"Musimy czekać. Rosja uczy cierpliwości". Andrzej Przewoźnik w Poranku TOK FM

- Musimy poczekać chwilę aż to, co zostało powiedziane, przełoży się na konkretne decyzje polityczne. Rosja uczy cierpliwości - tak Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, główny organizator uroczystości katyńskich komentował w Poranku Radia TOK FM posunięcia Rosji ws. katyńskiej. Zauważył, że - co prawda - reakcja rosyjskich prokuratorów na skargę Rodzin Katyńskich do Strasburga była oburzająca, jednak obecność Putina na uroczystościach to prawdziwy przełom.

Przewoźnik podkreślił dziś w TOK FM raz jeszcze, że obecność Putina na uroczystościach w Lesie Katyńskim to wydarzenie historyczne. - Takie symboliczne gesty zwykle posuwały sprawę do przodu i mam nadzieję, że podobnie będzie i w tym przypadku - dodał.

Przewoźnik podkreślił też, że - wbrew obiegowym opiniom - prawdziwe przeprosiny rosyjskiego przywódcy nie miały jeszcze miejsca. Michaił Gorbaczow uznał, co prawda, zbrodnię, ale w oświadczeniu zaznaczył, że winę za nią ponosi NKWD, nie - Związek Radziecki i przedstawiciele władz, którzy podejmowali decyzję. - Powiedzmy sobie szczerze: on wydał to dlatego, że takie było ciśnienie historii, iż nie mógł tego nie zrobić - ocenia historyk.

Jak przypomina, sam Gorbaczow nigdy nie przyjechał do Katynia. Podobnie jak Borys Jelcyn, który w 1993, co prawda, złożył kwiaty pod pomnikiem na Powązkach i poprosił o przebaczenie, jednak nigdy nie wziął udziału w oficjalnych uroczystościach nad grobami ofiar.

Przewoźnik odniósł się też do oświadczenia szefa rosyjskich archiwów Abndrieja Artizowa nt. odnaleziena w archiwach nowych dokumentów nt. zbrodni. - Odczytałem ja dobrze. To poważny człowiek i składa poważne deklaracje w wywiadzie, których nie składałby, gdyby nie miał przyzwolenia - ocenił gość TOK FM.

Jak podkreślił, choć dokumenty te z pewnością nie zmienią naszej wiedzy o sprawie katyńskiego, to mogą ją uzupełnić. - Niewątpliwie, każdy nowy dokument jest ważny, bo dokłada do obecnej wiedzy kolejne klocki - podkreśla.

Jak podał wczoraj rzecznik Putina, odnalezione akta nie są - jak spekulowały media - poszukiwaną przez polską stronę listą białoruską i premier nie przywiezie dziś ze sobą na uroczystości katyńskie tych dokumentów. Według Przewoźnika, strona polska nie może być zaskoczona: - Program wizyty w lesie katyńskim takiego punktu nie przewiduje. Trzeba się uzbroić w cierpliwość.

Polscy historycy nie badają rosyjskich archiwów

- Warunkiem usunięcia tej sprawy z bieżącej polityki polsko-rosyjskiej jest dostęp do archiwów - dodał. Przewoźnik wypowiada się jednak w innym tonie niż Janusz Kurtyka, który skrytykował sposób pracy polsko-rosyjskiej grupy ekspertów ds. trudnych podkreślając, że strona rosyjska nie pomaga Polakom, a wyniki śledztwa są niedostateczne.

- Bardzo wiele archiwów to są archiwa pośrednie, które warto badać, a z tego, co obserwuję, bardzo mało jest historyków polskich w archiwach rosyjskich - mówił Przewoźnik w Poranku Radia TOK FM. - To nie wynika z tego, że Rosjanie w ogóle nie udostępniają archiwów, ale że bardzo wąska grupa polskich historyków pojawia się w Moskwie w archiwach i robi poszukiwania - tłumaczył organizator obchodów katyńskich. - To sobie trzeba otwarcie powiedzieć, bo to jest uczciwe postawienie sprawy. Oczywiście tak, trzeba otworzyć archiwa, ale ja bym chciał też widzieć wielu historyków, którzy badają te kwestie właśnie w rosyjskich archiwach - podkreślał Przewoźnik.

Przestrzegł jednak, by nie sprowadzać roli historyka jedynie do przeglądania teczek. - To nie jest tak, że - jak wielu myśli - historyk idzie do archiwów, dostaje teczkę i tam jest już wszystko. Praca historyka od historii współczesnej jest inna: przypomina pracę detektywa. To składanie w całość różnych kawałeczków - odpowiedział na te zarzuty Przewoźnik.

Postępowanie przedstawicieli Rosji jest dwuznaczne

Przewoźnik przyznał, że postępowanie przedstawicieli Rosji ws. Katynia jest dwuznaczne. Z jednej strony emisja filmu w telewizji Rossija, gest Putina, wspólna komisja ekspertów. Z drugiej - reakcja na skargę Rodzin Katyński do Strasburga, w której rosyjscy prokuratorzy mord na Polakach nazwali "zdarzeniem", sugerowali, że tak naprawdę nie wiadomo, co stało się wiosną 1940.

- Będziemy tu mieli sytuację zderzenia się dwóch racji i sposobów działania. W Rosji będą osoby opowiadające się po stronie prawdy. Ale będą też inni - głownie aparat biurokratyczny, skostniały. Musimy poczekać chwilę, aż to, co zostało powiedziane, przełoży się na konkretne decyzje polityczne. Rosja uczy cierpliwości - ocenił sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

- Odpowiedzi Rosji na skargi do Trybunału w Strasburgu są nieodpowiednie, mówiąc prawdę skandaliczne. Ale by precyzyjnie ustosunkować się do nich, trzeba szczegółowo przeczytać dokument, który wydała strona rosyjska, a nie - opierać się na doniesieniach medialnych - dodał.

Jak dodał, sytuacja między Polską a Rosją nie będzie jasna do momentu, aż rodziny pomordowanych nie poznają ich losu. - Historyk patrzy na to inaczej: bada fakty. Natomiast rodziny - których są tysiące - chcą poznać losy sowich bliskich. A nie mogą - nie znamy wciąż miejsc, w których ukryto zwłoki. Dziś włączyłem internet i nie mogłem uwierzyć, ile wciąż jest pytań od rodzin nt. losów bliskich. To nie są już ludzie starzy - to młodzi, którzy posługują się internetem, wnuki, chcą poznać losy rodziny - zaznaczył gość TOK FM.

Zamordowani

5 marca 1940 r. Biuro Polityczne WKP(b) podjęło uchwałę o rozstrzelaniu polskich oficerów więzionych w obozach na terenie Związku Sowieckiego oraz innych więźniów polskich przetrzymywanych w zachodnich obwodach Ukrainy i Białorusi. Na mocy tej decyzji 3 kwietnia 1940 r. NKWD rozpoczęło likwidację obozu w Kozielsku, a dwa dni później obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. W ciągu następnych sześciu tygodni rozstrzelano 14 587 polskich jeńców. Zamordowano również - na mocy tej samej decyzji - około 7,3 tys. Polaków przetrzymywanych przez NKWD w więzieniach na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej.

10 kwietnia hołd polskim oficerom pomordowanym w Lesie Katyńskim odda prezydent Lech Kaczyński.

TOK FM PREMIUM