Sienkiewicz o "narzeczeństwie" PSL-u i Polski 2050. "Żeby ślubu nie dawał Jarosław Kaczyński"

W dużej mierze idea jednej listy została obśmiana i straciła powagę. Teraz mamy kolejną historię, gdzie jest jakieś narzeczeństwo, a potem będzie chodzenie za ręce, a potem będą wieczory panieńskie - tak o "liście wspólnych spraw" PSL-u i Polski 2050 i sporach po stronie opozycji mówił w TOK FM poseł Platformy Obywatelskiej - Bartłomiej Sienkiewicz. - Na końcu będą oczepiny, ślub. Tylko ja się boję, żeby tego ślubu nie dawał Jarosław Kaczyński.
Zobacz wideo

We wtorek Szymon Hołownia wraz z prezesem PSL Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem przedstawili plan powołania zespołu, który przygotuje wspólną dla obu ugrupowań "listę spraw do załatwienia" po wygranych wyborach. Jednocześnie lider Polski 2050 przyznał, że nie wie, czy taka lista powstanie, ale stworzenie zespołu, który wypracuje wspólne rozwiązania jest warunkiem koniecznym do ewentualnego tworzenia listy. 

Do obecnej sytuacji politycznej w kraju, budowania wspólnej listy PSL- Polska 2050 oraz sporów, które pojawiają się po stronie opozycji, odniósł się w "Poranku Radia TOK FM", Bartłomiej Sienkiewicz, poseł Platformy Obywatelskiej. 

Gość Karoliny Lewickiej uważa, że "lista wspólnych spraw" Polski 2050 i PSL jest "konsekwencją działania Szymona Hołowni, który zobaczył, że manifestacyjne złamanie jedności opozycji, a później dołożenie do tego całej ideologii o obronie wartości, nie zostało dobrze przyjęte". - To jest taka ucieczka do przodu – tak to rozumiem, że teraz udamy, że robimy jakąś wspólną koalicję, koalicję jakichś wspólnych spraw, ale nikt nie wie po co. Polityk zaznaczył, że  w Sejmie od miesięcy działa sześć wspólnych zespołów opozycji. - Przyjęto ileś dokumentów w tej sprawie i nagle się okazuje, że są jakieś "wspólne sprawy" - ironizował, dodając, że "każdy wybiera swoją drogę". - W dużej mierze idea jednej listy została obśmiana i straciła powagę przez tego rodzaju zachowania. Teraz mamy kolejną historię, gdzie jest jakieś narzeczeństwo, a potem będzie chodzenie za ręce, a potem będą wieczory panieńskie. Na końcu będą oczepiny, ślub. Tylko ja się boję, żeby tego ślubu nie dawał Jarosław Kaczyński, ogonem dzwoniąc na mszę.

Na pytanie, czy Platforma Obywatelska, z którą Hołownia negocjował jeszcze w grudniu, nie jest rozczarowana takim obrotem spraw, parlamentarzysta odpowiedział, że "nie będzie płakał". - Czasami z kimś się rozmawia, z kimś ma się dobry kontakt, później ten ktoś zmienia zdanie. Jak w życiu, jak w pracy, jak w polityce – są te same reguły - dodał.

"Władysław Kosiniak-Kamysz już sobie znalazł partnera. Niech nam da swobodę działania"

A zachęty Kosiniaka-Kamysza, żebyście sprzymierzyli się z Lewicą – jak pan czyta? - dopytywała prowadząca rozmowę. - Pan Władysław Kosiniak-Kamysz już sobie znalazł partnera. Niech nam da swobodę działania i nie naznacza, z kim się mamy sprzymierzyć.

Poseł przyznał, że  PO  "zaczyna budowę list" (wyborczych - przyp. red). - Zaczynamy akcje ogólnopolskie i może w przyszłości, jeśli będą ku temu warunki, to oczywiście bardzo chętnie (jakaś koalicja - przyp. red.). Ale tym razem to nie ma być opowieść w stylu: "dobrze by było", tylko albo w lewo, albo w prawo. Chcecie zjednoczenia – siadamy i układamy listy. Nie chcecie zjednoczenia, nie zawracajcie Polakom i nam głowy - podkreślił.

Dziennikarka TOK FM zwróciła tu uwagę, że do opinii publicznej idzie wiadomość, iż opozycja zajmuje się rywalizacją między sobą, a PiS nie jest dla niej ostatnio głównym punktem odniesienia. Bartłomiej Sienkiewicz przyznał, że strasznie go to "denerwuje i irytuje". - To jest kompromitacja wspólnej listy. I dlatego na ostatnim klubie powiedzieliśmy "dość". Nie możemy być częścią czegoś, co się zamienia w farsę. I jeśli ktoś jest gotowy na zjednoczenie - karty na stół. Przychodzimy i układamy listy. Jeśli ktoś nie jest gotowy na zjednoczenie, niech się do nas nie zbliża. Dość tej zabawy, która tylko nam wszystkim szkodzi, a nie pomaga - stwierdził polityk.

Prowadząca Karolina Lewica przypomniała w rozmowie również, że pierwszym politykiem w najnowszym  rankingu nieufności jest Donald Tusk (ranking IBRiS dla portalu Onet - przyp. red.). Nie ufa mu 60 proc. Polaków. To urobek kampanii nienawiści wobec Donalda Tuska? - Ten rodzaj brudnej kampanii, którą prowadzi PiS i Mateusz Morawiecki, może być skuteczny, ale tylko w obrębie zalewanego od nowa własnego elektoratu - stwierdził były minister.

- Twardy elektorat to nie jest 60 proc. Polaków - zwróciła uwagę dziennikarka. I zacytowała słowa premiera Morawieckiego, który wezwał Donalda Tuska do wycofania się "z błędnej i obłędnej polityki względem Rosji" i przypomniał wizytę Tuska w Moskwie w lutym 2008.

- To jest kolejny seans nienawiści robiony przez PiS. Nie chce mi się komentować człowieka, który się nazywa polskim premierem, a polskim premierem nie jest. Polityka, który udaje polityka, a jest w całości zależny od Jarosława Kaczyńskiego. Kogoś, kogo jedyną zasługą jest coś w rodzaju patologicznego kłamstwa, niezależnie od pola, w którym się znalazł. Czy to jest mównica sejmowa, czy to jest wywiad, czy konferencja prasowa. Nie widzę powodu do odnoszenia się do słów człowieka, który nie ma ani odrobiny dobrej woli szanowania dyskursu publicznego - podkreślił gość "Poranka Radia TOK FM".

TOK FM PREMIUM