Był nacjonalistą, aż poznał lewaczkę. "Szedłem z nią do łóżka, a potem się z tego spowiadałem"
- Na początku mocno się pogubił, ale na szczęście później się odnalazł – mówi kobieta do koleżanki, wychodząc z sali kinowej.
- A skąd! Ja tam widziałem, że najpierw się odnalazł, a później pogubił – prycha mężczyzna z krzyżem na szyi, który stoi za nimi w kolejce do drzwi.
Obejrzeli ten sam film - "Prawy chłopak" w reżyserii Hanny Nobis – a w ocenach podzielił ich Antoni Kamiński, główny bohater dokumentu. Chwilę wcześniej, gdy jego historia leciała jeszcze na ekranie, widzowie też byli podzieleni na dwie grupy. Jedni śmiali się, gdy Antek zapraszał dziewczynę na Marsz Niepodległości. Jego koledzy narodowcy odpalali race i krzyczeli: "Raz sierpem, raz młotem tęczową hołotę!", a zakochani czule wymieniali się pocałunkami. Romantyczny spacer zakończył się ich wizytą w kebabie.
Druga grupa widzów – w kontrze do pierwszej – wybuchała śmiechem, gdy Antek z kolejną partnerką szedł w Czarnym Marszu. Protestowali przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego i skandowali: "Rewolucja jest kobietą!", "Polska laicka, nie katolicka" i "Je...ać PiS!". Po tej randce kebaba nie było, bo Antek był już weganinem.
Z Marszu Niepodległości na czarny protest? Dawny kolega Antka z prawicowej organizacji nazywa to "najsmutniejszą częścią historii". W swojej recenzji filmu obwinia o to nową dziewczynę byłego kumpla, która ma być "żywym zaprzeczeniem wszystkiego, czym kiedyś żył" Antek. Dołącza też wykres "wskazujący na odwrotną zależność między osobistą pobożnością a grzechami przeciw szóstemu przykazaniu". Czyli im więcej porno, onanizmu i seksu przedmałżeńskiego, tym mniej wiary w Boga.
"Niech żyje dobry seks, może uratować człowieka" - pisze z kolei reporterka Karolina Domagalska po obejrzeniu filmu.
A teraz czas na śmiech samego Antka. Wybucha nim, gdy przytaczam mu powyższe opinie. - Myślę, że gubiłem się przez cały ten film, ale teraz się odnalazłem. Tylko że tego nikt nie wie, bo nie widać na ekranie. To już wydarzyło się już później – stwierdza mój 26-letni rozmówca.
"Szliśmy 60 km w słońcu z sercem Chrystusa na sztandarze"
Widzowie filmu poznają Antka w ukraińskim lesie. To jeden z tych corocznych wypadów, podczas których chłopaki z Bractwa Przedmurza modlą się po łacinie. Poznają również "tereny dawnej Rzeczpospolitej", w czym widać ich tęsknotę do mocarstwowej Polski. Chłopak ryje krzyż w korze drzewa, a potem z kolegami buduje "most" nad strumykiem, który wystarczyłoby przeskoczyć. Gdy kładka jest już gotowa, Antek i tak z niej spada, po czym ląduje w wodzie. Ale – jak mówi – w tej budowie chodziło o umacnianie męskiej wspólnoty.
- Bractwo to grupa radykalnych katolików, którzy wspierali się w pracy nad sobą. Hartowaliśmy charaktery i formowaliśmy się religijnie. Organizowaliśmy pielgrzymki, np. z Wrocławia do Libiąża. Szliśmy 60 km w słońcu z sercem Chrystusa na sztandarze. Padaliśmy w czasie drogi, ale dalej śpiewaliśmy religijne pieśni. Odmawialiśmy też różaniec po łacinie, bo wtedy to nie była jakaś tam modlitwa, tylko taka w wersji hardcorowo-tradycyjnej - tłumaczy.
Jego druga męska grupa to Krucjata Młodych. Szefował jej wrocławskiemu oddziałowi przez kilka lat. O ile Bractwo Przedmurza miało zajmować się "formacją wewnętrzną", to Krucjata wychodziła na zewnątrz. Z kolegami z Młodzieży Wszechpolskiej i ONR Antek robił pikiety "na kontrze" do Marszów Równości. Podczas nich skandowali hasła, w których nazywali gejów "pederastami" i grali na skojarzeniu "homoseksualiści to pedofile". Wszystko to miało być dla Boga. By mu się przypodobać, Antek organizował też modlitwy różańcowe na rynku we Wrocławiu. Intencje: "odnowa moralna narodu polskiego" i "obrona prześladowanych chrześcijan".
- Pierwsza to ogólne hasło, w którym mieściliśmy różne rzeczy. Np. modliliśmy się, żeby nie było prawa do aborcji ani legalizacji związków homoseksualnych. Bo naszym zdaniem zagrażały katolickiemu narodowi. Chodziło o to, by po prostu Polacy się nawrócili. Natomiast o obronę prześladowanych chrześcijan zaczęliśmy się modlić, gdy w internecie zobaczyłem filmik, na którym muzułmanie z tzw. Państwa Islamskiego odcinali głowy chrześcijanom. To mnie ruszyło. Wydrukowałem wielki baner, na którym była mowa o nawróceniu wszystkich muzułmanów – wspomina.
Podczas tych krucjat daje się filmować twórcom filmu "Prawy chłopak". Jak dzisiaj przyznaje, pozwolił na to, by m.in. połechtać swoje ego. Jednak po kilku latach duma obróciła się we wstyd.
"Jednego dnia szedłem z nią do łóżka, a drugiego się z tego spowiadałem"
Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy miał 21 lat i w klubie muzycznym ojca poznał swoją pierwszą dziewczynę. - Ja organizowałem różańce na rynku, a Ania była niewierząca. To był straszny zgrzyt. Jednego dnia szedłem z nią do łóżka, a drugiego się z tego spowiadałem. Był we mnie totalny rozp...dol emocjonalny – mówi Antek.
Jego związek z Anną trwał zaledwie trzy miesiące. Ale to mu wystarczyło, by się zmienić. Poczuł, że katolicki gorset, który wcześniej na sobie zacisnął, jest zbyt ciasny. - Ania była wrażliwa i bardzo inteligentna. Dużo ze sobą rozmawialiśmy. To wtedy zacząłem zadawać sobie pytanie, co jest dla mnie ważniejsze. Religijne zakazy, jakimi była obwarowana moja seksualność, czy pragnienie bliskości z dziewczyną, w której się zakochałem. Zastanawiałem się, jak to może być złe i nazywać się grzechem. Ale dopóki byłem z Anią, broniłem się przed jednoznaczną odpowiedzią na to pytanie. Dopiero gdy się rozstaliśmy, straciłem wiarę w Boga – wspomina.
Mimo to jeszcze przez jakiś czas szukał swojej duchowości. Co prawda, pogardzał już zwykłymi mszami z kazaniami o "grzechach nieczystości", jednak chodził na te trydenckie. Lubił śpiewać na nich chorał gregoriański. - Zaglądałem tam jak do teatru – stwierdza i dodaje, że zaczął też medytować, ale według metody Sama Harrisa, czyli "po świecku", a nawet "antyreligijnie".
Później jednak poznał Weronikę, kobietę z katolickiej rodziny. Choć już nie wierzył w Boga, to zrobił dla niej "krok w tył". Z nową dziewczyną chodził bowiem na modlitwy i żył "w miarę religijnie". - Trochę sobie pogrzeszyliśmy, a trochę zrobiliśmy coś pobożnego. Ale to było letnie – ucina.
Właśnie z nią był na Marszu Niepodległości, podczas którego jego koledzy narodowcy krzyczeli: "Raz sierpem, raz młotem tęczową hołotę!". Po tym "romantycznym" spacerze zabrał swoją dziewczynę na kebaba. Bo choć przy Annie przeszedł na weganizm, to przy Weronice go odpuścił.
Z Marszu Niepodległości na Marsz Równości trafił za sprawą drugiej Weroniki. Spotkał ją na ulicy pod swoim domem, gdy zbierała pieniądze na Greenpeace. Rzucił datek, zaczęli rozmawiać, a w końcu się spotykać. Była lewaczką i feministką, a on prawakiem i członkiem męskiego bractwa. O aborcji mówił, że to zabijanie dzieci. Mimo to za jej namową poszedł na Czarny Protest. Ramię w ramię szedł z kobietami, które manifestowały swoją złość po wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej ograniczającym prawo do aborcji. Choć jeszcze chwilę wcześniej głosował na partię Jarosława Kaczyńskiego, to teraz zanurzył się w tłumie skandującym: "Je..ać PiS!". - Z drugą Weroniką był największy hardcore – wspomina.
Rozstał się z męskim bractwem i zaczął malować paznokcie na czarno. Na ścianie w pokoju rozwiesił tęczową flagę. - Szukałem siebie i zaprzeczałem swoim dawnym wartościom. Skoro kiedyś protestowałem przeciwko Marszowi Równości, to teraz na niego poszedłem. Ponieważ wcześniej byłem przeciw aborcji, to teraz dołączyłem do Czarnego Marszu. A że poprzednio żyłem w czystości, to teraz uwielbiałem seks i dragi – opisuje mój rozmówca.
W tym momencie jego historii widzowie wychodzą z kina, bo obraz po prostu się kończy. Nie wiedzą, że od czasu zakończenia produkcji filmu Antek wykonał jeszcze jedną woltę. Za sprawą kolejnej kobiety.
"Był wybór: albo wszystko, albo nic. Wybrałem nic"
Jak mówi, tym razem to coś poważnego. Z poprzednimi dziewczynami był góra trzy miesiące, a z Viktorią jest już prawie dwa lata. Są zaręczeni i planują ślub cywilny, choć wcześniej - gdy był z drugą Weroniką – mówił, że nie wierzy w małżeństwo.
Przy Viktorii jego wahadło światopoglądowe, które wcześniej latało od prawej strony do lewej, nagle się zatrzymało. - Jest apolityczna, jak ja teraz. To nas ratuje. Skupiamy się na sobie, codziennym życiu i swoich pasjach (np. gramy muzę), a nie na manifestowaniu poglądów. Nie jestem już ani po prawej, ani po lewej stronie. Znalazłem swój środek – stwierdza.
Jak tłumaczy, ten środek oznacza, że nie głosuje, nie chodzi na protesty, niechętnie mówi o swoich poglądach. Nie mogę więc dowiedzieć się, jakie jest teraz jego zdanie w sprawie aborcji. Przyznaje jedynie, że po obejrzeniu "Prawego chłopaka" czuł wstyd. - Teraz już nie sugerowałbym, że geje to pedofile. To dla mnie okropne – ocenia.
Gdy jednak dopytuję, czy nazwałby dawnego siebie homofobem, zaprzecza. Określenie "pederaści", którego dawniej używał, nadal nie wydaje mu się obraźliwe. - Nigdy nie czułem nienawiści do homoseksualistów. Jako katolik wierzyłem, że nie można promować takiego stylu życia, jednak nie miałem niechęci do konkretnych osób LGBT. Po prostu starałem się być dobrym katolikiem – stwierdza.
Potwierdza, że był nacjonalistą, ale na określenie "rasista" już się nie godzi. Co prawda, był przeciwny przyjmowaniu uchodźców z Afryki do katolickiej Polski, ale – jak mówi – nie ze względu na rasę. Bał się "rozłamu kulturowego i chaosu społecznego". Dziś nie ma już w sobie tego lęku.
Na pikietach i marszach stawał jednak ramię w ramię z rasistami, którzy krzyczeli o "białej, katolickiej Polsce". - Kumplowałem się z nimi, bo byliśmy z jednego środowiska. Jak ktoś był bardziej radykalnym katolikiem, to tak to wyglądało. Chłopaki z ONR i Młodzieży Wszechpolskiej przychodzili do nas na różne religijne wydarzenia, a później spotykaliśmy się z nimi na pikietach, gdzie wykrzykiwali swoje hasła. To był właśnie największy problem w tej publicznej działalności. Wokół mnie pojawiały się osoby, z którymi się nie zgadzałem. Nie odpowiadałem za nich, a jednocześnie byłem z nimi w grupie i de facto dawałem twarz ich hasłom. Dostawałem ich poglądy w pakiecie. To było strasznie słabe – opowiada.
Jak dodaje, również dlatego zrezygnował z przynależności do grup i udziału w manifestacjach. - Jak np. szedłem do kościoła na mszę, to spotykałem tam moich kolegów, którzy chcieli obgadać sprawę protestu. Nie można było mieć wątpliwości w sprawie radykalnych haseł. Był wybór: albo wszystko, albo nic. Wybrałem nic. Po prostu wszystko odrzuciłem, bo byłem już tym zmęczony – tłumaczy mój rozmówca.
"Współczesny rycerzem", który szuka akceptacji?
Wskazuje na rodzinny spadek, gdy pytam, skąd u niego wziął się nacjonalizm, niechęć do gejów i uchodźców, a także nazywanie aborcji "zabijaniem dzieci". Antek przejął te poglądy od rodziców, a później się w nich zradykalizował. Dlaczego?
W "Prawym chłopaku" jest wiele scen, które sugerują odpowiedź. Pierwsza pokazuje, jak bohater filmu przeżywa rozstanie rodziców i to, że z każdym z nich musi spędzić wigilię osobno. W drugiej chłopak w pośpiechu ściąga ze ściany tęczową flagę, bo nie chce rozczarować matki, która za chwilę ma go odwiedzić. Przywozi mu z McDonalda wegańskiego burgera, ale – jak spodziewa się Antek – tęczy już nie przełknie. Może więc gdy wcześniej się radykalizował, chciał poczuć się wystarczająco dobry dla rodziców? - Pewnie tak. Może chciałem im pokazać, że jestem nawet lepszy od nich. Chyba zawsze chciałem być idealny w ich oczach – odpowiada.
Jak dodaje, ojciec i matka bardzo przeżyli ten film. Zmartwili się tym, że przestał wierzyć i że wieszał w pokoju tęczową flagę. - Dowiedzieli się o tym z filmu, bo nie miałem odwagi, by im tego powiedzieć. Myślę, że ich rozczarowałem tą zmianą. Ale ściągnąłem już tęczową flagę na dobre i wiedzą, że jest już ze mną lepiej. Cieszą się – mówi.
Kolejne sceny "Prawego chłopaka" pokazują męskie więzi w Bractwie Przedmurza i Krucjacie Młodych. Antek mówi, że uwielbiał te grupy, bo dawały mu poczucie wartości i sensu. - Czułem się w nich współczesnym rycerzem, który walczy o wartości dla Boga i ojczyzny. Budowałem w ten sposób wizerunek siebie jako silnego człowieka. Wydawała mi się to fajna wizja życia – opisuje.
- Te radykalne poglądy były przepustką do tych męskich grup? – pytam.
- W sumie przyznam ci rację. Ale teraz już nie mam radykalnych poglądów, ani nie należę do takich wspólnot. Męski świat nawet kojarzy mi się negatywnie. Z chamskimi zachowaniami i z czymś przemocowym. Facetom brakuje wrażliwości, za to wiele jest u nich szpanu, wulgarności i właśnie przemocy. To mi się nie podoba – podkreśla.
Z tego męskiego świata wyprowadziły go kobiety. Pod ich wpływem również zmieniał się radykalnie, szukając akceptacji. - Bo to były najbliższe osoby, na których mi najbardziej zależało. Starałem się do nich mocno dopasować światopoglądowo. Przy ostatniej, Viktorii, mogłem zrezygnować ze skrajności, wycofać się ze strefy walki o idee i odnaleźć się w życiu pozaspołecznym. Skupić się na prostych rzeczach: pracy programisty, swoim związku i spotkaniach z ludźmi – mówi Antoni Kamiński.
Bractwo czeka z otwartymi ramionami
Antek już nie głosuje, dlatego mało go obchodzą alarmistyczne tony, w które zaczyna popadać Polska przed jesiennymi wyborami. Obie strony sporu politycznego skaczą sobie do gardeł, także na ulicach, w sklepach i przy stołach. - Bo ludzie skupiają się na tej walce, która barykaduje im drogę do siebie. Okej, wiem, że nawet jeśli nie interesujemy się polityką, to ona interesuje się nami. Ale teraz wypieram ją ze swojego życia. Wiem, że łatwiej mi to robić, bo jestem biały, heteroseksualny, dobrze wykarmiony. Wiem, ale nie czuję już misji. Jestem szczery sam ze sobą. Wcześniej często mi tego brakowało. Ale już to mam – tłumaczy.
"My w Bractwie Przedmurza cały czas czekamy na niego z otwartymi ramionami" - pisze w recenzji filmu Jędrzej Jabłoński, dawny kolega Antka z tej grupy.
- Wrócisz? - pytam.
- Nie ma opcji. Dobrze o sobie myślimy, co wyszło po premierze filmu, na której się spotkaliśmy. Było po przyjacielsku i bez żalu. Ale nic nas już nie łączy. Nie wiem, o czym miałbym z nimi rozmawiać. Nie chodzę do kościoła i w ogóle nie znoszę katolickiego modelu religii. Nie ciągnie mnie też do tożsamości grupowej. Stawiam na relację z kobietą. Nie miałem takiej więzi z nikim – ani w bractwie, ani na manifestacjach, ani podczas modlitw. Tam ważne były poglądy. Zderadykalizowałem się, a to znaczy, że człowiek stał się dla mnie ważniejszy niż jego idee. Tego się trzymam - podsumowuje Antek Kamiński.
Napisz do autora: konrad.oprzedek@tok.fm
Posłuchaj rozmowy z reżyserką "Prawego chłopaka":
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". <<Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Nagroda Nobla 2023. Laureatami w dziedzinie medycyny zostali Katalin Karikó i Drew Weissman
-
"40 tys. głosów nie uda się policzyć". Polonia alarmuje. "Idziemy na katastrofę"
-
Tragiczny wypadek na A1. Nowe ustalenia w sprawie Majtczaka - berlińska transakcja
-
Byłam na kobiecym evencie Trzeciej Drogi. Można pomylić z Lewicą, gdyby nie jeden szczegół
- "Ktoś prezesa okłamuje, żeby się cieszył". Lubnauer o głośnych słowach Kaczyńskiego o marszu
- Ceny paliw na stacjach hamują, frank ma tanieć, a metr kwadratowy zdrożeć. Hirsch wyjaśnia
- Gargamel, Stuu, Gonciarz. Ciemna strona youtuberów. "To może doprowadzić do tragedii"
- Niemcy oszukają Ukrainę? Poseł kreśli ponurą wizję
- "Talk like a Washington Insider" - czyli o amerykańskich wyborach i politycznych "buzzwords"