Pokrzywdzony czy zabójca? "Obrona konieczna w Polsce to loteria"
8 stycznia w podwarszawskiej Kobyłce doszło do napadu, który dla jednego z napastników zakończył się tragicznie. Jak poinformowała prokuratura, dwóch mężczyzn w kominiarkach ok. godz. 23.30 weszło do sklepu. "Jeden z nich miał broń palną. Drugi metalową rurkę. W środku zastali pracownicę sklepu. Jeden z mężczyzn próbował ukraść pieniądze. Wtedy (z zaplecza - przyp. red.) wyszedł właściciel sklepu. Doszło do szamotaniny i właściciel ugodził jednego z napastników nożem". Na skutek poniesionych obrażeń napastnik zmarł. Właściciel sklepu dostał w śledztwie status pokrzywdzonego. Prokuratura uznała bowiem, że działał w obronie koniecznej.
Minister Sprawiedliwości komentując wydarzenie nie miał wątpliwości. - Państwo musi zawsze stać po stronie skutecznie broniących się, porządnych obywateli. W państwie prawa to bandyci muszą się bać i ponosić konsekwencje - mówił Zbigniew Ziobro.
Niestety, nie zawsze osoba odpierająca atak ma za sobą przedstawicieli prokuratury. W polskim wymiarze sprawiedliwości granica między pokrzywdzonym, a zabójcą bywa bardzo płynna. A wyjaśnienie sprawy może trwać latami. W sprawie Karoliny P., która w obronie przed gwałtem, ze strony pijanego męża, zabiła go uderzeniem nożem w klatkę piersiową, oskarżyciel domagał się dla kobiety 8 lat pozbawienia wolności za zabójstwo. Gdy sąd nie podzielił tego stanowiska, prokuratura odwoływała się od wyroków uniewinniających sądów pierwszej i drugiej instancji. Jak informuje "Gazeta Krakowska" "prokurator przekonywał, że mąż był na tyle pijany, że kobieta nie musiała używać noża, by się obronić. Powinna spłoszyć go krzykiem". 18 stycznia Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury w tej sprawie jako oczywiście bezzasadną. Oznacza to, że Karolina P. została ostatecznie uniewinniona. Jak podkreślała w rozmowie z PAP adwokatka Katarzyna Król, jej klientce udało się już powrócić do normalnego życia m.in. z uwagi na to, że sąd okręgowy wcześnie zwolnił ją z aresztu.
Jak więc wygląda w Polsce prawo do obrony i czy powinniśmy się bać konsekwencji prawnych za odparcie ataku?
"Obrona konieczna w Polsce to loteria"
Zdaniem dr hab. Mikołaja Małeckiego z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego "obrona konieczna w Polsce to loteria". - Prokuratorzy i sądy od lat w niewłaściwy sposób interpretują przepisy. Inaczej ocenia się sytuację na chłodno, za biurkiem, gdy jest czas na mnożenie wątpliwości i alternatywnych sposobów obrony. Broniący się tego komfortu nie ma. Jeśli nałożymy jeszcze na to wpływ czynników politycznych lub obawę prokuratorów, jak zareaguje ten czy inny polityk - minister sprawiedliwości, mamy mieszanką wybuchową. Nie decyduje prawo, lecz loteria, złe nawyki sędziów lub polityczne motywacje, by podreperować sondaże. Tę sytuację trzeba czym prędzej zmienić, by obywatele mieli realne prawo do obrony koniecznej i wiedzieli, jak na ich zachowanie zareaguje państwo - komentuje dla portalu tokfm.pl karnista.
Jako przykład, podaje sprawę chłopaka, który przed dyskoteką bronił się przed nietrzeźwym, agresywnym napastnikiem. - Ten wyzywał ludzi i chciał go uderzyć, chłopak odepchnął go gołymi rękoma, zadał w sumie dwa ciosy. Napastnik przewrócił się, uderzył głową o chodnik i jakiś czas potem zmarł. Prokuratura domagała się skazania, zarzut dotyczył zbrodni. Sąd wydał wyrok skazujący - relacjonuje dr hab. Małecki. - To mi się nie mieści w głowie - jak inaczej mamy się obronić przed nietrzeźwym agresorem, który chce nas uderzyć? Jeśli samo odepchnięcie może skutkować zarzutami popełnienia przestępstwa, to znaczy, że przepis o obronie koniecznej nie działa. Prokuratura i sądy interpretują przepis tak, jakby on w ogóle nie istniał - alarmuje ekspert.
Zdaniem prawników dużą rolę w sprawie właściciela sklepu w Kobyłce odegrała więc polityka. - Gdyby nie interwencja ministra Ziobry to jestem w stu procentach przekonany, że ten właściciel by miał zarzuty - ocenia mecenas Jacek Dubois. Adwokat podkreśla, że "choć konstrukcja obrony koniecznej, która jest jasna i mówi, że nikt nie ma obowiązku uciekać, chować się, wycofywać przed napastnikiem, to w praktyce prokuratury stawiały zarzuty w sytuacjach, gdy właśnie ta obrona była realizowana, kiedy ludzie odpierali bezprawne ataki". - I w sprawach dużo bardziej wyrazistych, jednoznacznych widziałem, że były kierowane akty oskarżenia do sądu i dopiero na skutek wyroków sądowych ci ludzie byli uniewinniani. Natomiast ta sprawa jest dwuznaczna i wydaje mi się, że to jest polityka i to rozstrzygnięcie odbiega od praktyk w sprawach niemedialnych - mówi tokfm.pl prawnik.
"Nie musimy ustępować przed człowiekiem, który działa bezprawnie"
Tymczasem - jak podkreślają eksperci - "każdy człowiek, który jest napadnięty, ma prawo bronić siebie i innych". - Nieważne, czy ktoś atakuje nasze życie czy zdrowie, czy próbuje nas tylko okraść. Każda z tych sytuacji jest bezprawnym zamachem i można go odpierać w ramach obrony koniecznej - tłumaczy dr hab. Małecki. Jak dodaje, kodeks karny wymaga jednak, by obrona była współmierna do niebezpieczeństwa zamachu. - Można powiedzieć, że musi być proporcjonalna do zagrożenia, nie może być rażąco nadmierna, niepotrzebna. Przykładowo, złodziejaszek-kieszonkowiec w autobusie próbuje kogoś okraść. Pasażer wyjmuje nóż i wbija napastnikowi w szyję. Taka obrona na pewno będzie uznana za nieproporcjonalną, bo zagrożenie nie było aż tak duże i dało się w inny, racjonalny i skuteczny sposób powstrzymać złodzieja - wyjaśnia karnista.
Prawo do obrony przed bezprawnym zamachem podkreśla także mec. Jacek Dubois. - Uważam, że to czy ktoś będzie się bronił, czy uciekał jest jego indywidualnym wyborem. Natomiast nigdy nie musimy ustępować. Ten kto narusza prawo, musi brać pod uwagę, że może nastąpić bardzo przykra dla niego kontrreakcja. Takie działanie będzie zawsze działaniem usprawiedliwionym, chyba że nastąpi przekroczenie granic obrony. Klasycznym przykładem jest, że dziecko wkrada się do czyjegoś sadu i zrywa jabłka a właściciel sadu do tego dziecka strzela. Tak samo nie można zastrzelić kogoś w sklepie, bo kradnie batonik - zaznacza adwokat.
Prokuratura i sądy oceniają więc proporcjonalność. - Czyli jeżeli napastnika możemy uśpić albo zastrzelić to powinniśmy uśpić. Pytanie na ile sprawca ma ważyć stopień obrony prawnej. Ja tutaj jestem za dość szeroką wykładnią. Trudno wymagać od osoby gwałconej, napadniętej, żeby analizowała i dozowała środki, którymi może się posłużyć. Bo to już jest sprowadzanie do absurdu, że osoba gwałcona, która ma w pobliżu nóż ma z tego noża nie korzystać tylko szukać paralizatora, który jest 10 metrów dalej. Uważam, że prawo nie może stwarzać ograniczenia. Gwałt jest brutalny i przestępca musi mieć świadomość, że ta reakcja może być równie intensywna - przekonuje mec. Dubois.
Adwokat wskazuje również, że obrona nie może nastąpić przedwcześnie albo za późno. - Czyli już nie ma ataku, nie ma zagrożenia, a nadal jest podejmowana inicjatywa obrony. Np. pogoń za napastnikiem i strzelanie do napastnika uciekającego nie będzie obroną - wyjaśnia.
Czy właściciel sklepu w Kobyłce działał w obronie koniecznej? Prawnicy: Trzeba wziąć pod uwagę wiele okoliczności
Jak podkreśla mec. Dubois, choć przepis jest jasny, w praktyce bywają sprawy, które są trudne w ocenie. Zwłaszcza, jeśli nie ma nagrań i stan faktyczny nie jest do końca jasny. Zdaniem adwokata także sprawa napadu sklepu w Kobyłce nie jest oczywista na pierwszy rzut oka. - Obejrzałem to nagranie i wydaje mi się, że to jedna z najtrudniejszych spraw do rozstrzygnięcia, bo jest niejednoznaczna. Są tam z jednej strony spełnione wszystkie przesłanki do obrony koniecznej – ci ludzie wchodzą do lokalu, grożą kasjerce, to bezpośredni, bezprawny zamach na dobro chronione prawem, jakim jest mienie. Ale w pewnym momencie to trochę wygląda jak egzekucja, ten właściciel sklepu staje się tak naprawdę stroną dominującą w tym wszystkim. I to może budzić pewne zastrzeżenia - mówi. - Natomiast mnie się wydaje, że my to oglądamy przez pryzmat filmu, który pokazuje pewną nieudaczność tych napastników, że ci ludzie nie byli jakoś bardzo profesjonalni. Ten właściciel tego nie mógł wiedzieć. Przecież tam jest groźba metalowym prętem, wyciąganie pistoletu, szarpanina. Więc ja uważam, że jest to obrona konieczna. A nawet jeśli doszło w niej do jakiegoś przekroczenia poprzez niewspółmierność środków to jest to wdarcie do lokalu. W takim przypadku nie ma odpowiedzialności karnej nawet przy przekroczeniu granic tej obrony, chyba że było to rażące - wskazuje prawnik.
Pewne wątpliwości ma także dr hab. Małecki, który podkreśla jednak, że wciąż nie mamy wiedzy o wszystkich faktach. - Widzimy przebieg zdarzenia zarejestrowany na monitoringu, to już sporo i wiele wyjaśnia. Ale nie wiemy na przykład tego, co sprawcy mówili - nagranie jest bez głosu. Czy zagrozili ekspedientce? Co powiedział sprawca, gdy w sklepie pojawił się właściciel? To wszystko trzeba dokładnie sprawdzić i ocenić - wskazuje. Jak dodaje "na pewno sprawcy stwarzali wrażenie, że są zdeterminowani, mieli niebezpieczne narzędzia lub przynajmniej coś, co wyglądało jak pistolet".
- Trzeba brać pod uwagę, że w takiej sytuacji człowiek ma mało czasu na zorientowanie się w sytuacji. Decyzję podejmuje się w stresie. Zagrożenie dla zdrowia uprawniało do użycia noża. Z drugiej strony, ciosy nożem zostały zadane, gdy sprawca stojący za ladą już się wycofywał, próbował uciec, tak przynajmniej można wnioskować z nagrania. Czy cokolwiek ukradł? Powstrzymanie sprawcy przed samą ucieczką, gdy nie udało mu się dokonać kradzieży, powinno wyglądać inaczej niż powstrzymywanie złodzieja, który zabrał pieniądze. Ponadto ciosy zadano temu sprawcy, który nie miał broni - wspólnik z bronią stał po drugiej stronie lady. To odróżnienie jest bardzo ważne, ponieważ zawsze bronimy się przed konkretną osobą - zaznacza. - Jak widać, jest wiele rzeczy, które trzeba rozważyć - podkreśla karnista.
-
Ksiądz na Facebooku będzie musiał się ujawnić. Episkopat chce zrobić porządek z duchownymi w sieci
-
"Jan Paweł II odklepał jak Najman". Oni już nie będą go bronić. "Nie nasz freak fight"
-
Thermomix - kuchenna fanaberia dla bogatych czy przydatny gadżet? "Myślałam, że to ściema"
-
Czy Jan Paweł II jest odpowiedzialny za ukrywanie molestowania seksualnego wśród kleru? [Sondaż dla TOK FM i OKO.press]
-
Zniszczono pomnik Jana Pawła II przed katedrą w Łodzi. "Twarz zamalowano na żółto"
- Nawet 200 tys. Rosjan miało zginąć lub zostać rannych w Ukrainie. Wywiad o roli alkoholu w tej klęsce
- Dzieci i nastolatki są agresywne, bo "na to pozwoliliśmy". Terapeutka: Dorośli nie pilnowali granic
- Zniszczoł ustanowił rekord życiowy w Planicy. Puchar Świata dla Norwega
- Jan Paweł II nadal jest dla Polaków ważnym autorytetem moralnym? Młodzi najbardziej podzieleni [SONDAŻ]
- "Wojna Putina pochłonęła już 262 naszych sportowców". Kijów krytykuje decyzję MKOl