Dramatyczny powrót z Sylwestra. "Ludzie to nie bydło"

- W takich warunkach nie wolno przewozić nawet psa! - krzyczeli oburzeni pasażerowie pociągu TLK relacji Zakopane-Olsztyn. Podobnie na widok pociągów reagowali ci, którzy wracali z Białegostoku do Katowic lub z Krakowa do Warszawy. Wszystkie wagony były przepełnione już na stacjach startowych, a tabuny podróżnych czekały na pociągi w kolejnych miastach. - Wchodziliśmy drzwiami, oknami, jak się dało - relacjonują podróżni.

Powrót z Sylwestra dla wielu pasażerów okazał się bardzo trudny. Wszyscy ci, którzy noc sylwestrową spędzili w górach lub nad morzem i zdecydowali się na powrót do domu pociągiem, cieszyli się jeśli w ogóle udało im się wejść do wagonu. - To koszmar, a nie podróż - opowiadali nam pasażerowie pociągu Zakopane-Olsztyn.

"Witamy w 2011 roku!"

Pociąg, który wjechał na krakowski Dworzec Główny, był przepełniony już od stacji początkowej, czyli Zakopanego. A czekał na niego jeszcze cały peron nowych pasażerów. - Wchodziliśmy drzwiami, oknami, jak się dało - opowiadali nam podróżni.

Przepychanki przy wejściu trwały około pół godziny. W międzyczasie PKP starało się znaleźć dodatkowe wagony, które mogłyby być dołączone do składu. Niestety, nie udało się. "Witamy w 2011 roku" - krzyczeli z ironią pasażerowie, kiedy okazało się, że dodatkowych miejsc nie będzie. Ludzie wyjechali z Krakowa ściśnięci jak sardynki w puszce w pięciu wagonach. Do tego z czterdziestominutowym opóźnieniem.

Pasażerowie doliczyli się, że w jednym wagonie jedzie ich ponad 180 (miejsc siedzących jest około 100). - W takich warunkach nie powinno przewozić się nawet psów - bulwersowali się.

"Ludzie to nie bydło!"

Ci pasażerowie, którym nie udało się wsiąść do pociągu TLK i którzy zdecydowali, że z Krakowa do stolicy pojadą tańszym składem, InterRegio "Matejko", również musieli być co najmniej rozczarowani. PKP podstawiło cztery wagony, które były przepełnione już 20 minut przed odjazdem. Większość osób się nie zmieściła i musiała zostać na peronie.

- Rozumiem, że InterRegio to taki naziemny Ryanair, ale na Boga, ludzie to nie bydło - napisała na Alert24 jedna z pasażerek, Kasia Dębicka z Krakowa. - PKP nie odróżnia chyba posylwestrowej niedzieli od listopadowego, wtorkowego przedpołudnia - dodała zbulwersowana.

Trzywagonowe InterRegio

Na innych trasach nie było łatwiej. Do jadącego z Białegostoku do Warszawy, trzywagonowego InterRegio nie zmieściła się nawet połowa pasażerów, którzy oczekiwali go na peronie. Ci, który zostali, liczyli, że dostaną się do stolicy kolejnym pociągiem TLK, startującym z Gdyni. Niestety, spotkała ich przykra niespodzianka - pociąg był już prawie pełny i większość białostoczan musiała zadowolić się miejscami stojącymi na korytarzu.

"Na Zachodniej już prawie nikt nie wsiadł"

Inna relacja przysłana na Alert24 przez "Audytora": - Jechałem pociągiem z Warszawy do Poznania (pociąg jechał z Lublina do Świnoujścia). PKP IC (TLK) podstawiły tylko 5 wagonów, z czego jeden był jedynką, drugi - warsem i były tylko trzy dwójki. Już w Warszawie Wschodniej był kłopot z wejściem do wagonu (stałem koło drzwi), na Centralnej kilka osób wysiadło, udało mi się przejść do 1/3 wagonu i tak stałem przez całą drogę... Ludzie na Centralnej ledwo się zmieścili, był tłok, przepychanki etc..

Na Zachodniej już prawie nikt nie wsiadł, Konduktor pisał ludziom adnotacje na biletach przez co pociąg w samej Warszawie, na trzech stacjach miał już ponad 20 minut opóźnienia.

Po drodze ludzie w Kole, Koninie nie wsiadali. Co prawda kilka osób weszło oknem ale były to tylko jednostki.

Z tego co wiem w WC jechało 5-8 osób, ludzie załatwiali swoje potrzeby przy ludziach...

Do Poznania pociąg przyjechał z ponad godzinnym opóźnieniem.

TOK FM PREMIUM