Dramatyczna sytuacja mieszkańców Białowieży. "Robi się z nas ludzi w łapciach i niszczy biznesy"
We wtorek polskie wojsko zgubiło zapalnik pocisku przy granicy z Białorusią. Stało się to po zakończeniu lotów bojowych w jednym ze śmigłowców. Wojsko zapewniało, że zapalnik nie stanowi zagrożenia dla otoczenia. Ale zdaniem komandora porucznika rezerwy Maksymiliana Dury to nieprawda. - To może być niebezpieczne, zawiera materiał wybuchowy, niewielki, ale zawiera, i to materiał dosyć czuły – wyjaśniał w TOK FM.
To nie pierwszy incydent na pograniczu w ostatnich dniach. W ubiegłym tygodniu mieszkańcy Białowieży informowali, że widzieli śmigłowce nadlatujące z Białorusi. Ministerstwo obrony początkowo twierdziło, że polska przestrzeń nie została przekroczona, by później jednak tę informację potwierdzić. Przypomnijmy również, że premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Kaczyński zorganizowali konferencję prasową, na których ostrzegali przed niebezpieczeństwem związanym z obecnością Grupy Wagnera w pobliżu polskiej granicy.
- Zawsze Białowieża kojarzyła się z żubrami i przyrodą, a tutaj cała seria informacji, że tutaj jest jakoś strasznie niebezpiecznie. A to przeleciały białoruskie helikoptery, a to polskie wojsko coś zgubiło… Już myśleliśmy w Białowieży, że nie może nas spotkać nic gorszego niż to zamknięcie nas na 10 miesięcy, które miało miejsce rok temu (w pasie przygranicznym rząd wprowadził stan wyjątkowy - przyp. red.), a tutaj takie informacje – mówił w TOK FM Sławomir Droń, mieszkaniec Białowieży i przedsiębiorca z branży turystycznej.
Rozmówca Wojciecha Muzala nie krył oburzenia również polityką informacyjną rządu. - Białoruskie śmigłowce widzieli ludzie w Białowieży, a nasz rząd przez cały dzień twierdził, że mamy jakieś zbiorowe omamy. Najgorszy był ten sposób informowania. Robi się z nas na Podlasiu ludzi w łapciach, którzy nie kontaktują. Ośmiesza się nas i niszczy się nasze biznesy. Bo przecież to ma na nas ogromny wpływ, kiedy ludzie w Polsce słyszą, że tutaj jest niepokój - podkreślił gość TOK FM.
"To pokazuje skalę tego dramatu"
Jak dodał Sławomir Droń, zeszłoroczna decyzja rządu o objęciu pasa przygranicznego stanem wyjątkowym zatrzymała ruch turystyczny. Później jednak zaczął on wracać - do czasu, gdy gruchnęła wiadomość o potencjalnym zagrożeniu ze strony wagnerowców. Gość Wojciecha Muza przyznał, że przedsiębiorcy z Białowieży mocno ją odczuli. - Od razu zaczęliśmy notować spadki obłożenia rzędu 70 proc. I to w lipcu oraz sierpniu, kiedy obłożenie powinno być największe – tłumaczył. Podał też inny wskaźnik, który obrazuje zapaść w tamtejszej branży turystycznej. - Mam wypożyczalnię rowerów. W normalnym sezonie wypożyczałem ich od 60 do 120 dziennie. Teraz od 1 do 8. To pokazuje skalę tego dramatu – ocenił.
Zwrócił uwagę, że podlascy przedsiębiorcy z branży turystycznej nie dostają wsparcia ze strony rządu. - Wszyscy o nas zapomnieli. Byliśmy na sejmowej komisji, gdzie wiceminister zaproponował nam 2 billboardy (promujące Białowieżę – przyp. red.) w metrze w Warszawie. I jeszcze jakiś bloger miał napisać o naszym regionie. Byliśmy zażenowani tym sposobem traktowania nas – powiedział i dodał, że przedsiębiorcy nie dostali wsparcia także od premiera. - Powinien przyjechać z rodziną i powiedzieć: "Tu jest bezpiecznie" - stwierdził.
Na koniec zaapelował do słuchaczy, by przyjeżdżali do Białowieży na wypoczynek, bo – jak zapewniał – jest tam bezpiecznie. - Jak przyjedziecie, to będzie największe wsparcie dla nas, żebyśmy przetrwali i utrzymali miejsca pracy. Nie dajmy się wprowadzić politykom w paranoję – podsumował gość TOK FM.
-
Pan Jan tak trudnych czasów nie pamięta. "Nie ma nawet na utrzymanie rodziny"
-
Szef MSWiA: Poszukiwany Sebastian Majtczak został zatrzymany
-
Baszir z Iranu w zamknięciu spędził 113 dni. Teraz chce od Polski zadośćuczynienia
-
Skatowany we wrocławskiej izbie wytrzeźwień. "To nie pierwszy przypadek"
-
To nie był pierwszy wypadek Sebastiana Majtczaka? Są nowe informacje
- Ten sondaż to game changer? Władza w Polsce może się zmienić. Poseł wskazuje moment przełomowy
- Pierwszy błąd popełnili jeszcze "na mieście". Ekspert bezlitosny dla policji ws. śmierci w izbie wytrzeźwień
- Afera po publikacji filmu Wardęgi o youtuberach. Jest doniesienie do prokuratury
- Wybory. Tutaj karty do głosowania już czekają w długich szarych tubach. O co chodzi?
- Janusz Kowalski o wyższości polskiego makaronu nad włoskim. Ekspertka załamuje ręce