Żołnierz Chrystusa ma różaniec z czaszką i symbolem białej rasy. "Potrzebne są 'ostrzejsze strzały', także do kobiet"
Czarne koszulki z napisem "Żołnierze Chrystusa" i kotwicą "Polski Walczącej". Do tego bluzy z nadrukiem "Armia Boga", a także wojskowa kurtka z naszywką polskiej flagi i krzyża. Całe "umundurowanie" 34-letni Wojciech Żak ma w szafie – starannie uprane i rozwieszone. Nie znosi bowiem bałaganu ani brudu, który dla niego jest symbolem dzisiejszego świata. "Zasyfionego" grzechem, laicyzacją i zniewieściałością mężczyzn.
"Święte" ciuchy czekają jednak na specjalne okazje. Nie będzie przecież chodził w nich do warzywniaka czy do roboty w sklepie z materiałami budowlanymi. Nie, nie dlatego, że się wstydzi. Po prostu nie ma nic gorszego niż pójście na mszę czy pielgrzymkę do Częstochowy z wypłowiałym Jezusem albo spranym nadrukiem "Armia Boga". Ostatnio widział takich niechlujów w Krakowie, na zlocie Wojowników Maryi, do którego się przyłączył. Przeszli ulicami miasta z wielkim krzyżem i małopolską kurator oświaty Barbarą Nowak. Niby modlili się za zdemoralizowane rodziny i młodzież, a nie zadbali o to, by wyglądać godnie. Wojciech ma o to do nich żal.
Specjalną okazją na pewno nie jest spotkanie ze mną. Żak więc założył zwykłą koszulkę z napisem "Buena vista social club". Oczywiście czarną, jak prawie wszystkie jego ubrania. Kolory u mężczyzn świadczą przecież o ich zniewieściałości.
Na początku naszej rozmowy nerwowo obciąga rękaw koszulki, jakby był skrępowany. Dopiero po chwili zauważam, że spod czarnej bawełny raz po raz wypada łapa smoka. - To błąd młodości. Zmyć się nie da, a kasy nie ma, żeby usuwać. To nie są tanie rzeczy – tłumaczy i dodaje, że kiedyś jednak pozbędzie się tatuażu. - Bo dziary to brudzenie ciała, które dostaliśmy od Boga. Podobnie jest z używkami i puszczaniem się w seksie, zwłaszcza kobiet i sodomitów… Tak, normalnych facetów jakoś też – dopowiada po chwili wahania.
Nie, ściąganie koszulki i pokazywanie mi dziary nie przejdzie. Przecież sam "sodomitą" nie jest, a jeśli ja nim się czuję, to nie ma o czym gadać. Zapewnia, że kamieniem w "pedała" nie rzuci, ale rozmawiać z nim też nie będzie. - Miłosierdzie żołnierza Chrystusa ma swoje granice. Jestem przecież na wojnie z grzechem i demonami. Gadam z tobą tylko po to, żeby dać tej walce świadectwo – stwierdza mój rozmówca.
"Żar radykalnej wiary"
Samozwańczy żołnierz Jezusa Chrystusa miał burzliwą młodość i widzi w tym "palec demona". To on miał podsunąć mu metal do słuchania, alkohol do picia i jointy do palenia. Wojciech eksperymentował też z antydepresantami, które podkradał matce. Zdarzało się, że trafiał do szpitala na płukanie żołądka. - Byłem uzależniony od używek i zarobaczony jak owoc. Nie widziałem już sensu w życiu. W wieku 20 lat próbowałem je sobie odebrać. Na szczęście Bóg wrócił po mnie na plac boju. Nie wstydzę się mówić o tym, że poległem, bo to pierwsza część mojego świadectwa – tłumaczy.
Wojciech przyznaje, że jako nastolatek bardzo się oddalił od Kościoła. Czuł wielki gniew i buntował się przeciwko wszystkim. Przeciwko ojcu, bo chlał, lał syna i matkę, niszczył ich rodzinę. Przeciwko matce, bo go nie ochroniła. Przeciwko księdzu, bo gdy przychodził po kolędzie, to dawał się częstować ojcu kieliszkiem. A wiedział, do czego to prowadzi, ponieważ matka spowiadała mu się ze wszystkiego. - Przestałem więc chodzić do Kościoła i dałem się wciągnąć grupie kolesi od metalu, używek i dziar – opowiada.
"Interwencja Boga" miała nastąpić, gdy leżał w szpitalu po próbie samobójczej. Było wcześnie rano, Wojciech chciał jeszcze pospać, ale obudził go głos księdza, który zaczynał mszę. - Leciało to z głośnika, który brzęczał w szpitalnym korytarzu. Pomyślałem: "Zabiję tego klechę, jak przylezie do mnie z komunią na salę". Ale gdy już przyszedł, okazał się spoko kolesiem. Chyba wiedział, dlaczego tam leżałem, bo zwrócił na mnie szczególną uwagę. Zaczął fajnie opowiadać o życiu i Bogu. Nie tak "na ciepło" i zniewieściałym głosikiem, jak niektórzy księża. Ale mocno i konkretnie. Miał żar radykalnej wiary. Właśnie tej jego siły potrzebowałem. Bo byłem już zmęczony swoją słabością. To przez nią nigdy nie odwinąłem się staremu. To przez nią obwiniałem Bogu ducha winną matkę. To przez nią chciałem odebrać sobie życie – stwierdza.
Po opuszczeniu szpitala Wojciech zaczął chodzić na msze do kościoła w Krakowie, gdzie wspomniany ksiądz odprawiał msze. - Podczas kazań nie brał jeńców. Jak islamscy imigranci ruszyli szturmem na Europę, grzmiał, że jesteśmy mieczem Boga i musimy ich zatrzymać modlitwą. Podobnie z ideologiami: gender, LGBT i feminizmu. Bo to przez nie rozpadają się rodziny, gniją tradycyjne wartości i zabijani są ludzie. To właśnie o życie tych ostatnich – jeszcze nienarodzonych – musimy walczyć – mówi.
Z księdzem i grupą wiernych Wojciech chodził na pielgrzymki do Częstochowy, a także jeździł na Marsze Niepodległości do Warszawy. Spotkał tam Żołnierzy Chrystusa, a więc członków męskiej wspólnoty katolików, która liczy ponad 2 tys. członków. - W rozmowach z nimi połapałem się, jaka trucizna trawi Kościół. Chodzi o jego otwartość, ekumenizm, zniewieściałość. A przecież w nim powinien być jasny podział ról: kobiety są od pomagania chorym i biednym, a faceci od walki. A teraz Kościół właściwie nie ma roboty dla facetów. Niewieścieją w nim i kończy się to np. pedofilią czy sodomią. Gdy raz na czas wyłania się z niego jakiś wojownik, np. Jacek Międlar, to od razu każą mu ściągać sutannę. A on tylko ostrzegał przed Żydami i islamistami – ocenia.
- Nie, został skazany za nawoływanie do nienawiści, która prędzej czy później prowadzi do przemocy. Dla ciebie jest słuszna? - pytam.
- To boski gniew, nie żadna nienawiść, jak chcą lewacy. Nie chodzi o bicie ani zabijanie, ale o mocne słowa, które otrzeźwiają masy. Muszą się obudzić z drzemki – odpowiada.
- Skończysz tę rozmowę, gdy ci powiem, że to pogromowa gadka? - wtrącam.
- Nie skończę, bo jestem wojownikiem i nie uciekam z placu boju. Jestem już zahartowany. Ciągle mam takie rozmowy, nawet z ludźmi wierzącymi - wzdycha.
- Znasz to: "Bóg nie potrzebuje być przez nikogo broniony (…). Proszę wszystkich, by przestali wykorzystywać religię do wzniecania nienawiści, przemocy, ekstremizmu i ślepego fanatyzmu"? - cytuję.
- Na szybko nie kojarzę - przyznaje.
- To słowa twojego generała, czyli papieża Franciszka - wyjaśniam.
- Moim generałem jest Chrystus. I może on nie potrzebuje być broniony, ale jego wartości już tak. Poza tym jeszcze raz ci powtarzam: tu nie chodzi o żadną nienawiść czy przemoc. To walka, w której bronią jest różaniec – odpowiada Wojciech.
Różaniec z symbolem białej rasy
Na ścianie w jego pokoju wisi ciężki mosiężny Chrystus. Pod nim spory różaniec z metalowymi paciorkami. Przyciąga moją uwagę, bo widziałem już takie w internecie. Żołnierze Chrystusa oplatają nimi zaciśnięte pięści i w ten sposób pozują do zdjęć. Tanie nie są, bo w sieci chodzą za ok. 120 zł. Sprzedawcy za to zachwalają, że są wytrzymałe na zerwanie, ponieważ wykonano je z linki spadochronowej. Dlatego mają być idealne "dla miłośników outdooru, turystyki i militariów".
Wojciech najpierw patrzy na to moje zainteresowanie z niepokojem. W końcu wyjaśnia, że kiedyś w internecie "lewactwo" rozpętało "gównoburzę" o te różańce, żeby nastraszyć "naiwnych". Faktycznie, w 2020 roku Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych alarmował na Facebooku, że "nie są to żadne różańce, lecz niebezpieczna broń służąca do ranienia i zabijania przeciwnika!". Świadczyć o tym miały: "ekstremalnie wytrzymała linka", "ciężkie centymetrowej średnicy kulki ze stali", a także "krzyż, który jest wykonany i wyprofilowany, by wbijać się w ciało". Zdaniem Ośrodka ten Chrystus mógłby "rozerwać tętnicę szyjną".
- Bzdury! Widzisz możliwość, żeby ten krzyż mógł rozerwać ciało? - wścieka się Wojciech, a ja rzeczywiście jakoś nie za bardzo to widzę. Ale po co mu różaniec w wersji militarnej, wykonany z linki spadochronowej? - Bo ma być trwały i służyć przez długie lata – odpowiada, po czym sam sobie zaprzecza. Mówi, że koraliki są pokryte powłoką galwaniczną, która szybko się ściera. Dlatego do codziennej modlitwy używa zwykłego, a ten "militarny" ma niby czekać na specjalne okazje, czyli np. na pielgrzymki.
W różańcu jest jeszcze medalik z logo Żołnierzy Chrystusa. Widać na nim czaszkę, a w niej krzyż celtycki, czyli symbol dominacji białej rasy. W 2019 roku założyciel ruchu Paweł Jaworski przekazał ten różaniec prezydentowi. Andrzej "Duda wziął prezent, dokładnie obejrzał, sfotografował się z ofiarodawcą" – informował wtedy portal OKO.press.
- Nie rozumiem. Po co ci na pielgrzymce "militarny" różaniec z symbolem białej rasy? - pytam.
- Gadasz głupoty. Ten krzyż to chrześcijański symbol. A różaniec to symbol tego, kim jestem, czyli wojownikiem Chrystusa. Symbol męstwa, które jest zaprzeczeniem miękkich lewaków zarażających się od siebie sodomią. Ale też symbolem ognia wiary. A tylko ta ma sens w czasach laicyzacji. Ludzie potrzebują ognia, a nie letnich kazań o nadstawianiu drugiego policzka. Tylko ogień i pasja mogą ich zatrzymać w Kościele – wymienia.
- A na Marsze Niepodległości zabierasz ten różaniec z linki? - dociekam.
- No zabieram, a co w tym złego? Nigdy tam się nie tłukłem. W okolicach marszu zawsze jest jakaś msza w intencji ojczyzny. Chodzę na nią z tym różańcem. Jestem mieczem Boga, ale chcę walczyć żarliwą modlitwą i świadectwem - stwierdza.
Przypominam, że w sierpniu 2020 roku Żołnierze Chrystusa bronili osobom LGBT dostępu do kościoła Św. Krzyża w Warszawie. Później napisali na Facebooku: "Warta wykonana!". Bronili dostępu nie modlitwą, tylko swoimi ciałami. Na to jednak Wojciech wzrusza ramionami. - Nie było mnie tam, ale gdyby sodomici chcieli wejść do kościoła z tęczami, to bym zagrodził im drogę. Gdyby napierali? To bym obezwładnił i położył na ziemi. Bez robienia krzywdy. To jak obrona konieczna przed bandziorem, który napada twój dom – kwituje.
"Duszę mam muskularną"
Gdy poznał kilku Żołnierzy Chrystusa, mówili, że Polska musi odrodzić się pod wodzą króla Jezusa i jego matki, hetmanki. Spodobał mu się ten wojenny język. Pojechał na Oblężenie Jasnej Góry, czyli coroczny zlot Żołnierzy Chrystusa, podczas którego modlą się i mają pogadanki. Zaczął też trenować na strzelnicy, nosić bojówki i kompletować "święte" ciuchy.
Od Żołnierzy Chrystusa przejął też przekonanie, że jest spadkobiercą polskich obrońców wiary. Czyli wojowników, którzy dali odpór potopowi szwedzkiemu, "islamistom" podczas wiktorii wiedeńskiej i bolszewikom, kiedy doszło do "cudu nad Wisłą".
Od Żołnierzy nauczył się również, jak "dbać o czystość duszy". Przynajmniej dwa razy w tygodniu chodzi na mszę, zawsze w niedzielę i święta. W ciągu dnia odmawia różaniec, medytuje, a wieczorem czyta Biblię. Regularnie też przyjmuje komunię. Nie, nie spowiada się z nazywania gejów "pedałami", zwolenniczek prawa do aborcji - "dziwkami", a uchodźców - "zarazą". Dla niego to nie grzech i podpiera się cytatem z Biblii: "Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi".
Także po rozmowach z członkami wspomnianego ruchu zrozumiał, że musi zadbać o swoje ciało, jak żołnierz. Dlatego przynajmniej dwa razy w tygodniu trenuje na siłce. Pytam, czy przygotowuje ciało do walki, ale znów odpowiada unikiem. - Ciało jest odzwierciedleniem duszy. A duszę mam muskularną – stwierdza.
Mimo że – jak sam mówi – wiele zawdzięcza kilku kolegom z ruchu Żołnierze Chrystusa, to oficjalnie do nich nie należy. Doszło do jakiejś kłótni między nim a pozostałymi, ale Wojciech ani słowa o tym nie powie. Nie chce zaszkodzić wspólnocie, którą ceni.
- Jesteś więc bojownikiem bez armii? – pytam.
- Myślisz, że Żołnierze Chrystusa to sama struktura? Takich jak ja – niezrzeszonych – jest wielu w całej Polsce. Nie potrzebujemy dowódców wśród ludzi, bo naszym generałem jest Jezus. Robimy robotę w internecie. Tam też odbywa się nasza codzienna walka – podkreśla mój rozmówca, po czym na chwilę milknie, jakby się zastanawiał, czy o tym też opowiedzieć.
Nie można strzelać z pistoletu na pluszowe kulki
Pomysł wziął od Zuzanny Wiewiórki, działaczki pro-life, która od ministerstwa Zbigniewa Ziobry dostała medal za "odwagę, determinację i przestrzeganie prawa". Na Facebooku miała wysyłać kobietom zdjęcia martwych płodów, by zniechęcić je do przerywania ciąży. Wojciech też to robi. Gdy tylko natrafi na komentarz, w którym ktoś opowiada się za prawem do aborcji, natychmiast wysyła mu krwawą fotografię.
Kiedy jej szuka, przez chwilę na ekranie jego laptopa widzę grafikę z napisem: "Nie jesteś u siebie. To nie twój dom!". Nie chce jednak powiedzieć, do kogo jest skierowana.
Pytam, co to ma wspólnego z modlitwą, o której ciągle opowiada. I czy przesyłanie tego zdjęcia oraz grafiki nie jest dla niego przemocą. Wojciech wybucha śmiechem i mówi, że to "lewackie brednie". Tłumaczy, że walczy o życie dzieci i nie może strzelać z pistoletu na pluszowe kulki. Potrzebne mu są "ostrzejsze strzały". Także do kobiet, skoro są za "zabijaniem".
- Chcesz być kiedyś ojcem? - rzucam na koniec.
- Chcę, ale jeszcze nie poznałem swojej sanitariuszki Chrystusa. Na razie spełniam się w walce – podsumowuje Wojciech Żak.
Napisz do autora: konrad.oprzedek@tok.fm
-
Sprawdziliśmy, co w sklepach myślą o powrocie handlu w niedzielę. Tusk rozwścieczył. "Co mu odbiło?!"
-
Przeczytaliśmy "Vademecum wyborcze katolika". Ksiądz rozkłada ręce: To pomyłka
-
Gabinet grozy. "Zabrałbym się chyba za tego HIV-a". Przyszła do niego zdrowa, a wyszła "śmiertelnie chora"
-
Nowy sondaż. Prawie wszystkim rośnie, tylko nie im. To koniec wielkiego boomu?
-
"To nie jest dar". Ekspert o 2 mld dla Polski. I MON-ie, który kupuje, jakby miał "kartę bez limitu"
- Abp Stanisław Szymecki nie żyje. Senior archidiecezji białostockiej miał 99 lat
- PiS "w pewnej defensywie", ale opozycja też musi uważać. "To dziś główny kłopot"
- Sąd zmienił decyzję w sprawie Ewy M. Aktywistka będzie mogła wyjść na wolność
- Poseł PiS potrącony samochodem. "Zrobił to świadomie"
- Ziobro ma zakaz wypowiadania się o Agnieszce Holland i "Zielonej granicy". Jest decyzja sądu