"Zrozumcie państwo, musieliśmy to zrobić" - PKP o utrudnieniach na trasie Pruszków-Warszawa

Od poniedziałku na trasie między Warszawą a Pruszkowem zlikwidowano wiele połączeń kolejowych. W związku z remontem przejść podziemnych na stacjach Włochy i Ursus zamknięty został tor na tych odcinkach, a część pociągów skierowano na trasę dalekobieżną. W godzinach porannego szczytu do Warszawy mają priorytet pociągi podmiejskie, z powrotem trzeba jechać połączeniami wahadłowymi z przesiadkami na autobusy. Odwrotnie jest po południu - ma to ułatwić powrót z pracy z Warszawy mieszkającym w jej okolicach. O tym, dlaczego dopiero teraz ruszyły prace i co jeszcze nas czeka na kolei pod Warszawą Błażej Grygiel, reporter TOK FM, rozmawiał z Janem Teleckim, dyrektorem zakładu linii kolejowych w Warszawie spółki PKP Polskie linie kolejowe.

Błażej Grygiel: - Jak przebiegł pierwszy dzień i prac i co nas czeka?

Jan Telecki: - Dzisiaj o północy zamknęliśmy tor nr 3 na linii Warszawa-Włochy-Pruszków w związku z przystąpieniem do remontu przejść podziemnych na stacjach Warszawa-Włochy i Warszawa-Ursus. To pierwszy etap, prace będą skupiały się na zewnętrznej części tych przejść. Musimy je odkryć, a to są głębokie wykopy, które trzeba zabezpieczyć ściankami, do tego cały czas trwa ruch pociągów na sąsiadujących torach. Ten remont to w ramach pierwszego etapu zdjęcie torów, odkrycie przejścia, naprawienie ubytków betonu, naprawa izolacji i naprawa instalacji odwodnieniowej. Potem zakrycie tychże przejść i zabudowa płyt najazdowych dla likwidacji efektu progowego. Izolacja zewnętrzna przez oddziaływanie torów i czterdziestocentymentrowej posypki na przejście sprawiła, że woda przedostaje się do wewnątrz. Stan tych przejść był wielokrotnie nam sygnalizowany, ostatnio nawet przez Najwyższą Izbę Kontroli, która po kontroli w 2008 roku zaleciła podjęcie nam konkretnych działań. Dwa miesiące temu mazowiecki inspektorat nadzoru budowlanego rozpoczął swoje postępowanie w tej sprawie. W tym roku klimat mamy taki, że każdy najdrobniejszy opad deszczu powoduje zalewanie tych przejść, zatem w trosce o komfort pasażerów musieliśmy te działania podjąć.

Czy były skargi w związku z utrudnieniami?

- W ubiegłym tygodniu mieliśmy konferencję prasową, gdzie sygnalizowaliśmy o problemach. Wspominałem, że mam obawy, staramy się rozeznać jakie ryzyko tu występuje, bo jeśli chodzi o przejście we Włochach to jest to przejście z 1935 roku, nie mamy pełnej dokumentacji. Przejścia były budowane metodą odkrywkową, a więc grunty na zewnątrz są naruszone. Ciągłe opady deszczu spowodowały podniesienie wód gruntowych, musimy zabezpieczyć się przed wodą na głębokości około sześciu metrów. Ale dzięki pomocy Zarządu Transportu Miejskiego, który pomógł zorganizować komunikację zastępczą rozpoczęliśmy remont.

Ale dziś pechowo, pierwszego dnia zamknęliśmy to i pociągi sieciowe zabezpieczyły ten odcinek robót, o 8.53 miał miejsce przypadek eksploatacyjny, połamania pantografu na pociągu Intercity relacji Katowice-Gdynia. To skutkowało zamknięciem toru na godzinę i piętnaście minut. Tego się obawiam, bo natężenie ruchu na liniach międzymiastowych i podmiejskiej jest ogromne. Mam nadzieję, że pasażerowie to zrozumieją. Najtrudniejszy okres to początek, zanim pasażerowie nie rozeznają się w rozkładach i objazdach.

Nie mogliśmy tego remontu zrobić w wakacje, bo jest to tak duża ingerencja w ruch pociągów, że w każdym terminie jest podobnie. Z punktu widzenia nas jako zamawiającego usługę, to są określone procedury. Jeśli chodzi o przyznanie środków, przygotowanie dokumentacji, nie byliśmy w stanie tego wcześniej zrobić. Dopiero w czerwcu dostaliśmy na przykład odpowiednie pozwolenia od Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji.

Jak teraz poruszają się pociągi na tej linii?

- Proponując rozkład roboczy proponowaliśmy pewne priorytety i one zdały po pierwszym dniu egzamin. Takie priorytety mają pociągi, które w porannym szczycie, od szóstej do dziesiątej, dowożą pasażerów do pracy. Między nimi z częstotliwością co godzinę kursują pociągi do Skierniewic, czyli w drugą stronę. Uruchomiono także wahadło z Warszawy Zachodniej do lokomotywowni Warszawa-Odolany. Pod każde wahadło podstawiany jest autobus i wiezie ich na przystanek Włochy lub Ursus. Tam można przesiąść się na wahadło do Grodziska. Zdajemy sobie sprawę z utrudnień z powodu dojścia do miejsc przesiadek, ale prosimy o zrozumienie. Będzie to trwało przez dwa miesiące, prace przebiegać będą w dwóch fazach.

Czyli normalnie jedziemy od grudnia?

- Do 24 listopada przewidujemy oba etapy remontu, mam nadzieję, że uda nam się te terminy skrócić. Od 25 listopada jeździmy normalnie.

Czy poza tymi pracami czeka nas coś jeszcze na tym odcinku w tym roku?

- W tym roku wejdzie wykonawca na modernizację linii numer 1, prace będą na odcinku do Skierniewic. Są zamiary, żeby jednocześnie prowadzić prace od stolicy i ze Skierniewic. Nie mamy jeszcze informacji kiedy wykonawca wejdzie z pracami, na razie stworzono podstawy prawne pracy.

Czyli utrudnienia dotyczyć będą tych, którzy podróżować będą w dalsze trasy z Warszawy?

- Nie tylko, pociągi podmiejskie ze Skierniewic do Warszawy i dalekobieżne z kierunku Łodzi i Katowic od Piotrkowa - tu też będą utrudnienia i będą tworzone zastępne linie. Niestety modernizacja linii to praktycznie budowa jej od nowa, z tym, że w starym ciągu. Na tej linii w tym roku więcej nie przewidujemy. W tej chwili remontujemy także kilka kilometrów linii w Płocku, wymieniamy wszystkie 10 przejazdów kolejowych. Chcemy też dokończyć przerwany przez zimę remont na trasie do Otwocka, na Wawrze już skończyliśmy, chcemy wymienić tor w granicach stacji Falenica. Mogą pojawić się sprawy doraźne, ale myślę, że bez problemów dla pasażerów powinniśmy to skończyć.

Strasznie dużo tych prac, trzeba wiele cierpliwości...

- Tak, tym bardziej, że środki jakimi dysponujemy nie są wystarczające. Zakład mój na stanie ma takich obiektów jak wspomniane przejścia na stacjach aż 525. My nie jesteśmy w stanie odrobić dwudziestoletnich zaniedbań w infrastrukturze kolejowej w rok czy dwa. Niestety postęp cywilizacyjny i oczekiwania pasażerów idą tak szybko, że nie jesteśmy w stanie za nimi nadążyć. Proszę i apeluję: zrozumcie Państwo pasażerowie: to nie jest nasz wymysł, tu nikt nie popełnił błędu zaniedbania, ale warunki wymuszają na nas takie decyzje.

TOK FM PREMIUM