"Polska ateistka kontra Polak katolik". Wigura do Terlikowskiego: Opowiadam o księdzu, który lubił głaskać dziewczynki po udach

- To jest paradoks. Powiedziałem, że moja rodzina była praktykująca, ale to była kongresówkowa rodzina. W niej był dość silnie zakorzeniony antyklerykalizm, na księży patrzono: są potrzebni, ale bez szaleństw. Co teraz zresztą ze mnie wychodzi - mówił w TOK FM Tomasz Terlikowski. Razem z Karoliną Wigurą opowiadają o książce "Polka ateistka kontra Polak katolik", którą wspólnie napisali.

W grudniu ukazała się książka Tomasza Terlikowskiego i Karoliny Wigury pt. "Polka ateistka kontra Polak katolik". To zapis rozmów dwóch osób o odmiennych światopoglądach: konserwatywno-katolickiego i liberalno-zsekularyzowanego na 11 głównych tematów. Tymi są m.in.: aborcja, eutanazja, małżeństwa jednopłciowe, populizm i np. wojna. Jednym z poruszanych tematów jest także np. droga od i do Kościoła, o której autorzy publikacji mówili także w TOK FM.

Karolin Wigura przyznała, że o jej odejściu od Kościoła zadecydowały trzy czynniki. - Jestem socjologiem, więc powiem to socjologicznie, na pewno reprodukuję pewien światopogląd: wywodzę się z rodziny, o której można powiedzieć, że to niewierzący katolicy - mówiła socjolożka, publicystka i współzałożycielka Kultury Liberalnej w "Świat się chwieje" w TOK FM. 

Wyjaśniła, że chodzi o socjalizację katolicką w rodzinie, która nie łączy się jednak z wiarą - przynajmniej w pokoleniu jej rodziców. - Co znaczy, że konsekwentnie do końca nie mam ani bierzmowania, ani ślubu kościelnego, ani moje dzieci nie są ochrzczone - dodała w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim. 

Drugi czynnik, jak wskazała, to kwestia obserwacji kleru i osobistych doświadczeń dotyczących kleru. Te, jak zapewniła, w przeważającej są części negatywne. - Najbardziej negatywne są te w dzieciństwie. Opowiadam o podstawówce i księdzu, którego razem z klasowymi koleżankami i kolegami nazywaliśmy Batmanem, a który bardzo lubił publicznie głaskać dziewczynki po udach, na co ja patrzyłam - przyznała.

A że, jak podkreśliła, nie rozmawiano wtedy z dziećmi, czym jest molestowanie seksualne, to jej sposób patrzenia na sytuację był jeden: "Ojej, on mnie chyba nie lubi". - Sala do religii znajdowała się dosłownie ściana w ścianę z gabinetem dyrektorki, nie wiedzieliśmy, że mamy pójść i powiedzieć: "Proszę pani, tutaj się dzieje coś, co nie powinno się dziać" - dodała. Wyznała też, że miała co najmniej 20 lat, kiedy się zorientowała, co się naprawdę działo. - To był szok - zastrzegła.

Trzeci powód, jak dopowiedziała gościnni TOK FM, był filozoficzny, a łączył się z przyznaniem się przed samą sobą, że nie ogląda ona świata jak wierząca chrześcijanka. 

"Katolicką uczelnię skończyć, a wiarę zachować"

A jaka była droga Tomasza Terlikowskiego do Kościoła? - Rodzice byli praktykujący do końca swoich dni, co niedzielę byli w kościele. Choć np. tato miał ogromne problemy ze spowiedzią - przyznał doktor filozofii, publicysta, pisarz i działacz katolicki. 

Podkreślił przy tym, że to duża różnica w stosunku do domu rodzinnego Karoliny Wigury. - Poziom praktyk był, choć to bez szału. A najbardziej praktykująca była babcia; ją jedyną widziałam modląca się w tygodniu, odmawiającą różaniec - dodał.

Terlikowski zastrzegł przy tym, że nie było u niego momentu odchodzenia od Kościoła czy też złych doświadczeń z księżmi. Choć, jak przyznał po latach uświadomił sobie, że pojawiły się np. nadużycia wobec osób dorosłych.

- Na studiach było już inaczej - kończyłem katolicką uczelnię, więc tam się już napatrzyłem na różne inne rzeczy. Ale to był już inny moment - przyznał też, żartując, że "katolicką uczelnię skończyć, a wiarę zachować - to szczególny charyzmat od Pana".

Dopytywany, czy wszystko miał już wówczas na tyle ugruntowane, że nic by jego postawy nie zmieniło, odpowiedział krótko. - Nie wiem, co bym zrobił. Możemy mówić o tym, co się wydarzyło - odpowiedział i uciął dalsze pytania.   

Gość TOK FM przyznał, że na jego postawę i światopogląd najsilniej wpłynęły lektury, w tym także te filozoficzne, a także doświadczenie wspólnoty - głównie przyjaciół, którzy razem dorastali i wspólnie odkrywali elementy wiary i doświadczenia religijnego. 

- To jest paradoks. Powiedziałem, że moja rodzina była praktykująca, ale to była kongresówkowa rodzina. W niej był dość silnie zakorzeniony antyklerykalizm, na księży patrzono: są potrzebni, ale bez szaleństw. Co teraz zresztą ze mnie wychodzi - dopowiedział. 

- Czy miałeś moment, kiedy to było na ostrzu noża? - chciał jednak wiedzieć prowadzący. Terlikowski zaprzeczył, choć przyznał, że zastanawiał się nad zmianą wyznania. - Byłem blisko przejścia na prawosławie - mówił.

Jednak od razu dodał, że gdyby wtedy dobrze znał prawosławie, szczególnie rosyjskie, to byłby daleki od przejścia.  A tak, jak zapewnił, znał je głównie z lektur, tylko teoretycznie. - Jeden z moich znajomych księży mówił nawet:  "Prawosławie wygląda tym piękniej, im jest dalej" - skwitował w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim.

TOK FM PREMIUM