Incydent z hiszpańskimi nurkami. Były szef Agencji Wywiadu wytyka błędy służb. "Okazja stracona"

Zleciłem służbom bardzo gruntowny raport ws. trzech nurków z Hiszpanii - powiedział w czwartek premier Mateusz Morawiecki. Czy polskie służby przespały moment na gruntowne zbadanie tej sprawy? - Cała sytuacja powinna wzbudzić dzwonki alarmowe u wszystkich, którzy zajmują się bezpieczeństwem. A nie wiemy, czy tak się stało. Okazja została stracona - mówił w TOK FM były szef Agencji Wywiadu Grzegorz Małecki.
Zobacz wideo

W nocy z soboty na niedzielę w rejonie Górek Zachodnich ratownicy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR uratowali trzech nurków z Hiszpanii. Ich motorówka miała awarię i nie mogli wrócić na brzeg. Część mediów w tej sprawie informowała, że znajdowali się oni niedaleko Naftoportu, w którym przeładowuje się m.in. ropę naftową w Porcie Gdańsk. Obcokrajowcy mieli tłumaczyć, że w tym rejonie szukali pod wodą bursztynów. Dopiero w czwartek do sprawy odnieśli się rządzący. Premier zlecił "gruntowny raport" na temat tej sytuacji. - Oczywiście może to być tak, że są to osoby niebezpieczne. Może się okazać, że nie są to osoby niebezpieczne, że jest to prawda to, co zadeklarowali. Ale oczywiście taki raport przedstawi wiedzę po stronie naszych służb specjalnych - podkreślił.

"Okazja została stracona" 

Do incydentu z hiszpańskimi nurkami odniósł się w TOK FM były szef Agencji Wywiadu Grzegorz Małecki. W jego ocenie, cała sytuacja "powinna wzbudzić dzwonki alarmowe w organach szeroko pojętego bezpieczeństwa państwa". - To jest rzecz, która nie budzi wątpliwości. Problem polega na tym, że tak naprawdę do końca nie wiemy, czy te dzwonki zostały wzbudzone czy nie - mówił w rozmowie z reporterem TOK FM Szymonem Kępką. Podkreślił przy tym fakt, że władza czekała kilka dni, żeby zareagować w tej sprawie. 

Równie niepojący, według niego, jest też brak zachowania odpowiednich standardów. - Nurkowie najprawdopodobniej wyjechali z kraju, zanim została szczegółowo zweryfikowana ich tożsamość oraz zgromadzona pełna wiedza na temat ich pochodzenia, okoliczności, celu pobytu na terenie Polski i przebywania prawie sześć godzin pod wodą. Przynajmniej nam nic - jako opinii publicznej - o tym nie wiadomo. Natomiast znane są nam wszystkie wątpliwości - dopowiedział. 

Gość TOK FM wskazał przy tym, że naturalnym zachowaniem ze strony organów bezpieczeństwa państwa powinno być zatrzymanie tych osób, przekazanie ich w ręce ABW, Straży Granicznej, a być może też CBŚP - w zależności od tego, w jakim kierunku szłyby ich wyjaśnienia. - Powinni być poddani bardzo drobiazgowemu przesłuchaniu w celu zdobycia wiedzy, która powinna być zweryfikowana kanałami współpracy międzynarodowej u partnerów hiszpańskich. Być może w takich strukturach jak Europol - zastrzegł.

Podkreślił, że chodziłoby o wykluczenie podejrzeń dotyczących możliwości prowadzenia działań wymierzonych w bezpieczeństwo infrastruktury krytycznej, która w tym miejscu jest gęsta. - Jeśli przebywali pod wodą, to są dwie możliwości albo chcieli spod wody coś podjąć, albo zostawić. Jeśli nie mamy pewności, że chcieli coś podjąć, to trzeba sprawdzić, czy czegoś nie zostawili, co może w jakikolwiek sposób zagrażać bezpieczeństwu państwa - podkreślił. 

Dodał,  że jak na razie pozostajemy w sferze domysłów. - Okazja została stracona - nie sądzę, by agencja wywiadu mogła zrobić (z tego) użytek, gdy sprawa została tak nagłośniona - podsumował w TOK FM. 

Służby się tłumaczą

W czwartek popołudniu zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn skomentował na Twitterze: "Działania obywateli Hiszpanii, uratowanych na Morzu Bałtyckim, nie mają związku z zagrożeniami dla bezpieczeństwa RP, ani nie rodziły zagrożeń dla infrastruktury krytycznej".

"Służby posiadają pełną wiedzę dotyczącą tych osób i okoliczności opisywanych w mediach zdarzeń. Osoby uratowane w czasie akcji ratunkowej nie dopuściły się przestępstw na terenie RP" - poinformował także we wpisie sekretarz stanu w KPRM.

TOK FM PREMIUM