"Nie możemy udawać, że sprawy nie ma". Lekarze o "podziemiu", które "leczy" boreliozę. "To pierwszy krok"

Rada ekspertów Naczelnej Izby Lekarskiej wydała oświadczenie, w którym sprzeciwia się stosowaniu przewlekłej antybiotykoterapii w przypadku podejrzenia boreliozy. To reakcja na serial dokumentalny TOK FM "Podziemie", który pokazuje, jak "leczy się" boreliozę, narażając zdrowie pacjentów. - To pierwszy krok, którego dotąd chyba bano się wykonać, by wreszcie zrobić z tym porządek - mówiła w TOK FM członkini rady dr hab. Magda Wiśniewska.
Zobacz wideo

Rada Ekspertów Naczelnej Izby Lekarskiej wydała oświadczenie, w którym sprzeciwia się stosowaniu przez lekarzy metody ILADS w leczeniu boreliozy. To długotrwała terapia antybiotykami. "Stosowanie tej metody jest niezgodne z etycznym i prawnym nakazem wykonywania zawodu lekarza zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej" – czytamy w stanowisku NIL. Napisano w nim również, że "leczenie antybiotykami tylko z powodu obecności przeciwciał jest postępowaniem niezgodnym z aktualną wiedzą medyczną, a zatem nieprawidłowym".

To reakcja na serial dokumentalny TOK FM "Podziemie". Michał Janczura ujawnia w nim proceder stosowania niepotwierdzonych naukowo procedur do leczenia boreliozy - rzeczywistej i urojonej. Pacjenci są faszerowani lekami i suplementami diety, ale medycyna jest tutaj pretekstem do zarabiania pieniędzy. W proceder zaangażowani są lekarze.

- Tak zwana terapia ILADS absolutnie stoi w sprzeczności z wytycznymi polskich, europejskich i amerykańskich towarzystw lekarzy zakaźników oraz epidemiologów. To towarzystwo ILADS nie jest towarzystwem naukowym sensu stricto. Lekarze, którzy opierają się na tej tzw. terapii, powołują się na jedną pracę z 2014 roku. Zresztą jej autorzy bardzo wyraźnie napisali, że dowody na stosowanie długotrwałej antybiotykoterapii u pacjentów z mniejszym lub większym prawdopodobieństwem rozpoznania boreliozy są niskiej jakości. Bo nie ma wystarczającej liczby danych – mówiła w TOK FM dr hab. Magda Wiśniewska, przewodnicząca Rady Ekspertów Naczelnej Izby Lekarskiej.

Jak tłumaczyła rozmówczyni Mikołaja Lizuta, w grupie zwolenników stosowania metody ILADS trudno znaleźć naukowców. Nie ma wśród nich ludzi z tytułami naukowymi ani uznanych ekspertów w dziedzinie chorób zakaźnych czy epidemiologii. - Jest to terapia alternatywna. Nierefundowana. Gdyby NFZ zwrócił się do jakiegokolwiek z autorytetów naukowych, dostałby jednoznaczną odpowiedź. Więc pacjenci płacą za tę tzw. terapię naprawdę ciężkie pieniądze – przypomniała.

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Zdaniem ekspertki lekarze stosujący ILADS bazują na zasadzie: "co nie jest zakazane, jest dozwolone". - Problem polega na tym, że mamy tutaj dość płynną granicę między tym, co jest zakazane, a tym, co jest niewskazane. A tzw. terapia ILADS nie jest oficjalnie zakazana, ponieważ są na nią badania, choć miernej jakości. Natomiast my, lekarze, powinniśmy opierać się na uznanej wiedzy medycznej. Myślę, że nasze stanowisko – Rady Ekspertów NIL – jest wstawieniem nogi w lekko uchylone drzwi. To pierwszy krok, którego dotąd chyba bano się wykonać, by wreszcie zrobić z tym porządek – podkreśliła i wyraziła nadzieję, że to pomoże położyć kres krzywdzeniu pacjentów.

Czas postawić "kropkę nad i"

Ekspertka przyznała, że miała kilkoro pacjentów, którzy przeszli długotrwałą terapię antybiotykami i mieli "dramatyczne powikłania". - Objawy związane z mniej lub bardziej rozpoznaną boreliozą wcale nie ustąpiły, a pacjenci tylko przysporzyli sobie długotrwałych problemów zdrowotnych. Były związane z toksycznością długotrwałej antybiotykoterapii. Więc bardzo przed tym przestrzegam – stwierdziła gościni TOK FM.

Zdarza się, że lekarze nieprawidłowo diagnozują boreliozę albo w ogóle nie robią na nią badań, tylko opierają się na tym, co pacjent zadeklarował podczas wypełniania ankiety. - Na tej podstawie czasami rok i dłużej stosuje się u tych pacjentów zestawy antybiotykoterapii i jakichś ziół, na których skuteczność nie ma żadnych badań klinicznych. Jakichś suplementów diety. Wielokrotnie też widziałam, że ci pacjenci mieli zakładane wkłucia centralne, by dawać antybiotyki dożylnie. Z tego, co wiem, niektórzy pacjenci biorą też po kilkadziesiąt tabletek dziennie. Więc to naprawdę jest bardzo mocne szarpnięcie się na swoje zdrowie – mówiła.

Pacjent, chcąc wyzdrowieć, zrobi wszystko. Problem jednak polega na tym, że niektórzy lekarze wykorzystują to pragnienie ludzi i narażają ich zdrowie. Dlatego Łukasz Jankowski, szef Naczelnej Izby Lekarskiej, zapowiedział w TOK FM, że wobec takich medyków będą wnioski o wszczęcie postępowań dyscyplinarnych.

Prof. Magda Wiśniewska ucieszyła się z tej decyzji. Bo – jak mówiła - wspomniane postępowanie lekarzy podkopuje zaufanie do całego ich środowiska. - Czas postawić "kropkę nad i". Nie możemy udawać, że sprawy nie ma – podkreśliła.

Zwróciła uwagę na jeszcze jedno zagrożenie związane z takimi metodami leczenia boreliozy. - Problem dzisiejszych czasów jest antybiotykooporność. W ten sposób lecząc pacjentów na boreliozę, nawet jeśli jakimś cudem nie spowodujemy u nich powikłań (uszkodzenie wątroby, szpiku, nerek, kości itd.), to możemy wyprodukować lekooporne szczepy bakterii. Ci pacjenci mogą być bezobjawowi, ale mogą regularnie zakażać tymi szczepami osoby w swoim otoczeniu. To nie są żarty – ostrzegała.

TOK FM PREMIUM