Chiny pójdą śladem Putina i zaatakują sąsiada? Ekspert: Mielibyśmy globalną wojnę, koniec świata
Prezydentka Tajwanu Tsai Ing-wen ogłosiła we wtorek, że obowiązkowe szkolenie wojskowe nie będzie trwało jak dotychczas cztery miesiące, tylko rok. Zmiany mają wejść w życie w 2024 roku i dotyczyć obywateli z rocznika 2005 i kolejnych. Przyczyną zmian jest polityka Chin i zagrożenie, które Chiny stwarzają w tamtej części świata.
O sytuacji armii Tajwanu, czyli kraju, któremu regularnie zagraża najludniejsze państwo świata, mówił w TOK FM prof. Marcin Jacoby. - To wojsko zbroi się bardzo aktywnie. Niedawno została podpisana ustawa amerykańska, w której zawarte są zapisy dotyczące dalszej sprzedaży broni Tajwanowi. Natomiast jest to armia, która nie miała szans sprawdzenia się w boju oraz nie bierze udziału w amerykańskich manewrach wojskowych. Można powiedzieć, że jest to dobrze wyposażona armia, ale być może nie ma zdolności bojowej - analizował dziekan Wydziału Nauk Humanistycznych i kierownik Zakładu Studiów Azjatyckich SWPS.
Rozmówca Filipa Kekusza dodał, że armia tajwańska ćwiczy sama, jednak każde większe jej działania mogłyby być uznane przez Chiny za prowokację. - Tajwańczycy mają zawsze dylemat, czy ćwiczyć, kupować nową broń i wiedzieć, że będzie to się wiązało z reakcją chińską, czy - mówiąc kolokwialnie - "siedzieć cicho" i mieć świadomość, że ich zdolności militarne nie będą się rozwijać - tłumaczył.
Sinolog zwrócił uwagę, że we wtorek 47 chińskich samolotów naruszyło tajwańską strefę obrony powietrznej, co nazwał "działaniami zaczepnymi". Zdaniem eksperta Tajwańczycy powinni reagować w takich sytuacjach, ale w obecnej skomplikowanej sytuacji politycznej nie bardzo mogą. - Z jednej strony mówią: "będziemy się bronić, nie pozwolimy na to, żeby Chiny nam zarażały; będziemy bardziej rozwijać nasze relacje ze Stanami Zjednoczonymi", a z drugiej strony balansują, gdyż są w cieniu ogromnych Chin - stwierdził gość TOK FM.
Czy Chiny pójdą śladem Moskwy?
Na początku inwazji Rosji na Ukrainę wielu specjalistów mówiło, że jeśli ta napaść się uda, to Chiny pójdą śladem Moskwy i zaatakują Tajwan. Dlatego ten ostatni zbroił się od lutego. Teraz jednak - jak mówił prof. Marcin Jacoby - mimo że sytuacja w tamtym rejonie robi się coraz bardziej gorąca, to nie ma ona związku z wojną w Ukrainie. Wynika bowiem z rosnącego napięcia chińsko-amerykańskiego.
- Ono powoduje, że Tajwan jest głębiej w objęciach amerykańskich i japońskich. Zwiększa się militaryzacja całego regionu. Japonia zwiększa o 26 proc. swój budżet wojskowy, Korea kupuje amerykańską broń, Amerykanie są coraz bardziej obecni w regionie. Czyli po obydwu stronach - chińskiej i tajwańsko-amerykańsko-japońskiej - mamy eskalację - dodał ekspert.
Gość TOK FM przyznał, że nie wierzy w militarną interwencję Chin na Tajwanie. Zastrzegł jednak, że gdyby do niej doszło, rozpętałaby się wojna globalna. - Wszystko zależy, czy państwom Azji i Stanom Zjednoczonym będzie chciało się ją rozpętać. Jeśli tak, to wtedy Tajwan, Korea Południowa, Japonia i Stany będą walczyły z Chinami. Może jeszcze Korea Północna się w to włączy. I mamy koniec świata. Ale mam nadzieję, że to nie nastąpi - stwierdził i podkreślił, że byłoby to nieracjonalne rozwiązanie dla wszystkich uczestników tego potencjalnego konfliktu.
Posłuchaj całej rozmowy:
-
Niemcy wprowadzą kontrole na granicach z Polską. "To porażka rządu i prezesa Kaczyńskiego"
-
Śmiertelne potrącenie 19-latki. Jest wyrok w głośnej sprawie kierowcy autobusu
-
Orgia księży w Dąbrowie Górniczej. "Nie da się przejść obojętnie". Prezydent miasta zawiesza współpracę z diecezją
-
Zapytaliśmy Polaków o partie drugiego wyboru. "Wyniki frustrują sztabowców Prawa i Sprawiedliwości"
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
- Kontrole na granicy z Niemcami. "Rząd Scholza musi działać i robi to spektakularnie"
- "Chłopi" kandydatem do Oscara. "Zielona granica" miałaby większe szanse?
- Konfederacja leci w dół. "Mentzen lepiej wypadał na TikToku, niż w rzeczywistości"
- Czy w Polsce zabraknie paliwa? Orlen apeluje do kierowców
- Tragiczny wypadek na autostradzie A1. Nowe ustalenia biegłego