Raport MAK. Jerzy Miller: Obie strony były równie nieprzygotowane

Obie strony były równie nieprzygotowane do lotu - zarówno 7, jak i 10 kwietnia - mówił minister Jerzy Miller podczas konferencji kilka godzin po ogłoszeniu przez MAK raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej

Miller: Należy się cieszyć, że raport jest

Polska komisja wyjaśniająca okoliczności katastrofy smoleńskiej, której przewodniczy Miller otrzymała raport MAK w godzinach porannych. - Rozpoczęła prace nad nim około godz. 9 - powiedział Miller.

- Komisja prawdopodobnie będzie pracowała do rana. Analizuje wszystkie zmiany w stosunku do raportu, który dostaliśmy w październiku ubiegłego roku. Po tych kilkunastu godzinach wydamy komunikat - zapewnił minister Jerzy Miller.

Nie polemizujemy z zarzutami MAK. Też je postawiliśmy

Szef MSWiA przyznał, że strona polska może czuć pewien niedosyt. - W związku z klasyfikacja uwag polskich, które podzielono na dwie kategorie: techniczne i inne jako pozostające poza treścią raportu.

Miller zaznaczył jednocześnie, że żadna z polskich uwag nie została odrzucona, co jego zdaniem oznacza, że wszystkie "uznano za zasadne".

- Nasze uwagi nie podważają żadnej przyczyny ujętej w raporcie końcowym. Polski raport będzie bardziej surowy dla strony polskiej niż raport rosyjski - dodał.

Miller zgadza się z MAK co do błędów, które popełniła strona polska. - My nie polemizujemy z zarzutami MAK postawionymi polskiej stronie. My też je postawiliśmy. Obie strony nie były w pełni przygotowane do bezpiecznego wykonania tego lotu. Były też równie nieprzygotowane do lotu 7 kwietnia. Lądowanie JAK-40 mogło się zakończyć zupełnie inaczej, lądowanie IŁ mogło się też zakończyć tragicznym wypadkiem.

Lotnisko przyjęło Tu-154, choć warunki były poniżej minumum

Dziennikarze pytali ministra czy raport MAK przedstawia prawdziwy obraz katastrofy.

- Gdybyśmy uważali, że wpływ pracy lotniska w Smoleńsku nie jest istotny, to nie kierowalibyśmy naszych uwag. Mamy więc co do niektórych spraw zdanie odmienne.

W raporcie podano że był to lot "międzynarodowy, nieregularny (jednorazowy) z celem przewozu pasażerów". W ocenie MAK, lotnisko przygotowane jest do przyjmowania takich samolotów jak Tu-154 przy określonym minimum pogodowym. A 10 kwietnia warunki meteorologiczne na lotnisku były poniżej minimum. Ze względu na charakter lotu decyzja, czy lądować, należała więc do załogi.

Zdaniem Millera, taka argumentacja jest jednak trudna do wytłumaczenia, biorąc próbę lądowania rosyjskiego Iła-76, zakończoną niepowodzeniem. - Nie obowiązywała go procedura, na którą powołuje się MAK. Był to rosyjski samolot, wojskowy samolot, lądujący na rosyjskim, wojskowym lotnisku. W związku z tym, gdyby zamykanie lotniska było niemożliwe tylko dlatego, że ląduje samolot obcy, niewykonujący lotu wojskowego, to dlaczego nie zamknięto go dla Iljuszyna, gdy parametry pogodowe były poniżej krytycznych? - pytał minister

Na polski raport jeszcze poczekamy

Jerzy Miller powiedział, że na razie nie jest w stanie określić konkretnej daty zakończenia prac polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej. Dodał, że kilka tygodni potrwają jeszcze badania laboratoryjne zapisów czarnych skrzynek.

- Dzisiaj podpisałem dwa pisma, aby Rosjanie przekazali kolejne dokumenty.

Minister przyznał, że Rosja nie przekazała danych o pracy kontrolerów na lotnisku w Smoleńsku oraz szczegółów technicznych dotyczących samego lotniska, w tym schematu rozmieszczenia środków elektro-świetlnych oraz radiolokacyjnych i radionawigacyjnych.

- Nie otrzymaliśmy wszystkich zapisów od osób od których powinniśmy je dostać - mówi Miller.

Minister zapowiedział, że praca polskiej komisji też zakończy się komunikatem. Podobnym w formie do raportu MAK sporządzonego w konwencji chicagowskiej.

TOK FM PREMIUM