"Możemy zobaczyć PiS na poziomie 40 proc.". Ale to może być za mało. "W żadnym scenariuszu nie ma 231 mandatów"

Choć afera goni aferę, to nie ma co liczyć na drastyczny spadek poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości. Bo - jak mówił w TOK FM Marcin Duma - "wyborcy PiS-u, przyjmują trochę mniej informacji, odgradzają się od rzeczywistości". Zdaniem szefa Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych poparcie dla rządzących może jeszcze wzrosnąć. Ale nie znaczy to, że to partia Jarosława Kaczyńskiego będzie rządziła po wyborach.
Zobacz wideo

Wyborczy rok zaczął się dla PiS-u od pasma skandali i afer. Jeszcze nie wybrzmiała sprawa dotycząca zmiany prawa na potrzeby lidera Prawa i Sprawiedliwości, nazywana "lex Kaczyński", a już uwagę mediów i wyborców skupiła sprawa hojnych dotacji dla fundacji, które założyli ludzie obozu władzy. A to tylko sprawy z kilku ostatnich dni.

Dla tych, których oburza czy bulwersuje to, jak rządzący ze Zjednoczonej Prawicy dbają o siebie, dobrych wiadomości nie ma szef Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych Marcin Duma. Jak mówił w TOK FM, poparcie dla PiS nie tylko nie spada, ale i może być wyższe niż obecnie. - Jeżeli chodzi o perspektywę wyborów jesiennych, to wydaje się, że (...) nie zobaczymy PiS-u poniżej 30 proc. Natomiast możemy zobaczyć PiS nawet na poziomie bliskim 40 proc. - powiedział w rozmowie z Maciejem Głogowskim.

Afer tak dużo, że przestały działać na wyborców?

Zdaniem eksperta obecnie PiS może narzucać sprzyjającą dla siebie narrację, wykorzystując katastroficzne scenariusze na zimę, jakie jesienią kreśliła opozycja. Wyborcy opozycji oczekiwali "końca świata". - Że Polska imploduje, nie będzie węgla, będziemy siedzieć po ciemku, zawinięci w koce i palić boazerią, parkietem - wyliczał.

Tymczasem sytuacja - nie tylko z powodu niespecjalnie srogiej zimy - nie jest tak zła, choć oczywiście temat wysokich rachunków za prąd i ogrzewanie nie znikł. - PiS wykorzystuje tamtą komunikację opozycji do tego, żeby tą pałką okładać opozycję po głowie. Obawiam się, że robi to skutecznie. I nie chodzi o to, czy prąd jest, czy tego prądu nie ma. Tylko o to, czy to, co mówi opozycja, jest wiarygodne, czy nie jest  - wyjaśnił Marcin Duma.

Prezes IBRiS-u zwrócił też uwagę na to, że wyborców nie odbierają rządzącym afery, bo "wyborcy PiS-u, przyjmują trochę mniej informacji". - Oni trochę odgradzają się od rzeczywistości - mówił. Analizując, czy "afera willowa" może zmniejszyć poparcie dla rządzących, przywołał słowa prof. Andrzeja Rycharda. Socjolog z Polskiej Akademii Nauk ocenił, że "różnych afer jest tyle i są w takim natężeniu, że widz, czytelnik nie ma czasu na przyjrzenie się jednej aferze, bo zaraz pojawia się następna". - Więc to nie działa - stwierdził Duma.

"W żadnym ze scenariuszy PiS nie ma 231 mandatów"

Niezagrożona pozycja lidera w sondażach dla PiS-u to jedynie część prognoz przedwyborczych. Bo okazuje się, że po raz pierwszy w historii wygrana w wyborach może nie dać władzy.

- Jeśli założymy wzrost poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości nawet do 40 proc., to PiS jest pierwszy, zdobywa najwięcej głosów, niemniej jednak nie posiada w następnym Sejmie samodzielnej większości. Dzisiaj - z tych sondaży, które mamy dostępne - wynika, że PiS de facto wybory przegrywa, dlatego, że sam większości, nawet w ramach Zjednoczonej Prawicy – nie ma. A koalicjanta chętnego do tego, żeby z PiS-em się sprzymierzyć, specjalnie nie widać. Bo ja w koalicję PiS-u z Konfederacją niespecjalnie wierzę - przyznał rozmówca Macieja Głogowskiego.

Na taki scenariusz - co ważne - nie ma wpływu sytuacja opozycji, czyli to, ile list zostanie zgłoszonych. - Niezależnie od tego, czy każda z partii pójdzie osobno, czy powstaną jakieś małe alianse lub wspólna lista, to w żadnym z tych scenariuszy PiS nie ma 231 mandatów - podsumował Marcin Duma.

TOK FM PREMIUM