Jak Kancelaria Prezydenta zmieniła plan lotu do Smoleńska
"Gazeta Wyborcza" dotarła do raportu, który kilka godzin po katastrofie prezydenckiego samolotu złożył premierowi Donaldowi Tuskowi p.o. dowódcy Sił Powietrznych gen. Krzysztof Załęski. Wynika z niego, że lotnictwo planowano wylot samolotu prezydenta godzinę wcześniej. Miało to dać czas na ewentualne krążenie nad lotniskiem, gdyby warunki atmosferyczne były złe.
Kancelaria Prezydenta miała zakwestionować plany wojskowych lotników i start przesunięto na godz. 7.00. Przez to nie było już zapasowego czasu, który można było wykorzystać w razie pojawienia się jakiś problemów. Dlatego też, niemożliwym było lądowanie na lotniskach w Mińsku i Witebsku. Wtedy bowiem dotarcie do Katynia zajęłoby kilka godzin więcej.
Informator gazety z Ministerstwa Obrony Narodowej powiedział, że Kancelaria Prezydenta bez uzgodnienia z resortem zaprosiła wojskowych. - Nie mieliśmy nic do powiedzenia - mówi. Wielu komentatorów zarzucało ministerstwu, że dopuściło do lotu najważniejszych dowódców jednym samolotem.
Raport podaje też, że przed przylotem TU-154 lądował na smoleńskim lotnisku Jak-40 z polskimi dziennikarzami. Już wtedy warunki pogodowe były złe, ale można było bezpiecznie lądować.