"Solidarność" na Wawelu. Bez polityki tylko w kościele.
Jak relacjonuje krakowska "Gazeta Wyborcza", zaproszenie na uroczystości Jarosław Kaczyński dostał, jednak ze względu na sytuację rodzinną reprezentował go minister kancelarii prezydenta, Andrzej Duda.
"Solidarność" a polityka
18 kwietnia jeszcze na pogrzebie Lecha Kaczyńskiego, przewodniczący "Solidarności" Janusz Śniadek wygłosił ostre, polityczne przemówienie. - Wyśmiewani za niemodny patriotyzm, wierni Bogu i Ojczyźnie podnieśliśmy głowy. Zróbmy wszystko, aby rozpalony w sercach i umysłach płomień nie wygasł - mówił. Kilkanaście dni później "Solidarność" poparła kandydaturę prezesa PiS na prezydenta Polski. Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący "S", wyjaśniał decyzję kierownictwa związku: "Lech Kaczyński do końca był wierny ideałom 'Solidarności'. Popierając Jarosława Kaczyńskiego, 'Solidarność' popiera zmarłego prezydenta".
Wartości prezydenta, wartości związku
Msza i uroczystości w katedrze nie miały bezpośredniego związku z polityką. Szef "Solidarności" przekonywał jedynie, że organizacji, którą reprezentuje zawsze bliskie były i będą wartości reprezentowane przez zmarłego prezydenta. - Chodzi o takie pojęcia, jak patriotyzm czy miłość do ojczyzny - mówił.
Dziwisz: Polacy czuli wspólnotę
- Wszyscy jesteśmy i powinniśmy być solidarni ze sprawami człowieka i jego losu - mówił kard. Stanisław Dziwisz podczas Mszy świętej, sprawowanej w intencji ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. W homilii przypomniał trudne dla Polski doświadczenia ostatnich dwóch miesięcy: katastrofę pod Smoleńskiem oraz powódź. Hierarcha podkreślił, że w okresie żałoby narodowej Polacy czuli, że są wspólnotą, ,,pomimo codziennych sporów i napięć, towarzyszących zmaganiom o właściwy kształt życia naszego narodu". - Jednoczyło nas nieszczęście i skupiało ono naszą uwagę na tym, co naprawdę istotne i ważne w życiu człowieka, w jego jakże kruchej egzystencji - mówił metropolita krakowski. Podkreślił, że narodowe nieszczęścia i tragedie wyzwoliły w Polakach poczucie solidarności z tymi, których one dotknęły.
A po mszy wiec...
Polityka powróciła po nabożeństwie, gdy związkowcy zebrali się pod krzyżem katyńskim. Owacje wzbudziła pieśń: "Będziemy się radować gdy Bóg odmieni losy swego narodu." Pod krzyżem rozprowadzano widokówki z podobizną Kaczyńskiego jako zwycięskiego rycerza na koniu z tarczą przyozdobioną znakiem PiS-u, przebijającego włócznią czerwonego smoka. Zebrani zastanawiali się czy rycerzem jest Lech, czy może Jarosław Kaczyński. Inna pocztówka przedstawiała Donalda Tuska w uścisku Władimira Putina ubranego w mundur czerwonoarmisty.
Tylko pod krzyżem Polak Polakiem?
- Tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem - przemawiał Janusz Śniadek. - Gdy wrócicie do domów zacznijcie wzmacniać "Solidarność" w swoich zakładach pracy i środowiskach, bo tego wymaga przyszłości Polski - nawoływał.
A Wojciech Grzeszek, przewodniczący małopolskiego regionu "Solidarności", stwierdził, że na Krzyżu Katyńskim należy wyryć trzecią datę - obok roku zbrodni katyńskiej (1940) i postawienia pomnika (1990) - 2010, upamiętniającą katastrofę smoleńską.