Erdogan nie potrzebuje choćby "małego fałszowanka", żeby wygrać? "Nawet w półdyktaturze to niekorzystne"

Nawet w dyktaturze, w takim ustroju półautorytarnym, jakim jest Turcja, fałszowanie wyborów w sposób ordynarny jest niekorzystne, bo wiąże się z utratą legitymizacji. Nie tylko wewnętrznie, ale też na arenie międzynarodowej - tak o wyborach w Turcji mówił w TOK FM Zbigniew Parafianowicz z "Dziennika Gazety Prawnej".
Zobacz wideo

Dopiero w drugiej turze wyborów w Turcji rozstrzygnie się, kto zostanie prezydentem tego kraju. W pierwszej urzędujący prezydent Recep Tayyip Erdogan zdobył 49,5 proc. głosów, a jego główny rywal - popierany przez większość tureckiej opozycji - Kemal Kilicdaroglu - 44,8 proc. Szef tureckiej Wysokiej Komisji Wyborczej Ahmet Yener ogłosił, że po raz kolejny Turcy udadzą się do urn wyborczych 28 maja. Kluczowe mogą okazać się głosy wyborców trzeciego z kandydatów - Sinana Ogana. - Niedzielne wybory prezydenckie i parlamentarne w Turcji były konkurencyjne i w dużej mierze wolne - przekazali obserwatorzy Rady Europy i OBWE.

"Erdogan nie musiał ordynarnie fałszować wyborów"

Jan Wróbel, prowadzący "Poranek Radia TOK FM" przyznał, że zadziwiły go takie wyniki. - Po co mieć półdyktaturę, żeby nie móc sobie zorganizować paru głosików, żeby rozstrzygnąć to w pierwszej turze? - ironizował Wróbel. 

Zbigniew Parafianowicz z "Dziennika Gazety Prawnej" wyjaśniał, że na takie kroki decydują się bardziej oczywiste dyktatury. Jak choćby Alaksandr Łukaszenka w czasie ostatniej elekcji w Białorusi. - Ta jego potencjalna następczyni doradzała, żeby ordynarnie dosypać głosy, aby zrobić wynik powyżej 80 proc. - przypomniał rozmówca Jana Wróbla.

Bo - jak wyjaśniał - dziennikarz, fałszowanie wyborów w taki sposób nie zawsze się opłaca. Tutaj podał przykład z Ukrainy z 2004 roku. - Janukowicz, którego projekt wspierali Rosjanie, pozwolili nawet Wiktorowi Juszczence wygrać pierwszą turę wyborów. Chciano przez to zbudować pozorną legitymizację procesu, który miał miejsce. Dopiero później te wybory zostały podkręcone i to też o różnicę kilku procent, a nie o różnicę drastyczną - przypominał Parafianowicz. 

Zwrócił uwagę, że podobnie jest teraz w Turcji. - Tam działa bardzo silny ‘admin resource’, czyli wszystkie zasoby państwa mogą wspierać retorykę Erdogana. Jednak mimo wszystko, nawet w półdyktaturze, takim ustroju autorytarnym, jakim jest Turcja, fałszowanie wyborów w sposób ordynarny jest niekorzystne, bo wiąże się z utratą legitymizacji. Nie tylko wewnętrznie, ale też na arenie międzynarodowej - zaznaczył gość TOK FM i dodał, że przy aktualnej polaryzacji tamtejszego społeczeństwa "mocne sfałszowanie wyborów mogłoby doprowadzić do protestów ulicznych i do utraty partnerów na Zachodzie".

- A jakieś małe "fałszowanko", lokalne?- dopytywał Wróbel. Zdaniem komentatora, Erdogan nie musi tego robić, ponieważ pozostałe 5 proc. głosów, "zostało zdobyte przez kandydata prawidłowego, nacjonalistycznego". - Erdogan liczy na przejęcie części tych głosów. Także nie musiał się posuwać do takich kroków - podsumował Zbigniew Parafianowicz.

TOK FM PREMIUM