Zeznania w 5 minut: proces guru zbuntowanych betanek
Przed rozprawą na sądowym korytarzu po jednej stronie stała grupa zakonnic, po drugiej - księży. Pośrodku, w obecności swojego obrońcy, siedział ks. Roman K. Nie przywitał się ani z jednymi ani z drugimi. Proces rozpoczął się z prawie godzinnym opóźnieniem, bo w związku z trudnymi warunkami drogowymi niektórzy mieli problemy z dojazdem do sądu.
Osoby wezwane to świadkowie z aktu oskarżenia. Na sali rozpraw widać było, że nie mają za wiele do powiedzenia w sprawie, w której toczy się proces. Przesłuchanie kilkunastu świadków trwało w sumie niespełna dwie i pół godziny. Niektórzy byli na sali rozpraw dosłownie po kilka minut.
Na pytania sądu niejednokrotnie odpowiadali "nie wiem", "nie pamiętam", "nie chcę do tego wracać". - Chciałbym jak najszybciej o tym zapomnieć - mówił przed sądem ks. Adam Kaczor, który w czasie konfliktu w Zakonie Sióstr Rodziny Betańskiej był kanclerzem lubelskiej Kurii. Podkreślił, że nie miał kontaktu z oskarżonym i nie wie, kiedy Roman K. pojawił się w domu zakonnym w Kazimierzu. A właśnie to chce ustalić sąd. - Chodzi o ustalenie od kiedy oskarżony przebywał w domu w Kazimierzu i kiedy był proszony, by tę nieruchomość opuścić - mówi pełnomocnik Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej, mec. Łukasz Lewandowski.
Przed sądem zeznania składała też mecenas Ewa Stepowicz - Lizut, wcześniejszy pełnomocnik Zgromadzenia Betanek. Mówiła m.in., że we wrześniu 2008 roku dostała list od ojca księdza Romana K. z prośbą o wydanie rzeczy osobistych syna. W liście było dokładnie opisane, gdzie te rzeczy powinny się znajdować (w konkretnym pokoju, na parterze w domu zakonnym w Kazimierzu).
Obrońca księdza, mecenas Maciej Kalinowski nie chciał odpowiedzieć na pytanie, co wniosły poniedziałkowe przesłuchania świadków. - Nie mnie to oceniać. To będzie oceniał sąd - mówi adwokat. Dodał, że będą jeszcze kolejni świadkowie wezwani na następną rozprawę 16 kwietnia.
Koniec procesu mógł być już dawno
Proces mógł się zakończyć już dawno, bo była propozycja ugody. Zakonnice chciały m.in., by w prasie, w tym czytanej przez katolików "Niedzieli" ukazało się ogłoszenie następującej treści: " Ja ksiądz Roman K. wyrażam szczery żal z powodu mojej obecności w domu zakonnym Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej w Kazimierzu Dolnym bez zgody Zgromadzenia. Przyznaję, że moja postawa spowodowała publiczne zgorszenie i wprowadziła zamieszanie u wiernych. Przepraszam wspólnotę Kościoła za nieposłuszeństwo decyzjom Stolicy Apostolskiej, przepraszam także Zgromadzenie Sióstr Rodziny Betańskiej, Pasterzy Archidiecezji Lubelskiej i wiernych, szczególnie rodziców Sióstr Betańskich".
Ksiądz Roman. K. na ugodę nie przystał.
DOSTĘP PREMIUM
- Egzorcyści przywiązali ją do łóżka, namaszczali krocze i okaleczali krzyżem. Tortury w piwnicach kościołów
- Hospicjum to szansa
- Wtargnął do auta, odgryzł kobiecie kawałek ucha i uciekł jej samochodem
- Jerzy Skolimowski o nominacji do Oscara dla "IO": Cieszę się, ale jestem na przegranej pozycji
- Atak terrorystyczny w Jerozolimie. Liczba ofiar rośnie
- "Hurtowe kupowanie poparcia". PiS wybrał rozdawanie laptopów, ale dosypać pieniędzy na leczenie dzieci nie chce
- "Spisana kulfonami" poprawka Suskiego zahamuje polską energetykę wiatrową? "Widać, że szatani cały czas działają"
- Antykonstytucyjna posocznica urządzona przez takąż satrapię. I coś leopardowego [595. Lista Przebojów TOK FM]
- Klubokawiarnie wrócą na warszawskie bulwary. Ratusz rozstrzygnął przetarg na dzierżawę
- Od Drohiczyna przez Mielnik do Janowa Podlaskiego. Bugiem