z coraz bardziej napiętą sytuacją wokół Zaporoskiej Elektrowni Atomowej, która - zgodnie z dekretem Putina - ma zostać przejęta przez Rosjan. Po rozpoczętej 24 lutego rosyjskiej inwazji obiekt elektrowni był wielokrotnie ostrzeliwany.

Tabletki z jodkiem potasu przekazano m.in. do jednostek Państwowej Straży Pożarnej, samorządów, a stamtąd np. do szkół. Małopolska zabezpieczyła 5,5 miliona tabletek. Lek trafi do wszystkich gmin w województwie, ale niektóre nie doszacowały swoich potrzeb. Wojewoda zapewnia jednak, że tabletek na pewno nie zabraknie. Procedura ich wydawania ma być maksymalnie szybka i uproszczona. Jak podaje wojewoda, nikt nie będzie sprawdzał dokumentów tożsamości. - Liczymy na uczciwość i odpowiedzialność mieszkańców, którzy będą po nie przychodzić - mówił wojewoda małopolski Łukasz Kmita.

"Tutaj bardzo liczy się czas"

Dlaczego rząd i służby zaczęły już na tym etapie dystrybuować ten środek? - Istotnym elementem w przypadku wystąpienia takiego zagrożenia jest to, aby został on podany, jeszcze zanim chmura radioaktywna dojdzie na teren Polski. Maksymalnie do dwóch godzin, od kiedy ten czynnik promieniotwórczy zacznie działać. Tutaj bardzo liczy się czas - podkreślał w TOK 360 Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego, wykładowca Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni.

Rozmówca Adama Ozgi tłumaczył, że szybkość przemieszczania się chmury zależy od rodzaju skażenia, a także warunków atmosferycznych, jak wiatr czy opady deszczu. - Szacuje się, że na podanie jodku potasu tak, żeby był on jak najbardziej skuteczny, może być maksymalnie 6 godzin - wskazał ekspert.

Za podanie jodku potasu dzieciom będą odpowiadały szkoły. Niektóre z nich już zbierają od rodziców zgody. Zdaniem eksperta ds. bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego to właściwe działanie. - Kiedy to zagrożenie wystąpi, nie będzie już czasu na zbieranie zgód, pytanie, informowanie. Wtedy będzie trzeba działać. Bo to będzie kilka milionów młodych ludzi, którym ten środek będzie trzeba podać. Więc to jest skomplikowany mechanizm, na który - na szczęście - ktoś się chce przygotować wcześniej - mówił Samsel. 

Niektórzy rodzice o poglądach antyszczepionkowych nie chcą jednak wyrazić zgody na podanie dzieciom leku. - Moim zdaniem przy pewnych zagrożeniach nawet nie powinno być pytania, czy ktoś ma ochotę wziąć, czy nie. Niepodanie w odpowiednim czasie jodku potasu będzie rzutowało bardzo negatywnie na życie i zdrowie ludzi, zwłaszcza dzieci - alarmował gość TOK FM.

"Brakuje polityki informacyjnej"

Czy ta akcja jest dobrze skoordynowana? - Brakuje mi trochę polityki informacyjnej, ale do tego już trochę przywykłem w naszym kraju, że jeśli chodzi o zarządzanie kryzysowe, to jej nie ma - ocenił Samsel. Podkreślił, że brakuje informacji z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, dlaczego jodek potasu jest dystrybuowany, a także gdzie, jak i kiedy będzie można go dostać. A jest to bardzo istotne, bo w sytuacji zagrożenia łatwo o panikę i chaos. - Jest dużo domysłów. Już pojawiły się pomysły, że może sobie wziąć ten jodek potasu wcześniej. Ma miejsce handel płynem Lugola w internecie itd. - zauważył ekspert.

I podkreślał, żeby w żadnym wypadku nie brać tego środka wcześniej, na własną rękę. - Dopóki nie będzie ogólnopolskiej akcji i służby za to odpowiedzialne, w tym służby medyczne naszego kraju, nie zaproszą nas do tego, żeby tę substancję podać, to stanowczo nie brać - alarmował.

Uspokajał, że kiedy przyjdzie ten odpowiedni moment, na pewno się o tym dowiemy. - Oczywiście masowo poinformują o tym media, lokalne wydziały zarządzania kryzysowego i pewnie dostaniemy też SMS-a z RCB, gdzie się udać, żeby ten jodek potasu dostać - powiedział Samsel.

TOK FM PREMIUM