W NATO potrzebny jest "przewrót". "Długo myślano, że to Wisła będzie granicą obrony przed Rosją"

W środę w Warszawie zakończył się szczyt przywódców państw Bukaresztańskiej Dziewiątki. - Ani jeden cal terytorium NATO nie może być zajęty przez Rosjan. Musimy być przygotowani, żeby odpierać ich u naszych granic. I to wymaga zmiany myślenia, to wymaga inwestycji. To nie stanie się z dnia na dzień - komentował w TOK FM politolog, dr Ernest Wyciszkiewicz.

W środę zakończyła się wizyta Joe Bidena w Polsce, podczas której odbył się m.in. szczyt Bukaresztańskiej Dziewiątki, czyli państw wschodniej flanki NATO: Bułgarii, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Rumunii, Słowacji i Węgier.

Na szczycie prezydentka Słowacji Zuzana Czaputova mówiła, że jesteśmy "teraz chronieni bardziej niż kiedykolwiek wcześniej". - Jesteśmy silniejsi i bardziej zjednoczeni niż kiedykolwiek - podkreśliła. - Razem zdaliśmy test solidarności i humanitaryzmu ze względu na pomoc udzielaną Ukrainie - dodała.

Dr Ernest Wyciszkiewicz, dyrektor Centrum Mieroszewskiego, wskazywał w TOK FM, że uczestnikom spotkania "chodziło o to, aby w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego wszyscy członkowie mieli poczucie bezpieczeństwa, nie tylko na poziomie ochrony traktatowej, czyli artykułu 5". - Chodzi o to, żeby szły za tym inwestycje w infrastrukturę, w obecność sił NATO-wskich na wschodniej flance - komentował. 

Gość "Wywiadu Politycznego" zwrócił uwagę, że od roku widzimy, iż "bez amerykańskiego parasola, zdolności reagowania w sektorze wojskowym przez wspólnotę transatlantycką byłyby ograniczone". - We wspólnocie dziewięciu państw tworzących Bukaresztańską Dziewiątkę chodzi o to, aby wprowadzić więcej symetrii w relacjach w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego - tłumaczył.

Koniec z Wisłą jako granicą obrony

Ekspert podkreślał, że to idealna okazja, żeby namawiać sojuszników w NATO do "dokonania przewrotu w myśleniu o obronności". - Przez długi czas dominowało przeświadczenie, że w razie jakiejś agresji ze strony Rosji to Wisła będzie granicą obrony. Wpuścimy Rosjan trochę na nasze terytorium, żeby zmobilizować siły i odpierać ich następnie na wschód. Natomiast doświadczenie Ukrainy, to co obserwowaliśmy w Buczy i dziesiątkach innych miejsc, pokazuje, że tego rodzaju doktryna jest nie do zaakceptowania. Musimy mieć wysuniętą obronę, żeby żaden żołnierz rosyjski nie wkroczył na terytorium NATO - podkreślił politolog.

- Ani jeden cal terytorium NATO nie może być zajęty przez Rosjan. Musimy być przygotowani, żeby odpierać ich u naszych granic. I to wymaga zmiany myślenia, to wymaga inwestycji. To nie stanie się z dnia na dzień. (...) Wymaga też solidarności regionalnej, dlatego że to poczucie zagrożenia i świadomość wyzwań jest podobna - dodał.

Zdaniem dr Wyciszkiewicza konsolidacja nacisków, "może stanowić pewne narzędzie do nakłaniania naszych położonych bardziej na Zachód partnerów do tego, aby to myślenie się zmieniło". - I trzeba przyznać, że ono się zmienia. Nasi partnerzy w Berlinie, w Paryżu, w innych stolicach zachodnich, dostrzegają potrzebę zmiany myślenia o bezpieczeństwie regionalnym i bezpieczeństwie NATO. Tylko ten proces jest dosyć powolny, bo dotyczy dosyć dużego organizmu, który jest bardzo różnorodny, w którym różne interesy grają rolę - zaznaczył. 

W opinii gościa TOK FM bardzo ważnym elementem procesu będzie szczyt NATO, który odbędzie się w lipcu w Wilnie. -  To będzie kolejny krok. Niezwykle istotne politycznie jest to, jak zostanie ujęta sprawa ewentualnego członkostwa i starań Ukrainy do wejścia do NATO - wskazał rozmówca Karoliny Lewickiej.

Podkreślił jednocześnie, że to jest niezwykle trudny problem polityczny, który wymaga współpracy państw naszego regionu. -  Wymagana jest współpraca, aby przekonywać na Zachodzie do tego, że ta decyzja polityczna otwierająca drzwi to nie jest zaproszenie do eskalacji, czego niektórzy się boją, ale budowanie trwałego bezpieczeństwa i pokoju na dekady - mówił.

Zdaniem gościa TOK FM ogromnie ważne jest duże doświadczenie zebrane podczas wojny w Ukrainie, gdyż daje zrozumienie, jakie realne wyzwania mogą stać przed NATO. - Wiemy, jak współczesna wojna może być prowadzona, bo ona toczy się na naszych oczach. Wiemy, jakie mamy braki, jakich wzmocnień potrzebujemy, więc potencjał polityczny, żeby osiągnąć sukces podczas tego szczytu, jest dosyć duży - podkreślił.

"Elity rosyjskie wiedzą, że znalazły się w sytuacji niezwykle trudnej i światła w tunelu nie widać"

Politolog zwrócił również uwagę na ostatnie przemówienia Władimira Putina, w których prezydent Rosji kreował się na obrońcę swojego narodu. - To nie jest nic nowego. Każdy, kto czytał Orwella, pamięta, jak następuje zastępowanie pojęć. Jak łatwo można je w propagandzie wykorzystywać do tego, żeby z agresora stawać się obrońcą - wskazał gość TOK FM. 

Dr Ernest Wyciszkiewicz przyznał, że słuchając prezydenta Putina po raz wtóry, "miał poczucie zmęczenia". - Widać było, że nie ma pomysłu na Kremlu na to, jak dalej działać. (...) To nie było wystąpienie człowieka, który wie, do czego zmierza, który ma jakiś plan. Raczej człowieka, który zapędził się w kozi róg i niespecjalnie widać, w jaki sposób może się z niego wydobyć. (...) Retorycznie również to było jedno ze słabszych wystąpień prezydenta Putina. To pokazuje, że elity rosyjskie - w moim przekonaniu - wiedzą, że znalazły się w sytuacji niezwykle trudnej i światła w tunelu nie widać - podsumował rozmówca Karoliny Lewickiej.

Całą rozmowę odsłuchasz: 

TOK FM PREMIUM